Grand Prix Węgier 2021 miało być kolejnym w tamtym sezonie pojedynkiem między Maxem Verstappenem a Lewisem Hamiltonem, ale niespodziewanie stało się czymś zupełnie innym. Krótki opad deszczu tuż przed startem wyścigu zmienił wszystko, spowodował chaos i pomógł zwycięzcy, na którego nikt nie stawiał.
Zazwyczaj atmosfera podczas Grand Prix Węgier jest już nieco luźna, jako że jest to ostatni wyścig przed przerwą wakacyjną. W sezonie 2021 jednak napięcie sięgało zenitu.
W poprzednim wyścigu w Silverstone, w końcu doszło do tego, co wielu obserwatorów uważało za nieuniknione. Po wielu starciach koło w koło na przestrzeni tego sezonu, doszło do kolizji dwóch rywali do tytułu. Było to wydarzenie, które wywołało ogromne kontrowersje. Max Verstappen doświadczył poważnej i niebezpiecznej kraksy, po kolizji z samochodem Lewisa Hamiltona w szybkim zakręcie Copse. Red Bull został obciążony sporą stratą pieniężną z powodu rozbitego samochodu, Christian Horner oskarżał Lewisa o celowe działanie, a Helmut Marko domagał się wyższej kary. Red Bull uważał, że kara dziesięciu sekund dla Anglika, który ostatecznie wygrał wyścig, była nie adekwatna. Z drugiej strony wielu zwolenników Hamiltona widziało w tym zdarzeniu zwykły incydent wyścigowy. Na powtórce jednak wyraźnie było widać, że Lewis, nie chcąc ustąpić Verstappenowi, zjechał ze swojej linii jazdy.
Wszystkie oczy były skierowane na Hamiltona i Verstappena. Było prawdopodobne, że dwaj wielcy rywale znów staną obok siebie w pierwszym rzędzie na starcie i stoczą ze sobą zaciętą walkę na pierwszym okrążeniu. Jakie podejście przyjmą obaj zawodnicy? Czy obaj będą równie agresywni jak w Silverstone? Może Max, myśląc o mistrzostwie, tym razem nie będzie już ryzykował, tak bardzo jak dotychczas?
Hungaroring to jeden z ulubionych torów Hamiltona, który tryumfował tu już wcześniej aż 8 razy. Dziewiąty tryumf na tym samym torze byłby absolutnym rekordem. Dodatkowo byłoby to setne zwycięstwo Hamiltona w F1. Dla Red Bulla kolejne zwycięstwo Hamiltona, który w Silverstone świętował, kiedy Verstappen nie opuścił jeszcze szpitala, byłoby trudne do przełknięcia. Bardzo chcieli rewanżu jeszcze przed wakacjami. Mieli poczucie, że klasyfikacja nie odzwierciedlała ich przewagi. Po Silverstone była to już sprawa osobista.
Zacięta walka o mistrzostwo odsuwała w cień inne wątki tego sezonu, ale jednym z najciekawszych było zmniejszenie dystansu między dwójką czołowych zespołów a resztą stawki. Valtteri Bottas i Sergio Perez nadal nie byli w stanie wyprzedzić w klasyfikacji Lando Norrisa z McLarena, a kierowcy Ferrari, Charles Leclerc i Carlos Sainz w poszczególnych wyścigach również potrafili im zagrażać.
Jednym z zawodników, który liczył na Węgrzech na dobry wynik był Fernando Alonso. Powrót Hiszpana do F1 po dwóch latach przerwy spotkał się z mieszanymi reakcjami. Niektórzy uważali, że jego czas minął i czas ustąpić miejsca młodszym. Poprzednie wyścigi w wykonaniu hiszpańskiego mistrza, który właśnie skończył czterdzieści lat udowadniały jednak, że ciągle jest w wielkiej formie.
Po niewyraźnym początku sezonu widać było, że Alonso staje się liderem zespołu Alpine. Jego start w sprincie w Silverstone był prawdziwie mistrzowskim popisem. Punktował w pięciu poprzednich wyścigach, co nie udało się nikomu oprócz Lando Norrisa. Na Hungaroringu Alonso jechał swoje pierwsze Grand Prix jako czterdziestolatek, ale zupełnie nie widać po nim było upływu lat. Jego partner z zespołu Esteban Ocon zaczął sezon bardzo dobrze, ale teraz był w cieniu Fernando.
Kwalifikacje zaczęły się od niemiłej niespodzianki dla George’a Russella, który odpadł w Q1 pierwszy raz w sezonie.
Dwa najlepsze zespoły zdominowały kwalifikacje. Mercedes umieścił swoich zawodników w pierwszym rzędzie, za nimi startowały Red Bulle. Na kolejnych miejscach ustawili się Pierre Gasly, Norris i Leclec. Za nimi znalazły się dwa samochody Alpine Ocona i Alonso. Czołową dziesiątkę zamykał Sebastian Vettel, przed Danielem Ricciardo i Lance’em Strollem
Start miał się odbyć na przesychającym torze, na oponach przejściowych, co całkowicie zniszczyło taktyczne plany zespołów. Przebieg wyścigu zaczynał być wielką niewiadomą, ale nikt nie był przygotowany na to, jak dziwne wydarzenie nastąpią w ciągu najbliższych minut.
Startujący z drugiego miejsca Bottas wystartował źle i spadł jeszcze przed pierwszym zakrętem za oba Red Bulle i Norrisa w McLarenie. Fin, zasłonięty przez Anglika, kompletnie przegapił punkt hamowania i wpakował się w tył McLarena, rozpoczynając reakcję łańcuchową. Norris popchnięty przez auto Bottasa uderzył w Verstppena, a Bottas zdołał zahaczyć jeszcze drugiego Red Bulla Pereza, zanim zatrzymał się na poboczu.
Gasly również musiał użyć pobocza, by ominąć rozbite samochody, których wkrótce jeszcze przybyło. Leclerc i świetnie startujący Ricciardo zobaczyli na moment szansę dostania się na podium, ale ich radość trwała ułamek sekundy, zostali bowiem storpedowani przez Strolla, który popełnił na mokrej nawierzchni podobny błąd, co Bottas. Fin stał się więc odpowiedzialny za wyeliminowanie z walki o zwycięstwo obu Red Bulli, a na drugie miejsce awansował niespodziewanie startujący z ósmego miejsca Ocon. Francuz nie mógł uwierzyć w to co widzi, gdy zobaczył przed sobą pusty tor, po tym jak 6 samochodów przed nim zostało zmiecionych z trasy w tym samym momencie.
Pecha miał za to Alonso, który na zewnętrznej zakrętu musiał ominąć całe zamieszanie i stracił kilka pozycji na rzecz kierowców, którzy na wewnętrznej mieli otwarte wyjście z zakrętu.
Wobec takiego karambolu na torze pojawiła się natychmiast czerwona flaga. Perez, Bottas, Stroll, Norris i Leclerc wycofali się, Verstappen kontynuował w samochodzie pozbawionym w wyniku uderzenia sporej części elementów aerodynamicznych z prawej strony. Ricciardo również zdołał kontynuować wyścig.
Red Bull robił co mógł, ale samochód Maxa nadal nie był w idealnym stanie, kiedy, na dalekiej pozycji, wyjeżdżał z boksu na restart, mający nastąpić ze startu zatrzymanego. Zanosiło się na łatwe zwycięstwo Hamiltona.
Mercedes podjął ostrożną decyzję, by na razie nie zmieniać opon i startować na przejściowych. Ocon zdecydował, że czas od razu założyć slicki i zamiast na pola startowe, skierował się do boksu. Widząc, że Lewis zostaje na torze, Ocon przez sekundę poczuł niepokój, czy nie popełnia błędu i nie marnuje okazji na świetny wynik, jednak szybko oczywiste się stało, że miał rację. Dosłownie wszyscy pozostali zawodnicy poszli jego śladem, co spowodowało kuriozalną sytuację. Na polach startowych pojawił się wyłącznie Hamilton. Mercedes popełnił katastrofalny błąd
W boksie zrobiło się tłoczno, ale wszyscy z wyjątkiem Nikity Mazepina, w którego wjechał Kimi Raikkonen, niszcząc mu przednie zawieszenie, wyjechali z boksów bez problemu. Wyjazd był zamknięty, więc utworzyła się kolejka, na czele której stał Ocon. Zdezorientowany nieco tą sytuacją, ruszający z ostatniego boksu, Russell po prostu ominął kolejkę i wyjechał z alei serwisowej jako pierwszy, ale dyrekcja wyścigu szybko kazała mu wrócić na właściwe miejsce. Michael Masi pozwolił mu oddać pozycje i uniknąć kary.
Hamilton oczywiście musiał zjechać okrążenie później i był mocno zszokowany, gdy uświadomił sobie, że jest ostatni. Ciągle miał szansę na przyzwoity wynik, ale Mercedes mocno utrudnił mu sprawę. Okazja, jaką dał problem obu Red Bulli, mogła zostać zmarnowana. Lewis musiał teraz zacząć żmudny proces przebijania się przez stawkę i na początku szło mu bardzo źle. Potem jednak dzięki wczesnej drugiej zmianie opon, udało mu się pokonać kluczową przeszkodę, jaką był Verstappen i awansować do pierwszej dziesiątki. Od tej pory jego progres był znacznie bardziej widoczny.
Samochód Verstappena był natomiast na tyle złym stanie, że utknął na dobre pod koniec stawki. on W pewnym momencie toczył zacięty pojedynek z Haasem Micka Schumachera, co dla tego ostatniego było szczytowym osiągnięciem sezonu.
Kolejność w czołówce po zjeździe Hamiltona po slicki była zaiste niecodzienna. Ocon, Vettel, Nicholas Latifi, Yuki Tsunoda, Sainz, Alonso i Russell. Czołowa dwójka szybko uciekła Latifiemu, który skutecznie blokował właściwie całą resztę stawki. To bardzo pomogło Lewisowi wykonać tak skuteczny undercut.
Ocon miał w tym wyścigu dwa problemy. Pierwszym był postęp Hamiltona, drugi nazywał się Sebastian Vettel. Szybko okazało się, że w tym wyścigu Aston Martin nie ustępuje Alpine i Vettel przez cały wyścig będzie utrzymywał młodego Francuza pod presją, czekając na swoją szansę.
Po trudnym początku sezonu Vettel zaliczył już kilka dobrych występów i teraz stawał przed szansą zwycięstwa, którego już dawno nie miał okazji zasmakować. Jednak podczas gdy Ocon walczył o swoje pierwsze zwycięstwo, on miał ich już na koncie 53.
Wyprzedzanie na torze nie należy na Węgrzech do łatwych, więc Vettel próbował wykorzystać pit stop, żeby wykonać undercut, ale jego postój nie był idealny. Ocon utrzymał więc pozycję po tym jak zjechał okrążenie później. Seb miał jeszcze szansę wykorzystać nie do końca dogrzane opony Francuza. Łatwo powiedzieć, ale trudno wyprzedzić, zwłaszcza na Węgrzech. Ocon przetrwał i ten atak niemieckiego mistrza. Na pięćdziesiątym okrążeniu Vettel, podczas dublowania Giovinazziego, podjął jeszcze jedną próbę ataku. Była ona bardzo ryzykowna i również nie zakończyła się powodzeniem. W tym momencie Ocon mógł poczuć się pewniej, ale miał w tym wyścigu jeszcze jednego poważnego konkurenta.
Decyzja Mercedesa, by obrać alternatywną strategię z dodatkowym pit stopem i wcześnie skierować Hamiltona do boksu, okazała się strzałem w dziesiątkę. Świeże opony i wolny tor przed nim pozwoliły przedrzeć się przez stawkę i uniknąć blokowania przez innych zawodników. Hamilton dołożył od siebie odważny manewr, którym wyprzedził Tsunodę po zewnętrznej przed zakrętem czwartym.
Gdy Hamilton zjechał ponownie, był już blisko czołówki, ale na mocno zużytych oponach. Teraz na świeżej pośredniej mieszance był bardzo szybki. Realne stało się dogonienie Vettela i Ocona przed końcem wyścigu. Na 20 okrążeń przed końcem miał 25 sekund straty do Francuza. Przed sobą miał jednak jeszcze dwóch innych zawodników. Sainz i Alonso wyprzedzili Latifiego i Tsunodę podczas pit stopów i teraz zajmowali trzecią i czwartą pozycję.
Pierwszym z nich na drodze Hamiltona był Alonso, którego dopadł 15 okrążeń przed końcem, kiedy Hiszpan popełnił błąd w pierwszym zakręcie, po tym jak wprost przed niego wyjechał z boksu Raikkonen.
Fernando dawno nie miał okazji walczyć o pozycję ze swoim dawnym rywalem, więc nie brakowało mu motywacji, ale dodatkową stawką tego starcia było zwycięstwo Ocona. W boksie Alpine wpatrywano się z niepokojem w ekrany. Wiedzieli, że sukces młodego Francuza zależy od postawy jego doświadczonego kolegi zespołowego.
Szybko okazało się, że przed Hamiltonem są bardzo trudne chwile. Lewis próbował wszystkiego, ale Alonso pokazywał cały swój geniusz i doświadczenie, jadąc agresywnie, ale też inteligentnie, doprowadzając swojego rywala na granicę frustracji, gdy jego ataki okrążenie za okrążeniem nie przynosiły skutku. To był legendarny popis defensywnej jazdy.
Dopiero po dziesięciu okrążeniach walki Hamilton zdołał zmusić Alonso do błędu. Przyblokowanie kół na wejściu w pierwszy zakręt wystarczyło, by Lewis wykorzystał okazję. Zostało mu jednak już tylko pięć okrążeń.
Na trzy okrążenia przed końcem, wykorzystując dublowanie Ricciardo, Lewis wyprzedził trzeciego Sainza, dla którego czwarte miejsce i tak było dobrym wynikiem, po tym jak rozbił się w Q2. Jednak Hiszpan mógł zastanawiać się, czy to nie on miałby szansę na swoje pierwsze zwycięstwo, gdyby nie ten wypadek. Alternatywnych scenariuszy mogło być wiele, ale spełnił się ten, którego nikt się nie spodziewał.
Na ostatnim okrążeniu Hamilton widział samochody Vettela i Ocona, do końca walczące o zwycięstwo, tuż przed sobą, ale zabrakło mu czasu. Alonso udało się więc go powstrzymać. Ocon przejechał linię mety jako pierwszy. Pojechał świetny wyścig, przez cały czas utrzymując Vettela za sobą. Nie mógł popełnić żadnego błędu i doskonale wytrzymał presję. Wykorzystał szansę, którą niespodziewanie dostał. Francuski kierowca we francuskim samochodzie z francuskim silnikiem wygrał po raz pierwszy od 1983 roku. Marcin Budkowski stał się przy okazji pierwszym polskim szefem teamu F1, który wygrał wyścig.
Alonso świętował razem z Oconem. Pokazał się tu jako gracz zespołowy. Osiemnaście lat wcześniej na tym torze świętował swoje pierwsze zwycięstwo w F1 dla tego samego teamu. Wtedy nazywającego się Renault. Team z Enstone odniósł zwycięstwo już pod czwartą nazwą. Wcześniej wygrywając jako Benetton, Renault i Lotus.
Świętował też zespół Williamsa, którego samochody dojechały w punktach na ósmej i dziewiątej pozycji, za zawodnikami AlphaTauri, ale przed Verstappenem. Nietypowo wyższą pozycję zajął Latifi.
Russel, który przez radio kazał zespołowi skoncentrować się na wyścigu Latifiego i zaoferował się, że może poświęcić swój wynik, by mu pomóc, nie umiał powstrzymać po wyścigu wzruszenia, wspominając dwa i pół roku ciężkiej pracy.
Ostatecznie wszyscy zawodnicy, oprócz Ocona, mieli przesunąć się w klasyfikacji o jedno miejsce wyżej. Vettel nie cieszył się długo z drugiego miejsca, został bowiem zdyskwalifikowany za niedostateczną ilość paliwa w samochodzie. Podobnie jak obaj kierowcy Williamsa, zatrzymał się podczas rundy honorowej. Wyścig okazał się trudny jeśli chodzi o zużycie paliwa. W przypadku Vettela nie udało się uzyskać potrzebnego wymaganego przepisami litra. Aston Martin uważał, że paliwa było wystarczająco dużo, a winna była awaria pompy, ale protesty nic nie dały.
Red Bull jechał na przerwę wakacyjną pokonany, ale Verstappenowi udało się wywalczyć dwa punkty, który w takim sezonie mogły okazać się bardzo ważne. Hamilton dostał drugie miejsce w prezencie, po dyskwalifikacji Vettela, ale wiedział, że zespół zmarnował szansę na łatwą wygraną.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!