Nicholas Latifi specjalnie dla ŚwiatWyścigów.pl

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Drugi sezon Nicholasa Latifiego w Formule 1 był dużo lepszy od jego debiutanckiego. Kanadyjczyk dwukrotnie zdobył punkty w wyścigach Grand Prix i jest w samym centrum wielkiej przemiany, jaką przechodzi zespół Williams po zmianie właściciela. Przed ostatnim wyścigiem w Abu Zabi spotkał się z Roksaną Ćwik, aby opowiedzieć o swoich doświadczeniach i oczekiwaniach na przyszłość.

Przed Grand Prix Arabii Saudyjskiej dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Franka Williamsa. Jak wspominasz pracę z nim?
Niestety, gdy dołączyłem do zespołu, Frank nie był już tak zaangażowany w jego codzienne zarządzanie. Na płaszczyźnie profesjonalnej nie miałem więc okazji współpracować z nim blisko, tak jak wielu kierowców przede mną podczas dni chwały, o których tyle słyszałem. Wciąż jednak było czuć jego obecność, ale bardziej na prywatnej płaszczyźnie. Wspomnienie, które zawsze pozostanie w mojej pamięci to to, gdy podczas jazd w symulatorze czy spotkań wychodziłem na zewnątrz zaczerpnąć powietrza, on też tam często bywał. Całymi dniami przesiadywał w fabryce, witał się i rozmawiał z pracownikami. Nie zajmował się bezpośrednio prowadzeniem zespołu, ale nadal był na miejscu i jego obecność dało się odczuć w całej fabryce.

Był jedną z legend tego sportu. Jak bardzo zespół zmienił się po tym, jak został sprzedany Dorilton?
Na zawsze pozostanie jedną z legend tego sportu. Niezależnie, kto w przyszłości dołączy do stawki, czy będą to producenci czy zespoły niezależne, dokonania Sir Franka i jego ekipy pozostaną wśród największych osiągnięć – szczególnie że coraz trudniej zespołom prywatnym jest dołączyć do stawki i zdobyć tyle, co on, chociażby ze względu na obecne przepisy. Jeśli chodzi o zmiany, mamy nowych właścicieli i nową strategię, ale kultura i charakter Williamsa pozostały, co jest wspaniałe. Po przejęciu, zespół po raz pierwszy od dawna może cieszyć się stabilnością i jasną strukturą, a na czele działów są właściwi ludzie – niestety to nie zawsze było wcześniej możliwe, choćby ze względu na okoliczności, sytuację finansową czy pandemię. Jest to zatem bardzo ekscytujący okres dla zespołu. Oczywiście to jest bardzo długi proces i nic nie stanie się z dnia na dzień. Przyszedł jednak Jost, po raz pierwszy od dłuższego czasu mamy dyrektora technicznego i przeprowadzamy restrukturyzację, o której Jost wspominał już wielokrotnie. Myślę, że kładziemy solidne fundamenty pod – miejmy nadzieję – stabilny postęp i sukcesy w kolejnych latach.

Wspomniałeś o Joście Capito. Jak się z nim pracuje i czy jego rajdowe doświadczenie pomaga w prowadzeniu zespołu F1?
Bardzo mi się podoba praca z Jostem. Gdy ogłoszono, że zostanie dyrektorem generalnym, przedstawiliśmy się sobie przez telefon, a poznaliśmy się osobiście w fabryce, w dniu prezentacji samochodu. Od razu zrobił na mnie dobre wrażenie i chyba każdy, kto z nim rozmawiał zgodzi się, że jest bardzo przystępny i każdy, niezależnie od swojej roli w zespole, może do niego przyjść z każdym problemem, co jest wspaniałym atutem w tego typu organizacji. Nie ma dużego doświadczenia w F1, ale jego doświadczenie w motorsporcie w ogóle czyni go odpowiednią osobą do pomocy w poprowadzeniu zespołu. Mam pełne zaufanie do wszystkiego, co dotychczas zrobił i nie mogę się doczekać dalszej współpracy.

W São Paulo po raz pierwszy pokonałeś George’a Russella w kwalifikacjach. Czy zależało ci na tym przed jego odejściem z zespołu?
Ta myśl tkwiła mi gdzieś z tyłu głowy, ale nie skupiałem się nad tym przed rozpoczęciem weekendu. Chciałem dać z siebie wszystko i wiedziałem, że jeśli to się uda, potrafię być równie szybki, jeśli nie szybszy od kolegi z zespołu. To niebezpieczne, gdy zaczyna się całą swoją uwagę skupiać na pokonaniu zespołowego kolegi czy innego kierowcy. Nie ma się wpływu na to, jak oni pojadą, ale można wykorzystać cały swój potencjał i na tym właśnie się skupiam, bo miałem z tym problemy w zeszłym roku i nadal nad tym pracuję – nawet Lewis [Hamilton], pomimo wszystkich swoich sukcesów, nadal próbuje się poprawić w tym zakresie. Fajnie było w końcu pokonać George’a, ale nie byłem tym przesadnie podekscytowany, bo wiedziałem, że gdyby nie kilka pechowych sytuacji czy czynników poza moją kontrolą, zrobiłbym to wcześniej. Na pewno chciałbym, żeby przydarzało się to częściej.

Jak dużym przełomem były wyniki na Węgrzech i w Belgii?
Węgry były znakomitym wynikiem dla zespołu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zdobyliśmy punkty, do tego podwójne i całkiem spore – to nie było tylko 9. i 10. miejsce, a znacznie więcej. Była to miła nagroda za ciężką pracę wszystkich w fabryce i na torze. Mogliśmy nagrodzić ich za postęp, który był oczywisty względem 2019 roku. Wciąż nie mamy samochodu, którym możemy zdobywać punkty w każdy weekend i kilka rzeczy ułożyło się wtedy po naszej myśli, ale pokazaliśmy w kolejnych wyścigach, że to nie był czysty przypadek i mogliśmy walczyć o punkty jak równy z równym. Jeśli chodzi o mnie, były to moje pierwsze punkty i do tego jechałem długo na trzecim miejscu. Dowiezienie wyniku do mety było istotne dla mnie, ale dla całego zespołu była to 10-punktowa zdobycz i tyle właśnie mamy przewagi nad Alfą Romeo. Wiedzieliśmy, że te punkty będą kluczowe, a kolejne zdobyte w Spa dały nam dodatkowy bufor nad nimi. Ogólnie Alfa Romeo ma szybszy samochód, ale wykorzystaliśmy okazje, jakie się nam nadarzyły i zajmujemy ósme miejsce w klasyfikacji, mając dziewiąty najszybszy samochód. To będzie ogromne osiągnięcie dla zespołu, jeśli przypieczętujemy ten wynik w Abu Zabi.

Czy będzie brakować ci George’a?
Z pewnością będzie mi brakować współpracy z Georgem. Świetnie się dogadujemy, jak chyba większość fanów dobrze wie, a nasza współpraca cały czas dobrze się układała. Nigdy nie było pomiędzy nami żadnej niechęci do siebie czy wrogiej rywalizacji. Zdrowa rywalizacja pomiędzy kolegami z zespołu jest potrzebna, bo napędzamy się wzajemnie, ale nie mamy na tyle szybkiego samochodu, żebyśmy mogli być egoistami i dbać wyłącznie o własne interesy. Ścigamy się dla zespołu i zawsze zgadzaliśmy się, że lepszy wynik dla zespołu będzie korzystny dla nas obu. George był dla mnie znakomitym punktem odniesienia i w przyszłym roku dowiemy się faktycznie jaki jest dobry, bo bardzo trudno jest to ocenić, gdy samochód nie pozwala regularnie uzyskiwać dobrych wyników.

Jak zapatrujesz się na współpracę z Alexandrem Albonem?
Było świetnie z Georgiem, ale nie mogę się też doczekać ponownej współpracy z Alexem, bo byliśmy zespołowymi kolegami w 2018 roku [w ekipie DAMS w Formule 2] i również doskonale się dogadujemy. Jestem przekonany, że będziemy mieli dobre relacje zarówno w pracy jak i prywatnie. Myślę, że wniesie dużo do zespołu. Mamy tyle samo doświadczenia w F1, ale on był w jednej z czołowych ekip – oczywiście George miał też powiązania z Mercedesem.

Czy jesteś gotowy, aby zostać liderem zespołu?
Jestem gotowy wykonać krok w tym kierunku. Nie chcę mówić, że będę liderem zespołu, bo mamy tyle samo doświadczenia w F1 – oczywiście ja jestem już w ekipie od jakiegoś czasu, co pomoże o tyle, że wszyscy wiedzą jak się ze mną pracuje. Jednak niezależnie od wszystkiego, będziemy mieli nowe samochody i świeży start, więc wszystko, co powiem będzie miało dużo większe znaczenie niż w tym roku. Szczerze mówiąc, jestem tym bardzo podekscytowany.

Jesteś jednym z tych kierowców, którzy awansowali z F2 do F1, ale gwiazdy takie jak Nyck de Vries czy Oscar Piastri nie miały tyle szczęścia. Co byś zmienił, aby zdolni młodzi kierowcy mieli większe szanse na wejście do F1?
To jest problem unikalny dla F1. W innych sportach jest dużo więcej szans i dostępnych miejsc. Jeżeli dobrze radzisz sobie w juniorach, nie ma wątpliwości, że dojdziesz do najwyższego poziomu w sporcie, który uprawiasz – czy to będzie piłka nożna, koszykówka czy golf. W wyścigach bardzo trudno jest zostać profesjonalistą, zwłaszcza w Formule 1, gdzie jest tylko 20 miejsc i to chyba jest pierwszy problem. Dobrze byłoby mieć np. 26 samochodów i kilka zespołów więcej, żeby było więcej szans dla młodych kierowców. Tak czy inaczej, w tym sporcie zawsze wszystko musiało się ułożyć po twojej myśli – wyniki to jedno, ale jak pokazali Oscar czy Stoffel [Vandoorne], którzy wygrywali, ale musieli przesiedzieć rok na trybunach, jeśli nie masz np. powiązania z odpowiednim zespołem, który akurat będzie mieć wolne miejsce, znajdziesz się w niefortunnej sytuacji. Oczywiście chciałbym, żeby było inaczej i te tematy cały czas są omawiane z FIA. Ważne jest to, aby było więcej aut w stawce!

Czy kochasz F1 bardziej niż Nutellę?
Tak. To trudny wybór, ale tak – niestety kocham F1 bardziej niż Nutellę, ale Nutellę tez uwielbiam [śmiech].

Kto zostanie mistrzem świata?
Jeśli będzie liczyło się tylko to, kto jest szybszy w ten weekend, myślę, że Mercedes miał przewagę w kilku ostatnich wyścigach i powiedziałbym, że Lewis, ale jednocześnie nigdy nie można skreślać Maxa i Red Bulla. Na pewno nie zabraknie emocji.

Jakie znasz polskie słowa?
Kilka: dzień dobry, dziękuję, jak się masz – nie wiedziałem, że to jest z polskiego, bo wszyscy znają to z Borata [śmiech], kochanie, buzi buzi. To jest kilka podstawowych. To bardzo skomplikowany język.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze