Przed Grand Prix Kanady 2007 Lewis Hamilton był już mega gwiazdą i wiedziano, że jego pierwsze zwycięstwo jest kwestią czasu. Jego pojedynek z Fernando Alonso stawał się ozdoba tego klasycznego sezonu, który później miał zostać zdominowany przez kontrowersje. Wyścig w Kanadzie przeszedł też do historii z powodu spektakularnego wypadku Roberta Kubicy. Oprócz tego jednak był świetnym widowiskiem, pełnym niespodziewanych zwrotów akcji.
Lewis Hamilton miał być w sezonie 2007 numerem dwa w McLarenie. Już sam fakt, że debiutował od razu w zespole mającym mistrzowskie ambicje był ogromnym sukcesem Lewisa i pokazywał, że McLaren łączy z nim przyszłość, jednak w powszechnym mniemaniu to Alonso miał być oczywistym liderem zespołu. Miał przecież walczyć o swoje trzecie mistrzostwo z rzędu.
Hamilton w Australii wyprzedził Alonso już w pierwszym zakręcie, pokazując od razu co potrafi, ale w pierwszych dwóch wyścigach Hiszpan był przed nim zarówno w kwalifikacjach, jak i w wyścigu. Lewis był bardzo blisko, ale nie przed Alonso, wydawał się więc idealnym dla niego zespołowym partnerem. Sytuacja jednak szybko miała się zmienić. Po słabszych występach Alonso w Bahrajnie i Hiszpanii, to regularnie finiszujący na podium Hamilton objął prowadzenie w mistrzostwach. W tym momencie pozycja Alonso jako lidera nie była już oczywista, a pozycja Lewisa jako wychowanka zespołu, w kontraście do nowego w zespole Alonso, zaczęła być jego atutem. W Monako wszystko niby wróciło do normy, kiedy Alonso wygrał przed Hamiltonem, ale Lewis głośno wyrażał niezadowolenie, że nie pozwolono mu walczyć z Hiszpanem pod koniec wyścigu.
Kiedy F1 przyjechała do Montrealu, Ron Dennis musiał zdawać sobie sprawę, że sytuacja z jego kierowcami robi się coraz bardziej skomplikowana. Przed wyścigiem obaj mieli tyle samo punktów. O pięć więcej niż Felipe Massa i aż piętnaście więcej, niż, zawodzący po wygraniu otwarcia sezonu, Kimi Raikkonen. Coraz bardziej realny stawał się scenariusz, w którym to Hamilton stawał się głównym konkurentem Alonso do mistrzostwa, przypominało to dawne czasy Ayrtona Senny i Alaina Prosta, które Dennis dobrze pamiętał. Te porównania wydawały się jednak nieco przesadzone, Lewis był przecież debiutantem, który nie wygrał jeszcze żadnego wyścigu.
McLaren również w Kanadzie pokazał swoją przewagę nad rywalami z Ferrari. Znowu, tak jak w Monako, zajęli pierwszy rząd na starcie, ale tym razem pierwszy był Hamilton. Jego pierwsze pole position było kolejnym potwierdzeniem jego klasy.
Ferrari było zawiedzione swoja formą. Raikkonen i Massa zajęli czwarte i piąte miejsce, wyprzedzeni przez Nicka Heidfelda w BMW. Jego zespołowy partner Robert Kubica był zawiedziony dopiero ósmą pozycja i zdeterminowany, by przebić się do przodu. Wysokie jedenaste miejsce zajął Takuma Sato w Super Aguri wyprzedzając między innymi obie Hondy. Ralf Schumacher, Alex Wurz i Heikki Kovalainen niespodziewanie odpadli w Q1. Kovalainen, po wymianie silnika, startował z końca stawki.
Hamilton na starcie obronił się przed Alonso. Przed Hiszpana dodatkowo próbował wbić się Heidfeld. Fernando nie chciał pogodzić się z porażką i odważnie zaatakował po zewnętrznej pierwszego zakrętu, co było fatalnym pomysłem, gdyż nie było tam w ogóle przyczepności. Alonso zniosło na pobocze.
Udało mu się powrócić na tor na trzecim miejscu, co było i tak małym wymiarem kary za tak poważny błąd, jednak był po wymarzony prezent dla Hamiltona, który szybko zaczął oddalać się od Heidfelda. Czwarty był Massa, piąty Nico Rosberg, któremu udało się wyprzedzić Raikkonena, za nimi jechał Giancarlo Fisichella i Kubica, naciskany przez Marka Webbera. Na czwartym okrążeniu Webber podjął próbę wyprzedzania, ale w efekcie obrócił się i stracił kilka pozycji.
Różnica tempa między Hamiltonem i Alonso była szokująco duża, nie dość, że był prawie sekundę szybszy na okrążeniu, to Hiszpan dwukrotnie popełnił błąd w pierwszym zakręcie i ponownie odwiedził trawnik. Za drugim razem spowodowało to, że spadł na czwartą pozycję za Massą. Problemy Hiszpana wynikały z uszkodzeń podłogi na pierwszym zakręcie. Teraz jego samochód prowadził się znacznie gorzej niż ten Hamiltona.
Walka trwała głównie na dalszych pozycjach. Po kolizji Wurza ze Scottem Speedem, która wykluczyła Amerykanina z wyścigu, Austriaka dogonił i wyprzedził Kovalainen.
Po dwudziestu okrążeniach zaczęły się pit stopy. Pierwszy zjechał Heidfeld, okrążenie później Hamilton. Zaraz potem jednak na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, po wypadku Adriana Sutila.
Alonso i Rosberg udali się do boksu, jednak był on już zamknięty. Musieli zjechać, bo kończyło się im paliwo. Reszta kierowców, którym kończyło się paliwo, zjechała razem, gdy otwarto aleję serwisową.
To, że otwarto wjazd do alei serwisowej, nie oznaczało jednak, że otwarty jest wyjazd. Czerwone światło na końcu alei serwisowej paliło się cały czas, kiedy z boksu wyjeżdżali Massa, Fisichella i Kubica. Tylko Polak jednak to zauważył. Kubica zatrzymał się i ruszył gdy zapaliło się zielone, ale wtedy wyminął go rozpędzony Jarno Trulli, co musiało Polaka mocno zdenerwować.
Sytuacja mocno się skomplikowała. Na dwóch pierwszych pozycjach byli Hamilton i Heidfeld, za nimi jechali Alonso i Rosberg, nad którymi wisiała kara za nielegalny pit stop. Następnie cała grupa kierowców z alternatywną strategią, którzy nie byli jeszcze w boksach (Barrichello, Coulthard, Kovalainen, Wurz, Sato, Ralf Schumacher, Webber, a dopiero potem grupa kierowców po pit stopach, prowadzona przez Massę i Fisichellę, nad którymi wisiała kara za nielegalny wyjazd z boksu.
Kubica w wyniku tego był dopiero piętnasty i mocno zirytowany faktem, że znalazł się za Trullim. Jego wyścig po raz kolejny w tym sezonie układał się znacznie gorzej niż jego zespołowemu koledze, pewnie zmierzającemu po podium.
Polak zobaczył swoją szansę na dojeździe do najwolniejszego zakrętu na torze. Przed nawrotem na końcu toru jest prosta, na której da się wyprzedzać. Kubica zaczął wykonywać manewr wcześnie, jeszcze zanim tor się wyprostowuje, po zewnętrznej łagodnego łuku. Trulli nie widział go i też zjechał nieco do zewnętrznej, zawadzając o przednie skrzydło BMW. Jarno nawet nie poczuł kontaktu, ale skrzydło natychmiast oderwało się, posyłając Kubicę prosto na pobocze. W tym miejscu nigdy wcześniej nie było wypadku, łuk był bardzo łagodny i w normalnych okolicznościach nikt nie tracił tu kontroli nad samochodem. Nie było tu strefy bezpieczeństwa tylko ściana.
Kubica miał wyjątkowego pecha. Jego samochód podbiło tak, że nie stracił nic z prędkości. I z szybkością 270 km/h uderzył w betonową barierę. W dodatku uderzył akurat w miejscu gdzie był zjazd serwisowy, więc bariera była ustawiona pod większym kątem do toru. W efekcie siła uderzenia wyniosła aż 75G. Samochód odbił się od bariery i koziołkując pokonał jeszcze 150 metrów zatrzymując się po drugiej stronie toru. Cała trasa na tym odcinku został pokryta odłamkami, co dokładnie było widać z perspektywy jadącego za Kubicą Vitantonio Liuzziego, który nie zdołał uniknąć najechania na sporą część samochodu Polaka.
Samochód bezpieczeństwa wyjechał natychmiast, a oczy wszystkich zwróciły się na Kubicę, który po chwili znieruchomiał w swoim kokpicie, będąc otoczony przez personel medyczny. Kokpit wytrzymał uderzenie, ale oderwany panel nadwozia odsłonił stopy Kubicy, który nie stracił przytomności podczas wypadku. Mechanicy BMW byli jednak przerażeni, tak samo jak kibice. Tak brutalnego uderzenia w betonową barierę nie widziano w F1 od czasu wypadku Ayrtona Senny. Na razie nikt nie wiedział jaki jest stan kierowcy. Karetka zabrała Kubicę z toru, a wyścig trwał dalej.
Podczas fazy samochodu bezpieczeństwa do boksu udała się reszta kierowców, oprócz Anthony’ego Davidsona i Ralfa Schumachera, którzy zajmowali teraz piątą i szóstą pozycję. Za nimi jechali Webber, Massa, Fisichella, Raikkonen i Takuma Sato. Davidson i Sato stanęli przed szansą na punkty dla Super Aguri. W międzyczasie ogłoszono dziesięciosekundowe kary dla Alonso i Rosberga.
Gdy Alonso i Rosberg zjechali, Davidson wyszedł na trzecie miejsce. Wtedy jednak niespodziewanie jego mechanicy zobaczyli go wjeżdżającego bo boksu. Anthony podjął decyzję o zjeździe po tym jak jego samochód zaczął dziwnie się zachowywać podczas poprzedniego okrążenia i kompletnie nie był w stanie wyhamować na ostatniej szykanie. Jak się okazało, przyczyna jego problemów był świstak, który musiał wskoczyć na tor tuż przed jego samochód. To odebrało mu jedyną w życiu prawdziwą szanse na punkty w F1. Był zatankowany do końca wyścigu. Resztę Grand Prix spędził wlokąc się nie w pełni sprawnym samochodem na końcu stawki.
Jego kolega z zespołu, Sato, pokazywał jak dobre jest tego dnia Super Aguri, wyprzedzając Raikkonena, który po kontakcie z Massą na początku wyścigu miał nieco uszkodzone przednie skrzydło. Chwilę po tym Rosberg i Trulli obrócili się w zsynchronizowany sposób w pierwszym zakręcie, ale pojechali dalej. Alonso tymczasem zabrał się ostro za nadrabianie strat i szybko powrócił na punktowane pozycje, gdy skutecznie zaatakował Kovalainena.
Na 20 okrążeń przed końcem na torze ponownie pojawił się samochód bezpieczeństwa, z powodu szczątków przedniego skrzydła, które po torze rozrzucił Christian Albers, gdy ściął szykanę. Wtedy też została w końcu ogłoszona decyzja o dyskwalifikacji Massy i Fisichelli za incydent, o którym część kibiców zdołała już zapomnieć.
Samochód bezpieczeństwa był okazją, by kierowcy, którzy nie zrobili tego wcześniej, wykonali ostatnie pit stopy. Alonso zjeżdżał do boksu niemal dotykając nosem samochodu, poprzedzającego go Raikkonena, co pomogło mu wyprzedzić Fina podczas tankowania.
Samochód bezpieczeństwa mocno zmienił kolejność w stawce. Za Hamiltonem i Heidfeldem jechali teraz Barrichello, Wurz, Liuzzi, Trulli, Kovalainen, Alonso, Raikkonen, Ralf Schumacher i Sato.
Alonso na świeżych oponach jak najszybciej chciał zabrać się za wyprzedzanie, niestety znowu popełnił błąd w pierwszym zakręcie, co sprawiło, że spadł za Raikkonena i Schumachera. Kovalainenowi za to udało się wyjść przed Trulliego. Mniej szczęścia miał Liuzzi, który stał się jedną z ofiar słynnej ściany mistrzów, umiejscowionej za ostatnią szykaną. To wydarzenie spowodowało kolejną fazę samochodu bezpieczeństwa, która dodatkowo przedłużyła się, kiedy Trulli zaskoczył wszystkich rozbijając się, wyjeżdżając z boksu.
Po restarcie Wurz blokował kilku szybszych od niego kierowców. Trzeci Barrichello musiał zjechać do boksu po paliwo i Austriak znalazł się nagle na siedem okrążeń przed końcem, na trzecim miejscu, na torze, na którym debiutował dziesięć lat wcześniej. Udało mu się przetrzymać ataki Kovalainena i teraz miał znowu dobre tempo, jadąc pewnie po podium. Przed wyścigiem Wurz podjął decyzję o odejściu z F1 po sezonie i wiedział, że to pewnie jego ostatnia szansa na podium.
Za Kovalainenem jechali Raikkonen i Alonso, ale nie zachwycali tempem, za to Takuma Sato zaliczał świetny finisz bardzo dobrego weekendu. Po kilku próbach wyprzedził Ralfa i teraz zaczynał doganiać Alonso. Hiszpan był na super miękkich oponach, które były już mocno zużyte. Takuma na twardszej mieszance miał wyraźną przewagę. Zaatakował dwa okrążenia przed końcem. Fernando był bezradny i nie był w stanie obronić swojej szóstej pozycji. To był największy sukces w historii teamu Super Aguri i bardzo trudny moment dla Alonso. To był fatalny weekend dla wszystkich pretendentów do tytułu, oprócz jednego.
Podczas gdy za jego plecami działo się tak dużo, Lewis Hamilton przez cały czas spokojnie kontrolował ten chaotyczny wyścig. Wygrał z łatwością, nie zagrożony przez nikogo. To był szósty wyścig Lewisa w F1. W pierwszym był trzeci, potem cztery razy drugi, teraz wygrał. Żaden inny debiutant nie miał takiego wejścia do F1. Nie pokazał od razu takiej dojrzałości i łatwości w osiąganiu świetnych rezultatów. Mało kto skupiał się na fakcie, że Lewis stał się pierwszym czarnoskórym zwycięzcą w historii Formuły 1, mówiono raczej o jego szansach na mistrzostwo. Można już było powiedzieć głośno, że stał się w tym momencie faworytem. Już wtedy zaczęto zadawać pytanie, czy ten chłopak może stać się największym kierowcą w dziejach. Na jego tle wyjątkowo pechowy występ Alonso wyglądał bardzo źle i mocno osłabiał jego pozycję.
Jeszcze podczas wyścigu na tor dotarła informacja, że Robert Kubica nie odniósł żadnych poważnych obrażeń podczas swojego przerażającego wypadku. Polak uważał, że może bez problemu wystartować już w następny weekend, podczas Grand Prix USA. Nie pozwolono mu jednak na to. Na ten jeden wyścig zastąpił go młody kierowca testowy BMW, Sebastian Vettel.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!