W pasjonującym sezonie 1976 mistrzostwo miało się rozstrzygnąć w ostatnim wyścigu w Japonii. Formuła 1 po raz pierwszy w swojej historii dotarła do Azji. U stóp góry Fuji miał się rozegrać jeden z wyścigów, które przeszły do historii i pamiętane są do dziś.
Po tym jak Niki Lauda powrócił po wypadku, a Jamesowi Huntowi odebrano punkty za Grand Prix Wielkiej Brytanii, wydawało się, że Anglik bezpowrotnie stracił szansę na mistrzostwo. Hunt jednak niespodziewanie wygrał dwa wyścigi w Ameryce Północnej i w Japonii ponownie był faworytem, ale Lauda ciągle miał nad nim przewagę trzech punktów. Austriak powoli odzyskiwał formę po wypadku i w poprzednim wyścigu w Watkins Glen stanął na podium po raz pierwszy od powrotu. Walka miała być wyrównana.
To było pierwsze Grand Prix Japonii i pierwszy azjatycki wyścig w F1. Zainteresowanie w Wielkiej Brytanii było ogromne, BBC transmitowało cały wyścig na żywo, co w tamtych czasach było regułą tylko w przypadku wyścigów w Wielkiej Brytanii i Monako. Również Japońscy kibice dopisali, a w wyścigu miało wystartować kilku japońskich zawodników i japoński samochód Kojima, w którym Masahiro Hasemi zakwalifikował się na dziesiątym miejscu.
Słynący z wyluzowanego trybu życia James Hunt podszedł bardzo poważnie do tego wyścigu. Ekipa McLarena pojawiła się w Japonii wcześniej niż inne, żeby przyzwyczaić się do różnicy czasu. Zatrzymali się w hotelu, w którym nocowały załogi Air France i British Airways. Codziennie pojawiało się kilkanaście nowych stewardess. Co to oznaczało dla Hunta, nie trudno sobie wyobrazić. Przez tydzień praktycznie nie wychodził z łóżka.
Zespół McLarena starał się zdezorientować rywali, stosując grę psychologiczną, na przykład udając, że stosuje specjalną siatkę zabezpieczającą spód samochodu przed rzekomo kruszącym się asfaltem, na co nabrał się Lauda, powodując małą panikę w garażu Ferrari.
Pole position wywalczył co prawda Mario Andretti, ale zaraz za nim ustawili się Hunt i Lauda. Zapowiadał się wielki pojedynek między faworytami, ale wszystko zmieniła pogoda. Po tropikalnej ulewie, która nastąpiła w niedzielę, większość kierowców chciała odwołać wyścig. Tor był zalany wodą i zdecydowanie nie nadawał się, by ścigać się na nim samochodami F1. Jechać chciał oczywiście McLaren, choć Hunt wcale tego pomysłu nie wspierał. Mimo, że mógłby stracić mistrzostwo, stał na stanowisku, że warunki nie pozwalają na start wyścigu.
Mechanicy zespołu Hunta jednak robili wszystko, by doprowadzić do startu. Starali się wszystkimi sposobami ożywić widownię i powstrzymać ją przed opuszczaniem trybun. W końcu zespół odpalił silniki, co kibice potraktowali jako zapowiedź rychłego rozpoczęcia zawodów.
McLaren miał poteżnego sojusznika w osobie Berniego Ecclestone’a, który doskonale wiedział przed jak dużą szansą stoi Formuła 1 w związku z ogromnym zainteresowaniem tym wyścigiem. Bernie wykorzystał ogromne zainteresowanie w Wielkiej Brytanii do podpisania umowy z BBC na cały sezon. Dotychczas umowy podpisywano tylko na konkretne wyścigi. Ta umowa na zawsze zmieniała układ sił i Ecclestone był zdeterminowany, by przeprowadzić wyścig za wszelką cenę. Od powodzenia tego jednego wyścigu zależała przyszłość sportu i odwołanie go byłoby klęską wizerunkową, która byłaby sporą przeszkodą w zdobyciu międzynarodowej widowni telewizyjnej, która, zdaniem Berniego, była kluczowa dla dalszego rozwoju sportu.
W końcu kazano kierowcom ustawić się na polach startowych. Nie dlatego, że warunki uległy poprawie, ale dlatego, że organizatorzy nie mogli czekać dłużej, chcąc skończyć wyścig zanim zrobi się ciemno. Na prostej widoczność nie przekraczała dwustu metrów. Dzisiaj nikt nie pomyślałby nawet o starcie w takiej sytuacji, a przecież F1 była wtedy znacznie bardziej niebezpieczna.
Lauda pamiętał, że na Nurburgringu również go nie posłuchano i nie odwołano wyścigu, co nieomal zakończyło się dla niego tragicznie. Nie ulegało dla niego wątpliwości, że nie warto ryzykować życiem dla mistrzostwa. Wycofał się już po dwóch okrążeniach.
Tak ekstremalne warunki to było dla niego za dużo. Widoczność była niemal zerowa, a tor bardzo śliski. Obrócenie samochodu groziło tym, że jadący z tyłu zawodnicy nie zauważą przeszkody we mgle i uderzą w unieruchomiony na torze pojazd. Lauda wykonał ogromną pracę nad sobą, by wrócić, ale w tych warunkach nie był w stanie zmotywować się do podjęcia ryzyka.
Nie tylko on się wycofał. Jego śladem podążył Emerson Fittipaldi, również często zabierający głos w sprawie poprawy bezpieczeństwa wyścigów. Wycofali się również obaj zawodnicy kierowanego przez Ecclestone’a Brabhama.
Menedżer Ferrari Daniele Audetto zasugerował, by usprawiedliwić się problemami z silnikiem, ale Niki nie wstydził się swojej decyzji. Była dla niego całkowicie racjonalna. Stwierdził, że życie jest ważniejsze niż mistrzostwo. Enzo Ferrari zaakceptował decyzję, ale powiedział Laudzie, że za wczesny powrót był błędem i że gdyby nie wrócił mogliby przynajmniej przegrać z godnością. Ich stosunki zaczęły się już psuć wcześniej, gdy Enzo, nie wierząc w powrót Austriaka, zatrudnił Carlosa Reutemanna. Kolejne afronty wobec Laudy sprawiły w końcu, że rok później Niki opuścił zespół.
Po wycofaniu się Laudy, wszystko zależało już tylko od Hunta i tego jak poradzi sobie w trudnych warunkach. Do mistrzostwa potrzebował zaledwie czwartej pozycji, a długo utrzymywał prowadzenie. W pewnym momencie walkę z nim podjął Vittorio Brambilla, ale James jechał spokojnie i został za to nagrodzony, kiedy Włoch atakując go popełnił błąd i obrócił się. Deszcz w końcu ustał, a tor zaczął przesychać. Opony deszczowe zaczęły się zużywać, a Hunt, mimo sugestii zespołu, ani nie zamierzał zjeżdżać do boksu, ani nie robił dostatecznie dużo, by schładzać opony na mokrych fragmentach toru. Wkrótce zaczął tracić przewagę i zespół mógł mieć już tylko nadzieję, że opony dotrwają do końca.
Na jedenaście okrążeń przed końcem Hunt dał się wyprzedzić Patrickowi Depailler w sześciokołowym Tyrrellu i Andrettiemu, ale nadal kontrolował sytuację. Wtedy jednak, podobnie jak Depailler, zaczął mieć poważne problemy z oponami, które traciły ciśnienie. Najpierw Francuz zjechał do boksu z przebita oponą, potem za nim podążył Hunt z podobnym problemem. Kompletnie zniszczył obie opony z lewej strony. Anglik mógł drogo zapłacić za ignorowanie sugestii teamu. Teraz mechanicy robili co mogli, ale pit stopy w owych czasach nie były tak perfekcyjnie przygotowane jak dzisiaj i trwały znacznie dłużej. Jeden z mechaników musiał sam utrzymywać samochód Hunta nad ziemią, po tym jak zawiódł podnośnik.
Gdy obaj kierowcy wrócili na tor, mieli przed sobą nie tylko Lotusa Andrettiego, który był już daleko z przodu, ale także Surteesa Alana Jonesa, który był teraz drugi i Claya Regazzoniego w Ferrari. Hunt był piąty, na pozycji nie gwarantującej mu mistrzostwa.
Strata do Depaillera była niemożliwa do odrobienia, ale obaj kierowcy zaczęli doganiać znacznie wolniejszych Jonesa i Regazzoniego. Depailler wyszedł na drugie miejsce na trzy okrążenia przed końcem i teraz Hunt musiał wyprzedzić co najmniej Regazzoniego. To, że miał na to szansę, było zasługą bardzo szybkich okrążeń na świeżych oponach. Anglik nie miał już nic do stracenia i postawił wszystko na jedną kartę. Dogonił kierowcę Ferrari w samej końcówce wyścigu. Można się było spodziewać, że kolega zespołowy Laudy zrobi wszystko, by zablokować Hunta, jednak Szwajcar, jadący swój ostatni wyścig dla Ferrari, nie stawiał oporu i przepuścił go na czwarte miejsce, gwarantujące mistrzostwo, pozdrawiając go jeszcze uniesiona dłonią. Decyzja o zwolnieniu Claya po tym sezonie zemściła się na Ferrari bardzo szybko.
Hunt, prezentujący teraz prawdziwie mistrzowskie tempo, zdołał jeszcze wyprzedzić też Jonesa, ale nie wiedział które miejsce zajmuje i zjeżdżając do boksu był załamany, myśląc, że przegrał. W boksie jednak zastał celebrujących mechaników, którzy długo musieli przekonywać go, że rzeczywiście jest trzeci. W ten sposób, po wyjątkowo bogatym w kontrowersje i dramatyczne wydarzenia sezonie, James Hunt zrealizował swój cel i udowodnił wszystkim ostatecznie swój talent, zdobywając mistrzostwo w pierwszym sezonie z McLarenem.
Niki Lauda nie czekał nawet na koniec wyścigu. W drodze na lotnisko słuchał radia, ale gdy miano ogłosić wyniki z toru Fuji, samochód akurat wjechał w tunel, co przerwało transmisję. O swojej przegranej dowiedział się dopiero na lotnisku, kiedy zobaczył miny przedstawicieli Ferrari. Do dziś mówi, że jedyne co go pocieszało to fakt, że to Hunt, którego bardzo szanował i z którym przyjaźnił się podczas wspólnych startów w F2, zdobył tytuł.
W tych okolicznościach mało kto zwrócił uwagę na tryumf Mario Andrettiego. Było to jego drugie zwycięstwo w F1, po rekordowych pięciu latach oczekiwania od pierwszego zwycięstwa w sezonie 1971. Było to też pierwsze od dwóch lat zwycięstwo Lotusa i zapowiedź lepszych czasów zarówno dla teamu jak i Amerykanina.
Na razie jednak świętował McLaren i Hunt, a świętowanie przebiegało w stylu typowym dla lat siedemdziesiątych. Na koniec wieczoru pijani mechanicy McLarena dla żartu owinęli cały parter hotelu kablem, blokując drzwi i okna, a następnie, przez okno na pierwszym piętrze, poszli spać. W ten sposób dobiegł końca jeden z najbardziej dramatycznych sezonów w historii F1. James Hunt, nieco skacowany, powrócił do ojczyzny jako bohater, a brytyjska telewizja do dziś pokazuje każdy wyścig F1.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!