Słynne wyścigi: Grand Prix Sakhiru 2020

Dwa wyścigi w Bahrajnie pod koniec sezonu, kiedy losy mistrzostwa już dawno były rozstrzygnięte, nie zapowiadały dużych emocji. Jednak drugi z nich, rozegrany na, debiutującej w F1, bardzo krótkiej zewnętrznej pętli toru, okazał się prawdziwym klasykiem.

Wyścig tydzień wcześniej nie należał do najbardziej pasjonujących, ale przeszedł do historii z powodu przerażającego wypadku Romaina Grosjeana. Francuz cudem wyszedł cało z wypadku, w którym jego samochód z ogromną szybkością rozbił się o barierę, przebił ją tak, że kokpit utknął w niej, podczas gdy tył samochodu odpadł, powodując pożar. Wieloletnia praca nad bezpieczeństwem samochodów sprawiła, że Francuz, mimo siły uderzenia, nie stracił przytomności i był w stanie samodzielnie wyjść z płonącego samochodu.

Najbardziej przerażający wypadek od wielu lat był nadal tematem kilka dni później, kiedy rozpoczął się kolejny weekend wyścigowy, ale nie był to jedyny temat, po wyjątkowo bogatym w wydarzenia tygodniu. Grand Prix Sakhiru miało być zupełnie wyjątkowym wyścigiem, z powodu absencji Lewisa Hamiltona.

2020, to był sezon, w którym Hamilton całkowicie zdeklasował konkurencję, bijąc przy okazji kolejne rekordy. Właśnie wygrał pięć kolejnych wyścigów z rzędu i gdyby wygrał dwa kolejne, wyrównałby rekord trzynastu zwycięstw w sezonie. Powiększał też swój rekord kolejnych wyścigów ukończonych w punktach. Ostatni raz nie udało mu się to w Grand Prix Austrii dwa lata wcześniej.

Wszystko to jednak stało się nieaktualne przez wielkiego antybohatera tamtego sezonu, czyli Covid-19. To właśnie Hamilton stał się kolejnym po Sergio Perezie i Lance Strollu zawodnikiem, u którego zdiagnozowano tę chorobę i odesłano go na przymusową kwarantannę.

W związku z tym w tempie ekspresowym trzeba było znaleźć zastępstwo. Dla Mercedesa była to szansa, by wypróbować swojego juniora, George’a Russella. Zawodnika, który spędzał już drugi sezon we wlokącym się w ogonie stawki Williamsie. Russell stał się od razu zdecydowanym liderem tego zespołu, pokonując w kwalifikacjach swoich zespołowych partnerów za każdym razem. Nie udało mu się jednak jeszcze zdobyć punktu w F1, choć kilka razy był blisko. Szczególnie bolesny był dla niego wyścig na Imoli, gdy walcząc o punkty, rozbił się podczas fazy samochodu bezpieczeństwa.

Teraz dla Russella nadszedł moment prawdy. George co prawda testował wcześniej dla Mercedesa, ale szybkie przystosowanie się do nowego samochodu nigdy nie jest łatwe. W tym przypadku jednak sama klasa samochodu gwarantowała walkę o czołowe pozycje. Planem minimum z pewnością było dojechanie do mety i zdobycie w końcu pierwszych punktów w F1, jednak Russell z pewnością miał większe ambicje. Stawką było miejsce w zespole Mercedesa. Valtteri Bottas miał już zapewniony kontrakt na kolejny sezon, ale ostatnio nie spisywał się najlepiej. Porównanie z Finem było kluczowe dla reputacji Russella. Gdyby w debiucie wygrał z nim stałby się pewniakiem do miejsca w Mercedesie w sezonie 2022.

Wykorzystanie innej niż dotychczas wersji toru Sakhir sprawiało, że kierowców czekało zupełnie inne wyzwanie niż tydzień wcześniej. Nietypowy układ trasy zdaniem niektórych przypominał obiekt owalny. Naprawdę jednak bardziej przypominał tor Monza, składając się z długich prostych i czterech dohamowań przed wolnymi zakrętami. Różnił się od Monzy przede wszystkim długością. Nietypowo małą jak na Grand Prix Formuły 1. Okrążenie trwało poniżej minuty.

Mimo faktu, że wysoki Russell ledwo mieścił się w swoim Mercedesie, weekend zaczął się dla niego idealnie. Wygrał oba piątkowe treningi, podczas, gdy Bottas miał problemy. To był trudny moment dla Fina, który po raz pierwszy znalazł się w roli lidera zespołu. Musiał pokazać swoją wyższość nad Russellem i udało mu się to w sobotę. W FP3 był już szybszy od Russella, choć wolniejszy od Maxa Verstappena w Red Bullu, który już w poprzednim wyścigu pokazał, że jest w stanie zagrozić Mercedesom. Walka między tymi trzema zawodnikami była zacięta przez całe kwalifikacje. Na krótkiej pętli różnice czasowe były minimalne, ale ostatecznie Bottas zdołał przerwać niewiarygodną serię Russella, pokonując go o 0.26 sekundy, a Verstappena o 0,56 sekundy. Bohaterem kwalifikacji był jednak zawodnik z czwartego miejsca.

Wobec fatalnej postawy Ferrari w poprzedni weekend, a także w Monza, nikt nie spodziewał się dobrego wyniku Charlesa Leclerca, jednak niesamowite okrążenie w Q3 pozwoliło mu wywalczyć czwarte miejsce, podczas gdy jego partner z zespołu, Sebastian Vettel był zaledwie trzynasty. Monakijczyk przez cały sezon uzyskiwał wyniki powyżej możliwości samochodu, ale ten wyczyn był wyjątkowy.

Na piątym miejscu ustawił się Sergio Perez. Zawodnik, któremu tydzień wcześniej podium uciekło przez spektakularną awarię silnika pod koniec wyścigu. Na domiar złego dzięki temu pierwsze podium w karierze wywalczył w końcu Alex Albon, czyli człowiek, z którym Perez rywalizował o miejsce w Red Bullu.

Perez po tym jak bardzo późno dowiedział się, że nie ma dla niego miejsca w zespole Aston Martin, w który przemieniał się Racing Point, przygotowywał się na rok przerwy w startach. Jedynie angaż w Red Bullu mógł go przed tym uchronić, ale Red Bull od lat nie zatrudnił nikogo spoza swojego programu juniorskiego. W Sakhir Albon rozbił się podczas treningu, a potem zakwalifikował się dopiero na 12 miejscu, więc Perez czuł, że ciągle ma szansę.

Musiał jednak udowodnić, że na nią zasłużył, a sezon nie układał się dla niego szczęśliwie. Stracił pracę w zespole, z którym związany był od lat i który pomógł uratować, opuścił dwa wyścigi z powodu zarażenia Covidem-19 i miał za sobą kilka pechowych zdarzeń na torze. Mimo że Racing Point miało często trzeci najsilniejszy samochód w stawce, traciło w klasyfikacji konstruktorów do McLarena 17 punktów, a sam Perez, po awarii w Bahrajnie, stracił czwarte miejsce w klasyfikacji kierowców na rzecz Daniela Ricciardo.

Mimo wszystko forma Pereza pozostawała jednak w skrajnym kontraście wobec formy zawodnika, który wypchnął go z Racing Point (Sebastiana Vettela) a także tego, który zagradzał mu drogę do Red Bulla (Alexandra Albona). Zajmowali oni w tabeli odpowiednio 13 i 9 miejsce.

W Racing Point wiedziano, że koniecznie muszą wykorzystać wyścig w Sakhir. Zupełnie zmarnowali ogromny potencjał samochodu tydzień wcześniej, ale Perez pokazał, że potrafi utrzymać za sobą kierowcę Red Bulla przez cały wyścig.

Na starcie Perez odważnie zaatakował po zewnętrznej, wychodząc przed Leclerca i Verstappena. Russell tymczasem wepchnął się po wewnętrznej przed Bottasa, by objąć prowadzenie. To oznaczało, że młody Brytyjczyk staje się kandydatem do zwycięstwa. Sensacyjny scenariusz stawał się realny.

Bottas musiał nieco odpuścić, by zrobić miejsce Russellowi i miał w efekcie bardzo niepewny wyjazd z pierwszej szykany. Na kolejnej prostej Perez i Verstappen robili wszystko, by go wyprzedzić, a za nimi rozpędzał się też Leclerc.

Verstappen, widząc, że robi się niebezpieczny tłok, odpuścił, chcąc bezpiecznie przejechać pierwsze okrążenie, ale Leclerc, który wiedział, że ta szansa może się nie powtórzyć, miał inne podejście. Hamował maksymalnie późno i znalazł się na kursie kolizyjnym z Perezem. Dwa samochody zderzyły się. Perez się obrócił, Leclerc złamał przednie zawieszenie, a trzecią ofiarą tego zdarzenia stał się Verstappen, który próbując ominąć całe zdarzenie poboczem, trafił na żwirową pułapkę, która posłała go prosto w barierę z opon.

Z tej trójki tylko Perez kontynuował jazdę, ale wyglądało na to, że o dobrym wyniku może zapomnieć. Sergio miał już podobne zdarzenie na pierwszym okrążeniu w Portugalii. Na szczęście dla niego tym razem od razu pojawił się samochód bezpieczeństwa, dzięki temu mógł zmienić opony i dogonić stawkę. Był osiemnasty.

Kolejność z przodu w momencie restartu wyglądała następująco: Russel, Bottas, Carlos Sainz, Daniel Ricciardo, Daniił Kwiat i Lance Stroll. Ta kolejność, po krótkiej walce między Sainzem i Bottasem ustabilizowała się. Najciekawsze rzeczy działy się z tyłu stawki.

Perez bardzo szybko poradził sobie z wolniejszymi zawodnikami i już po dziesięciu okrążeniach dogonił dwóch zawodników walczących o dziesiąte miejsce, czyli Vettela i Albona. Vettel szybko musiał skapitulować, bo jego Ferrari na tym torze w ogóle nie było konkurencyjne, ale Albon okazał się o wiele trudniejszym przeciwnikiem. Perez wyprzedził go w końcu na 21 okrążeniu. Okrążenie wcześniej obaj zawodnicy dopadli Lando Norrisa, który nie radził sobie dobrze na mocno zużytych oponach. Albon wyprzedził go wykorzystując zewnętrzną czwartego zakrętu i potem wewnętrzną zakrętu piątego. Perez natychmiast podążył za nim, a na następnym okrążeniu wyprzedził Albona, takim samym manewrem, jaki ten zastosował na Norrisie. Biorąc pod uwagę, że Perez przebił się na tę pozycję z samego końca, jego porównanie z Albonem wypadło bardzo niekorzystnie dla tego ostatniego.

Po chwili zaczęły się zmiany opon. Jednak nie wszyscy zdecydowali się na zjazd do boksu. Prowadzące Mercedesy pozostały na torze, to samo zrobili Stroll, który jakimś sposobem utrzymywał się na trzeciej pozycji na miękkich oponach, oraz jadący za nim Esteban Ocon w Renault, Perez i Albon. Po przejechaniu ponad czterdziestu okrążeń Stroll i Ocon w końcu zjechali. Ocon zjechał pierwszy, Stroll zareagował okrążenie później. Wyjechał ciągle przed Oconem, ale Francuz natychmiast go wyprzedził, wykorzystując zewnętrzną zakrętu 4 jak wcześniej Albon i Perez. Na tej wersji toru to było najlepsze miejsce do wyprzedzania.

Perez i Albon czekali aż do 47 okrążenia. Założyli opony twarde, by nie zjeżdżać już do końca wyścigu. Prowadzące Mercedesy też obrały tę taktykę. W tym momencie wydawało się, że ich zwycięstwo jest całkowicie niezagrożone. Oprócz Pereza, drugim bohaterem wyścigu był Russell, który kontrolował wyścig bez problemu, a Bottas nie był dla niego żadnym zagrożeniem. Człowiek, który nie zdobył jeszcze w F1 punktu, godnie zastępował Hamiltona. Aż tak dobrego występu się po nim nie spodziewano. To jednak nie miał być dla niego łatwy wyścig.

Chwilę później wirtualny samochód bezpieczeństwa po awarii Nicholasa Latifiego stworzył dobrą okazję do zmiany opon dla jadących na dwa pit stopy. Po chwili w alei serwisowej zrobił się spory tłok. Do boksu podążyli między innymi jadący na trzecim i czwartym miejscu Sainz i Ricciardo, ale oni nie załapali się już na fazę VSC. Pozycje za Mercedesami odzyskali więc kierowcy jadący na jeden pit stop, czyli Ocon, Stroll, Perez i Albon. Z tej grupy Albon został trochę z tyłu, ale Stroll i Perez byli tuż za kierowcą Renault. Ocon w końcu miał w tym sezonie szansę na bardzo dobry wynik.

Stroll naciskał Ocona, ale jednocześnie musiał bronić się przed Perezem. W efekcie popełnił błąd w zakręcie 4 oddając Perezowi czwarte miejsce. Meksykanin okrążenie później przemknął obok Ocona na wyjściu z trzeciego zakrętu i znalazł się na podium. Biorąc pod uwagę przewagę Mercedesów, był to najlepszy możliwy wynik. I udało się go osiągnąć po awansie z samego końca stawki. To był genialny wyścig Pereza, a najlepsze miało dla niego dopiero nadejść.

Zastępujący Russella w Williamsie Jack Aitken radził sobie całkiem przyzwoicie, jadąc przed Kimim Raikkonenem i zastępującym Grosjeana Pietro Fittipaldim. Popełnił jednak błąd w ostatnim zakręcie i obracając się, zawadził przodem samochodu o barierę z opon, rozrzucając po torze części oderwanego przedniego skrzydła. To wymagało wizyty samochodu bezpieczeństwa.

W Mercedesie uznano, że na wszelki wypadek warto zmienić opony na świeży komplet, by nie mieć problemu z kierowcami dysponującymi nowszym ogumieniem, po restarcie. Wydawała się to wtedy rozsądna decyzja. Do boksu udał się też Albon, któremu założono miękkie opony, mające dać mu możliwość wyprzedzania i ataku na czołowe pozycje. Okazało się to dużym błędem, który wyeliminował Albona z walki o podium. Prawdziwa katastrofa nastąpiła jednak w obozie Mercedesa. Oba samochody zjechały jednocześnie. Pierwszy w boksie pojawił się Russell, jednak omyłkowo założono mu opony Bottasa. Gdy do boksu podjechał Fin zauważono błąd i po kilku nerwowych chwilach, które dla Bottasa musiały ciągnąć się w nieskończoność, wypuszczono go z boksu na jego starym zestawie opon twardych. Spadł jednak za Pereza, Ocona i Strolla.

To nie był koniec złych wiadomości, bo teraz Mercedes musiał ściągnąć ponownie do boksu Russella, by założyć mu właściwe opony. Anglik spadł na piąte miejsce za Bottasa, ale przynajmniej miał nowe miękkie opony.

Po restarcie Russellowi zostało 18 okrążeń, by odzyskać zwycięstwo, na które zasługiwał. To już był świetny występ, ale miał szansę stać się prawdziwie legendarnym. Mimo ogromnego pecha, szansa na zwycięstwo była bardzo realna. Nad Bottasem miał przewagę opon, a nad czołową trójką dodatkowo przewagę samochodu. Perez, który znalazł się na pierwszym miejscu i nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, wiedział, że do zwycięstwa jeszcze daleka droga.

Bottas na starych oponach od początku nie był w stanie nawiązać walki z czołową trójką. Na drugim okrążeniu po restarcie popełnił błąd w czwartym zakręcie, który otworzył drogę Russellowi. George wepchnął się przed niego na szybkim łuku przed zakrętem siódmym i po chwili znów był jedyną nadzieją Mercedesa na zwycięstwo. Sfrustrowany Fin na starym komplecie opon był kompletnie bezradny.

Gdy Russell wyprzedził Bottasa natychmiast pokazał na co go stać. Trzy okrążenia później był już drugi. Miał trzy sekundy straty do Pereza na 14 okrążeń do końca.

Perez na pierwszym miejscu nadal jednak czuł się pewny siebie. Przeżył już dużo tego dnia i był zdeterminowany, by utrzymać prowadzenie. Jego samochód prowadził się świetnie. To był jego sto dziewięćdziesiąty wyścig w F1. Nie było wtedy wykluczone że przedostatni. Nikt tak długo nie czekał na pierwsze zwycięstwo. To była prawdziwie niepowtarzalna szansa. Ten wyścig miał dwóch wielkich bohaterów i teraz mieli oni stoczyć pasjonujący pojedynek.

Jednak na osiem okrążeń przed końcem okazało się, że Mercedes może mieć tego dnia jeszcze więcej pecha. Nie dość, że stan  opon Bottasa pogarszał się raptownie i wyprzedzili go kolejno Sainz, Ricciardo, Albon i Kwiat, to na Russella spadł zupełnie niespodziewanie kolejny cios, w postaci przebitej opony. Kolejna wizyta w boksie zepchnęła go na czternaste miejsce, skąd zdołał awansować na dziewiąte, tuż za Bottasem, zdobywając swoje trzy pierwsze punkty w karierze, jeden z nich za najszybsze okrążenie. Marne to było pocieszenie dla kogoś, kto w jednym wyścigu dwa razy tracił szansę na zwycięstwo. Pozostała mu jednak nadzieja, że to nie jego ostatnia szansa w Mercedesie. Nadzieja w pełni uzasadniona. Tym występem pokazał, że to on jest przyszłością teamu.

W momencie gdy Russell zjechał do boksu, Perez i Racing Point wiedzieli już, że ich marzenie staje się rzeczywistością. Po tym jak tydzień wcześniej żaden z ich samochodów nie ukończył wyścigu, po wszystkich zawirowaniach w ich najnowszej historii, teraz w końcu nadszedł ich dzień. Perez niezagrożony dojechał do mety na pierwszym miejscu. Dodatkowym powodem do radości było trzecie miejsce Strolla. To był happy end w sezonie, w którym, mimo świetnych wyników, w zespole atmosfera nie była najlepsza. Sposób potraktowania Pereza, który został bez kontraktu po tym jak był przez lata liderem zespołu, pozostawiał pewien niesmak. Teraz jednak udało im się wspólnie osiągnąć pierwsze zwycięstwo. To było idealne zwieńczenie krótkiej historii Racing Point, przed rozpoczęciem kolejnego rozdziału pod nazwą Aston Martin.

Ocon, który ukończył wyścig jako drugi, też bardzo potrzebował tego sukcesu. Jego pierwsze podium w F1 nadeszło po absencji w sezonie 2019 i trudnym sezonie 2020. Teraz jednak ciężka praca w końcu zaprocentowała.

Po wyścigu świętującego Pereza znalazł Leclerc. Oprócz gratulacji, przeprosił go też za incydent na pierwszym okrążeniu. Charles już wcześniej stał się obiektem krytyki swojego zespołowego partnera, Vettela, za zbyt agresywna jazdę na pierwszym okrążeniu, teraz krytykował go Verstappen. Perez, co zrozumiałe, nie miał już do niego żalu.

Meksykanin nie ukrywał wzruszenia. Natychmiast polecił swojej menedżerce zadzwonić do jego rodziny. Ten wyścig był dla niego jak sen. Mimo koszmarnego początku, w końcu, po wielu latach, wszystko ułożyło się idealnie, by mógł odnieść upragnione zwycięstwo. Nie można powiedzieć, że było to zwycięstwo szczęśliwe. Checo zasłużył na to zwycięstwo jak mało kto i odniósł je w świetnym stylu. Cały padok dołączył do celebracji. To był jeden z tych wyników, który ucieszył cały świat F1.

Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze