„Bogowie nie umierają”

Imola, 1 maja 1994 – data, którą jeszcze długo będziemy pamiętać, a historia czarnego weekendu na włoskim torze będzie żyć wiecznie. Ponieważ ludzka pamięć potrafi zawodzić, są tacy, którzy postanowili spisać szczegóły z życia człowieka, który w tym dniu pożegnał się z życiem, przez co jego legenda będzie wieczna. Tak samo wieczna jak jego mistrzostwa i zwycięstwa.

„Wieczny Ayrton Senna” to książka autorstwa Richarda Williamsa, który mimo podobieństwa nazwisk nie jest związany z ostatnim zespołem Brazylijczyka. Wydana przez SQN lektura od samego początku wbija w fotel. Czytelnik otrzymuje sporą dawkę emocji, a opis konduktu żałobnego i wszystkich szczegółów pogrzebu powoduje pojawienie się łez.

Od kiedy pojawił się on w Formule 1 w 1984 roku, Senna – późniejszy trzykrotny mistrz świata – był postacią barwną i kontrowersyjną, a jego manewry za kierownicą przynosiły mu bezkrytycznych fanów oraz rzeszę krytyków, także wśród rywalizujących z nim kierowców. Przede wszystkim jednak natchnął on swoich rodaków z pogrążonej w smutku i biedzie Brazylii, udowadniając że można się wyrwać z tego świata i być jak inni wielcy i bogaci tamtych czasów.

Ayrton Senna był Bogiem, a książka jest swoistym hołdem dla jednego z najbardziej utytułowanych kierowców w Formule 1. Zaczynając od pogrzebu przechodzimy do tego, jak to się wszystko zaczęło. Opis kariery, zacięta walka z Alainem Prostem, który według wielu „próbował się wybielić” po śmierci rywala, kończąc na dokładnym i szczegółowym opisie czarnego weekendu w dziejach Formuły 1, a także potencjalnych przyczynach wypadku oraz o konsekwencjach, które mógł spotkać zespół sir Franka Williamsa.

Richard Williams nie pominął żadnego szczegółu z kariery Senny. Opisał zarówno złe jak i pozytywne aspekty jego życia. Jednak jeden szczegół książki porusza równie jak sam pogrzeb. Fakt, że nie poinformowano nikogo o zgonie na miejscu. Śmierć na torze oznaczałaby zakończenie wyścigu i zamknięcie toru na czas dochodzenia, ale wielkie show i pieniądze wygrały. Książka potwierdza to, co mówiło się przez wiele lat. Bernie Ecclestone chciał pojawić się na pogrzebie, ale jego rodzina nie chciała go tam widzieć. Żal? Złość? To tylko cząstka tego, co czuła jego rodzina.

Śmierć Ayrtona Senny nie była jedyna. Podczas weekendu na włoskim torze dzień wcześniej zginął Roland Ratzemberger, a pogrzeb Brazylijczyka przyniósł śmierć między innymi 16-letniej fanki, która nie potrafiła się pogodzić z faktem, że jej idol nie żyje.

Śmierć Senny poruszyła wszystkich. Dała do zrozumienia, że był kimś więcej niż tylko kierowcą, który chce pokonywać rywali i wygrywać. Śmierć, która przyszła niespodziewanie i zbyt szybko zabrała z ziemi człowieka, który za pomocą samochodu i zwycięstw zjednoczył swój kraj, kraj, który kocha go tak samo i pamięta tak samo jak wtedy, kiedy święcił swoje największe triumfy.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze