Droga do Le Mans – wywiad z Michałem Broniszewskim

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Zapraszamy do zapoznania się z wywiadem, jakiego udzielił nam Michał Broniszewski. Zdobywca drugiego miejsca w ostatniej edycji 24-godzinnego wyścigu w Dubaju opowiada o swoich początkach w motorsporcie, największych sukcesach oraz planach na przyszłość.

Jak wyglądał początek Pana przygody z motorsportem?
Zaczęło się zupełnie przypadkowo. Od dziecka marzyłem, jak chyba każdy chłopak, aby zostać kierowcą wyścigowym. Pasjonowałem się wyścigami, ale świat motorsportu znałem tylko z prasy i telewizji. Kilka lat temu zostałem zaproszony na zamkniętą imprezę biznesową, podczas której  przewieziono mnie samochodem wyścigowym Ferrari.  Za „kółkiem” siedział bardzo znany kierowca.  Można powiedzieć że te kilka okrążeń zmieniło moje życie. Sprzed telewizora przesiadłem się za kierownicę. Tak zaczęła się moja przygoda.

Jak trafił Pan do zespołu Kessel Racing oraz wyścigów GT Open?
Ferrari, którym jeździłem podczas tej imprezy był właśnie samochodem zespołu Kessel Racing.  Wtedy też  poznałem właściciela zespołu, nieżyjącego już obecnie Lorisa Kessela.  Niesamowita postać, człowiek o ogromnej charyzmie, absolutnie pochłonięty motorsportem, wielki pasjonat. To on powiedział po moich pierwszych jazdach, że mam talent i będzie ze mnie kierowca.  Wtedy odebrałem to jako dobry żart!  Po niezłym sezonie w Ferrari Challenge, na początku 2009 roku wspólnie z zespołem podjęliśmy decyzję, że trzeba zrobić krok naprzód, a seria International GT Open to najlepsza alternatywa.  Mieszkający w Szwajcarii Austriak Philipp Peter został moim partnerem w załodze i tak zaczęły się nasze wspólne starty w tej serii.

Czy może nam Pan zdradzić jak wygląda Pana współpraca z zespołem w tracie weekendu wyścigowego?
To temat rzeka, długo można by opowiadać.  Wiele osób myśli że jazda samochodem wyścigowym to tylko kręcenie kierownicą. Tak, tylko że tak szybkie, wyczerpujące i precyzyjne, że wymaga długich przygotowań. Nie wystarczy wsiąść i pojechać! Wyścigowy weekend to nie tylko wyścig i kwalifikacje, nie tylko jazda na torze.  To długie godziny rozmów z inżynierami, dyrektorem sportowym i wieloma innymi osobami.  Te rozmowy niekiedy przesądzają o wynikach rywalizacji.  Często decydujące jest to, jak kierowca potrafi przekazać inżynierowi jak zachowuje się samochód, jak reaguje na ruch kierownicą czy pedał hamulca, czy jest podsterowny czy nadsterowny, na wejściu czy na wejściu w zakręt i tak dalej.  Kibice tego nie widzą, ale bardzo często to co najważniejsze, rozgrywa się w zaciszu boksu.

Jak ocenia Pan swoje dotychczasowe starty w GT Open?
Cóż, trudno jest oceniać samego siebie. Myślę, że kierowcę wyścigowego ocenia się po osiąganych wynikach.  Powiem tylko, że na zakończenie sezonu 2010 podszedł do mnie Jesus Pareja, założyciel i organizator serii International GT Open, były kierowca wyścigowy. Pogratulował mi udanego sezonu i powiedział, że nikt w kilkuletniej historii wyścigów tej serii nie zrobił tak dużego postępu, jak ja. Nie ukrywam, że opinia takiego autorytetu, osoby znającej wyścigi od podszewki cieszy mnie najbardziej.

Które ze swoich osiągnięć uważa Pan za swój największy dotychczasowy sukces?
Zdobycie w 2009 tytułu mistrzowskiego w klasie GT3 w serii International GT Open. Mało komu udało się wcześniej wygrać w pierwszym sezonie, startując zupełnie nowym dla siebie samochodem. Kosztowało to mnie ogromnie dużo wysiłku i ciężkiej pracy, ale było warto!

Jakie ma Pan plany na nadchodzący sezon i jakie nadzieje wiąże Pan z nowym Ferrari 458?
Podpisałem umowę na starty najbliższe 3 lata z Ferrari.  Przede wszystkim wracam do International GT Open, która jest obecnie najmocniejszą serią wyścigową samochodów klasy GT2.  Nowym samochodem chcemy powalczyć o miejsce na podium w końcowej klasyfikacji. Moje ambicje na tym się nie kończą.  Staram się o podpisanie umów sponsorskich na starty w Serii Le Mans.  Na razie wiadomo, że pojadę pierwszą rundę tej serii na początku kwietnia oraz dwie rundy zimowej edycji Serii Le Mans.  Daleko zaawansowane są starania o udział w wyścigu 24h Spa.  Zapowiada się pracowity, ale bardzo, bardzo emocjonujący sezon!

Czy oprócz wyścigów samochodów GT, interesują Pana także auta turystyczne i open-wheele?
Interesuje mnie wszystko, co szybko jeździ na dwóch lub czterech kołach, a przy tym głośno warczy, ale na razie planuję pozostać w kategorii GT, która daje mi wiele satysfakcji i radości z jazdy. Gdybym miał myśleć o jakiejś zmianie, to poszedłbym w stronę prototypów LMP2. Jeździłem już takim samochodem podczas testów. Mogę zdradzić, że ta kategoria to moje marzenie! Prototyp to prawdziwa wyścigowa maszyna o wielkim potencjale. Jazda takim samochodem jest fantastycznym doświadczeniem.

Czy w kręgu Pana zainteresowań znajdują się także rajdy?
Tak, śledzę uważnie wszystko, co się dzieje na rajdowych trasach, zarówno zagranicą, jak i na krajowym podwórku. Znam osobiście kilku kierowców rajdowych i kibicuję im, ale na razie nie planuję porzucenia toru wyścigowego na rzecz odcinków specjalnych. Mój żywioł to tor wyścigowy.

Jakie są Pana ulubione tory, na których się Pan ścigał, a na jakich chciałby Pan wystartować?
Lubię wiele torów, ale numer jeden to z całą pewnością belgijski Spa-Francorchamps, a zaraz potem Barcelona i Nürburgring. Jest kilka wspaniałych obiektów w Azji, które chciałbym poznać. Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie i na to czas.

Jakie jest Pana największe marzenie związane z motorsportem? Jakim samochodem i w jakim wyścigu chciałby Pan wystartować?
Myślę, że realnym celem jest start w Serii Le Mans w klasie prototypów LMP2, ale przede wszystkim chciałbym zostać pierwszym Polakiem, który wystartuje w wyścigu 24h Le Mans. Myślę, że nasi kibice zasłużyli na to, aby w Le Mans nad główną trybuna powiewała polska flaga. Moje największe sportowe marzenie to zwycięstwo w klasie właśnie w tym wyścigu. To bardzo, bardzo ambitny cel, ale tylko takie stawiam sobie w życiu!

Czy ma Pan jakiś idoli, na których się Pan wzoruje?
Jest wiele takich osób, zarówno w życiu zawodowym, prywatnym, jak i sportowym. Wśród kierowców podziwiam Sebastiana Loeba, którego miałem okazję poznać osobiście. Jest to wspaniały kierowca, niewielki wzrostem, ale niezwykła osobowość, a przy tym bardzo skromny, prostolinijny człowiek. Z innych postaci chcę wymienić wspomnianego już Lorisa Kessela, który wprowadził mnie w świat sportu i któremu zawdzięczam bardzo wiele. To był wspaniały człowiek. To niesprawiedliwe, że los zabrał go w maju zeszłego roku.

Czym się Pan zajmuje na co dzień, jak Pan to łączy ze startami w wyścigach?
Jestem biznesmenem pracującym dla dużej zagranicznej korporacji. Jak większość ludzi w tej branży, jestem człowiekiem bardzo zajętym. Dużo czasu spędzam w podróżach. Wolne chwile staram się poświęcać rodzinie.  Wyścigi, chociaż coraz bardziej absorbujące czasowo, są dla mnie ucieczką od codziennych problemów, ale i źródłem wielkiej satysfakcji, zwłaszcza wtedy, gdy przychodzi sukces!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze