Wirażowi cięli dziurę w płocie – wywiad z Kevinem Magnussenem

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Tuż przed testami przedsezonowymi w ogóle nie spodziewał się, że powróci do F1. Zamierzał wystartować w WEC wraz z Peugeotem między innymi Le Mans. Ze względu na okoliczności, otrzymał niespodziewany telefon od swojego wcześniejszego już pracodawcy, Günthera Steinera i nagle powrócił do Haasa. Szybko zdobył pierwsze punkty, a w Brazylii wywalczył nieoczekiwane pole position. O dynamicznym roku i nowym zespołowym koledze Kevin Magnussen rozmawiał przed Grand Prix Abu Zabi z trzema wybranymi dziennikarzami, wśród których była Roksana Ćwik.

Click here for English version

Czy czujesz się teraz tak samo podekscytowany Formułą 1, jak wtedy, gdy wracałeś do niej?
Tak, na samym początku zawsze jest to szczególny rodzaj ekscytacji, kiedy wszystko było jeszcze niespodzianką. Potem zaczynasz się koncentrować na pracy i przestajesz myśleć o tym, jak szalona jest każda kolejna sekunda. Powrót do Bahrajnu z tak krótkim wyprzedzeniem, powrót do Formuły 1 i zdobycie tego wyniku było czymś wielkim i ekscytującym. Nie chodzi o to, że straciłem ekscytację, po prostu przyzwyczaiłem się do tego i byłem bardziej skupiony.

Oficjalnie potwierdzono, że Nico Hülkenberg będzie twoim zespołowym kolegą w przyszłym roku. Jakie są twoje pierwsze myśli w tej sprawie?
Jestem szczęśliwy. Koniec końców mam nadzieję, że będzie to dobre dla zespołu. Nie mogę się doczekać pracy z Nico. Jednocześnie bardzo podobała mi się praca z Mickiem i poznanie go. Skupiam się przede wszystkim na tym samym, co robiłem – na dawaniu z siebie wszystkiego zespołowi i pomaganie jak tylko mogę, abyśmy szli do przodu.

Czy rozmawiacie ze sobą?
Tak. W przeszłości jakoś nigdy nie mieliśmy bliższych relacji, ale w Bahrajnie spotkaliśmy się na lotnisku i po raz pierwszy porozmawialiśmy. Wiele osób myśli, że mamy jakieś zatargi, ale tak naprawdę nic takiego nie ma.

Temat ten pojawił się z wypowiedzi, według której nigdy od tego nie uciekniesz. Jak zatem może wyglądać ta relacja w przyszłości? Koniec końców pojawi się moment, w którym obaj musicie pracować razem, aby zapewnić, że Haas nadal będzie szedł w dobrym kierunku.
Nico jest bardzo doświadczonym kierowcą. W swoim czasie w Formule 1 zawsze był konsekwentny i osiągał dobre wyniki. Mam nadzieję, że możemy wykorzystać to doświadczenie, aby pomóc nam iść w dobrą stronę.

Jesteś gotowy mu pomóc? Z punktu widzenia zespołu będzie on nową osobą.
Ja zawsze jestem otwarty. Kiedy wróciłem tutaj na początku roku, byłem bardziej doświadczonym kierowcą w zespole i przez cały czas otwarcie pracowałem z Mickiem. Czuję, że jeśli mogę mu pomóc, wówczas przyniesie to korzyści zespołowi i ostatecznie także mi. Myślę, że to najlepsze podejście. Oczywiście podczas wyścigów to ty chcesz dać z siebie wszystko i cały czas ścigasz się myśląc o sobie, ale koniec końców tutaj chodzi o wysiłek zespołowy.

Fani naprawdę uwielbiają dobre relacje między zespołowymi kolegami, ale to nie wystarcza, aby odnieść sukces. Dopóki kierowcy współpracują ze sobą, nie trzeba być najlepszymi kumplami...
Zgadza się – nie sądzę, że trzeba być najlepszymi kolegami. Chociaż kto wie – może zostaniemy najlepszymi kumplami! Nie ma jednak ciśnienia, by budować pewne relacje poza torem. Szanuję go jako kierowcę i moim zdaniem to jedyna rzecz, która się liczy. Poznam go teraz nieco bliżej, nigdy nie byłem z nim blisko ani nie znałem go jako osoby. Ta część nie ma jednak znaczenia. Jestem pewien, że będziemy dobrze współpracować jako zespołowi koledzy zarówno na torze, jak i poza nim.

Podczas swojej rocznej nieobecności mówiłeś, że bardzo podobała Ci się walka o zwycięstwa, podia i na czele stawki. Oczywiście wracając tutaj – nie zawsze tak było przez cały sezon – ale potem mamy taką Brazylię, gdzie zdobyłeś pierwsze w karierze pole position. Czy to rozpaliło w tobie ogień na nowo?
Tak, to z pewnością do czegoś doprowadziło. Pokazało, że takie rzeczy mogą zdarzać się i faktycznie się zdarzają. To niesamowite uczucie, będąc takim małym zespołem. Dla Haasa bycie na pole position w Grand Prix São Paulo jest po prostu fenomenalne. W Q3 walczyły dwa Mercedesy, dwa Ferrari, dwa Red Bulle, a my ich pokonaliśmy. Kiedy wiesz, jak pracujemy jako zespół i jak mała jest nasza organizacja w porównaniu z tymi wielkimi ekipami, to po prostu niemożliwe, że kiedykolwiek powinniśmy być na pole position. Ale dokonaliśmy tego i to był wspaniały moment dla nas wszystkich.

To jest coś, co będziesz mieć w głowie przez całą zimę i również na początku następnego sezonu – to jest ten pozytyw, na którym musisz kontynuować swoją pracę.
Jedną rzeczą jest uzyskanie świetnego wyniku. Dla Haasa zajęcie piątego miejsca w wyścigu jest już ogromnym osiągnięciem z punktu widzenia takiego zespołu jak my. Mamy tej ekipie mnóstwo talentów, ale jesteśmy małym zespołem i to jest po prostu nieprawdopodobne, kiedy osiągamy takie wyniki. Dla takiej stajni jak my jest to wręcz szalone, ale to nadal tylko piąte miejsce, a ja jako sportowiec myślę przede wszystkim o wygranej. Kiedy zatem masz pierwsze pole, to jest po prostu inne uczucie. Z tego powodu uprawiam ten sport, aby polować na nie. Tak naprawdę doświadczenie tego uczucia, którego nigdy wcześniej nie miałem – miałem tylko podium, drugie miejsce – ale to nie było to samo. Pole position było lepsze.

Czy na początku roku zakładałeś, że będziesz na pole position?
Nie, szczerze mówiąc nie spodziewałem się.

Czy mógłbyś nam powiedzieć nieco więcej o sytuacji z Brazylii, kiedy utknąłeś na torze i nie wróciłeś do padoku po kolizji z Danielem Ricciardo?
Tak, było nieciekawie. Na cały wyścig zostawili mnie na środku toru, a marshalle nie mówili po angielsku, więc nie mogłem o nic ich tak naprawdę zapytać. Kiedy porozumiewali się przez swoje radio, nie wiedziałem, co mówią. Obserwowałem cały wyścig z boku, a potem, gdy się skończył, nikt po mnie nie przyszedł. Poczekałem więc dziesięć minut, a jako że marshalle też zaczęli iść, próbowałem zatem znaleźć drogę powrotną. To było głupie, bo nie mogłem wejść do środka. Było tam ogrodzenie do alei serwisowej, ale nie mogłem przez nie przejść. Skończyło się na tym, że wycięli dziurę w ogrodzeniu i wtedy wylądowałem w alei wraz z wszystkimi kibicami. Uwielbiam ich, ale może dojść do gorączkowych sytuacji, gdy jesteś tam w swoim kombinezonie i kasku. To było bardzo interesujące i mam nadzieję, że FIA się temu przyjrzy i uporządkuje tę kwestię.

Jak bycie ojcem wpłynęło na ciebie? Nie byłeś nim, gdy odchodziłeś z Formuły 1, ale wróciłeś już jako tata.
W Formule 1 jesteśmy pod dużą presją, ale są też jej różne rodzaje. Przynajmniej z mojej perspektywy powiedziałbym, że największą presją są moje własne oczekiwania. Od dziecka myślałem, że życie to tylko Formuła 1 i dostanie się na szczyt tego sportu. Myślałem, że bycie mistrzem świata Formuły 1 jest czymś ostatecznym, co można osiągnąć w życiu, a teraz zdałem sobie sprawę, że tak nie jest. Myślę, że to w pewnym sensie zdjęło ze mnie presję i było to pozytywne, ponieważ teraz mogę faktycznie cieszyć się Formułą 1 o wiele bardziej. Kiedy miałem tą starą mentalność, zawsze czułem się bardzo przerażony, aby być tutaj i z powodu całej tej presji uważałem, że nie będę w stanie osiągnąć szczęścia, jeśli nie osiągnę sukcesu w sporcie, co samo w sobie jest bardzo dużą presją. Do tego dochodzi jeszcze cała presja z zewnątrz. Sądzę zatem, że dla mnie to było pozytywne. Słyszałem, gdy wiele osób żartowało, że gdy zostaje się ojcem, wówczas traci się jedną lub dwie dziesiąte części sekundy, ale z pewnością tak nie jest – myślę nawet, że jest na odwrót.

Czy teraz cieszysz się Formułą 1 bardziej niż wcześniej?
Tak, to właśnie powiedziałem. Właściwie to łatwiej jest się nią cieszyć. Zawsze kochałem ten sport i moja miłość do niego teraz kwitnie, bo nic nie ciągnie jej w dół – nie ma tego wielkiego ciężaru na moich barkach. Oczywiście nadal mam wielkie oczekiwania wobec siebie i wielkie ambicje, ale jest po prostu inaczej. Wszystko jest w porządku. Jestem szczęśliwy.

Rola ojca jest czymś, co łączy ciebie i Nico.
Tak. Oprócz Checo będziemy jedynymi ojcami w alei serwisowej i dodatkowo jeżdżącymi dla tego samego zespołu. To będzie dobra zabawa. Jeśli będziesz chciała zobaczyć gdzieś dzieci, po prostu przyjdź do Haasa, a będziemy mieli ich mnóstwo! Gdy rozmawiasz z innymi ludźmi, którzy są rodzicami, po prostu natychmiast to czujesz i wiesz, że masz z nimi coś wspólnego. Kiedy nie byłem rodzicem, nie chciałem słyszeć ani słowa o dzieciach. Gdy inni ludzie mówili o dzieciach, zawsze się wyciszałem, ale teraz jestem w pełni zainteresowany tym, jakie pieluchy próbują i jak robią swoje rzeczy.

Doszedłeś zatem do wniosku, że jednak pewnego dnia nie zostaniesz mistrzem Formuły 1...
Cóż, teraz nie wiem. W zeszłym roku myślałem, że to już koniec i nie będę mistrzem świata, ale wróciłem do sportu, więc chyba wszystko jest do ugrania. W zeszłym roku czułem się jednak świetnie. Było mi z tym dobrze. Dużą ulgą było zdjęcie całego tego ciężaru z moich barków i uświadomienie sobie, że w Formule 1 szczęście nie zależy od niczego. Oczywiście, kiedy zdobyłem pole position w zeszłym tygodniu, to ogromne szczęście, ale to nie jest coś, co zdefiniuje moje życie i myślę, że uświadomienie tego jest ważne.

Przed ostatnim wyścigiem sezonu zespół zajmuje ósme miejsce w klasyfikacji. Czy jest duży stres związany z utrzymaniem lub poprawą tej pozycji?
Jest duża presja powiązana z ukończeniem mistrzostw na tej lokacie, ponieważ ważne jest dla nas, aby zdobyć te pieniądze, które daje ósme miejsce i musimy walczyć jak tylko możemy, aby je zdobyć. Stresowanie się tym nie ma jednak sensu. Musimy się po prostu skupić, a jeśli za bardzo się stresujesz, w ogóle ci to nie pomaga. To ostatni wyścig bardzo interesującego i fajnego sezonu, więc moim zdaniem ważne jest, abyśmy cieszyli się tym – po prostu wyjechali i ścigali się.

Ten rok miał wiele wzlotów i upadków. Czy podczas tych upadków czułeś, że idzie tak jak wcześniej, czy zawsze myślałeś, że tak może być?
Myślę, że nie zdobyliśmy sporej liczby punktów z powodu wielu różnych rzeczy. Uważam jednak, że w tym roku to nie był trend. Jedynym trendem było to, że straciliśmy mnóstwo punktów, ale z powodu rzeczy poza naszą kontrolą. Muszę przyznać, że tak, to był trudny, a momentami frustrujący sezon, ponieważ straciliśmy sporo dobrych wyników, ale nie możemy się obwiniać za wszystko. Za niektóre możemy i powinniśmy, ale ważne jest też, aby nie walić głową w ścianę za coś, co nie było pod twoją kontrolą. Mam nadzieję, że w przyszłym roku szczęście będzie nam trochę bardziej sprzyjać. Patrząc na naszą pozycję w stawce, przynajmniej pod względem konkurencyjności, nieuniknione jest, że będzie trochę wzlotów i upadków w porównaniu z czołowymi zespołami. Kiedy oni mają słaby dzień, kończą na trzecim miejscu, a kiedy mamy zły dzień, kończymy na piątym miejscu, a kiedy mamy dobry, kończymy na P5.

Poza szczęściem, co trzeba zrobić, aby w przyszłości było więcej takich dni jak São Paulo?
São Paulo to był oczywiście specjalny zestaw okoliczności, który pozwolił mi i nam jako zespołowi być lepszym od reszty stawki. To były te wyjątkowe warunki, kiedy jedziesz na oponach przeznaczonych na suchą nawierzchnię na nieco wilgotnym torze i właśnie wtedy możesz zrobić różnicę. W normalny dzień to nie byłoby po prostu realistyczne.

Czego oczekujesz, jeśli chodzi o rozwój zespołu i samochodu?
Postęp a bycie konsekwentnym pretendentem do walki o pole position to dwie różne rzeczy. My chcemy zrobić po prostu kolejny krok do przodu. Myślę, że nie pomoże nam nadzieja czy myślenie o zdobyciu mistrzostwa w przyszłym roku. Nikt by tego od nas nie oczekiwał, więc uważam, że ważne jest, abyśmy wszyscy skupili się na robieniu postępów i upewnianiu się, że robimy krok do przodu. Ponadto, jeśli w tym sporcie stoisz w miejscu, zostajesz w tyle. Ciężko jest wyprzedzać inne zespoły, bo oni też robią postępy. Jeśli zatem chcemy zrobić większy postęp niż oni, jest to ciężka praca, której nie można lekceważyć i każdy postęp jest moim zdaniem imponujący.

Co prawda po wprowadzeniu limitu budżetowego nawet nie sięgnęliście limitu, ale nie można już powiedzieć, że konkurencja wydaje znacznie więcej pieniędzy…
Jest kilka dobrych rzeczy, które idą w naszym kierunku. Mamy teraz MoneyGram jako sponsora tytularnego i to pozwoli nam zainwestować więcej w pewne obszary. Oczywiście nie jestem zaangażowany w tę część, ani nie podejmuję decyzji z tym związanych, ale zakładam, że tak będzie i to pomoże na wiele różnych sposobów. Zespół przeszedł przez kilka trudnych sezonów. Niektórzy odeszli, przyszły nowe osoby, a ta grupa musi się ustatkować. Kiedy przychodzą nowi ludzie, mimo że są bardzo utalentowani i zdolni, potrzeba czasu, aby się zadomowić. To też było częścią procesu w tym roku, aby ustawić zespół i mieć to zadomowione. To będzie miało miejsce i w pewnym stopniu już to się stało, a także będzie trwało przez zimę oraz w przyszłym roku. W tym sezonie przywieźliśmy jeden pakiet poprawek, więc miejmy nadzieję, że będzie więcej prób od strony chłopaków ze strony działu aerodynamicznego, aby poprawić osiągi samochodu, a potem będziemy się rozwijać w różnych obszarach – w rozwoju osiągów pojazdu, we wszystkim, co robimy tutaj na torze, w strategii, operacyjnie, w pit-stopach… Wiele rzeczy jest do poprawienia.

Czy czujesz, że w porównaniu z zespołem, który opuściłeś pod koniec 2020 roku, jest on teraz w znacznie silniejszej pozycji? Czy może uważasz, że to zupełnie inna ekipa?
Nadal sądzę, że to ten sam zespół, ale to bardzo dynamiczna kwestia. To ta sama stajnia, ale wydarzyło się w niej wiele różnych rzeczy. Myślę, że to był bardzo dobry rok pod względem swego rodzaju ponownego wejścia Haasa. Wróciliśmy do rywalizacji w środku stawki, zdobyliśmy pole position i mam nadzieję, że to przyniesie duży impuls dla całego zespołu i zaszczepi wiarę, że wracamy do gry i mamy przed sobą świetlaną przyszłość.

Co było najmocniejszym i najsłabszym punktem tego roku?
Jeśli chodzi o najsłabszy moment, to myślę, że Australia. Pamiętam, że w Australii było dość źle, ale potem trochę odwróciliśmy losy i mieliśmy w zasadzie przyzwoity wyścig, dopóki nie pojawił się samochód bezpieczeństwa. Zaczęliśmy na bardziej twardej oponie i mieliśmy dobre tempo, ale pojawiła się neutralizacja i nie było mowy o dobrym wyniku. Z kolei, jeśli chodzi o najlepszy moment, to prawdopodobnie Brazylia. To oczywiste, bo zdobyliśmy pole position, ale nawet na suchej nawierzchni byliśmy naprawdę szybcy. Najsilniejszym wyścigiem mógł być Bahrajn.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze