Słynne wyścigi: Grand Prix Portugalii 1984

Szanse, że ktoś jeszcze kiedyś zdobędzie mistrzostwo o 0,5 punktu są raczej małe. A tak właśnie zdarzyło się w sezonie 1984. Tor w Estoril debiutował wtedy w kalendarzu, wyścigiem kończącym sezon. Był to pamiętny debiut. Kibice walczących o tytuł kierowców mieli zapewnione emocje od startu do mety.

Gdy Niki Lauda wrócił do F1 w 1982 roku, wrócił po to, by znów być mistrzem świata. W sezonie 1983 zaangażował się mocno w rozwój nowej konstrukcji Johna Bernarda z silnikiem turbo i na początku kolejnego sezonu dostał samochód, który był najlepszy w stawce. Miał jednak problem. Tuż przed sezonem do teamu dołączył Alain Prost i szybko okazało się, że jest od Laudy po prostu szybszy. W kwalifikacjach pokonywał go regularnie. Na domiar złego Prost zaczął sezon od zwycięstwa, podczas gdy Lauda wycofał się z powodu awarii. Obaj kierowcy ustawiali samochody niemal identycznie i mieli podobny styl jazdy. Niki musiał dać z siebie wszystko w wyścigach, żeby dotrzymać Prostowi kroku, a wyprzedzenie go w przekroju całego sezonu wydawało się niemal niemożliwe.

Jednak Lauda wychodził już w swoim życiu z daleko gorszych opresji i tym razem też ani przez chwilę nie stracił motywacji i wiary w zwycięstwo. Dzięki bezbłędnej jeździe i serii pięciu finiszy w pierwszej dwójce, w tym trzech zwycięstw, w drugiej części sezonu, udało mu się dogonić i wyprzedzić Prosta w klasyfikacji. Przed ostatnim wyścigiem prowadził z przewagą 3,5 punktu. W tamtych czasach za zwycięstwo dostawało się 9 punktów, a 6 za drugie miejsce. Nawet więc, gdyby Prost wygrał, wystarczało mu drugie miejsce, by sięgnąć po mistrzostwo. To był prawdopodobny scenariusz. Od sześciu wyścigów zawsze wygrywał kierowca McLarena, a jeśli był to Prost, Lauda dojeżdżał na drugim miejscu. McLaren, dzięki walce dwóch wspaniałych kierowców, miał za sobą sezon dominacji, jakiej jeszcze nie widziano w F1.

Jednak przed Laudą stało bardzo trudne zadanie. Miał startować zaledwie z jedenastego miejsca, po problemach w piątek i ulewie w sobotę.  Prost startował z drugiej pozycji za Nelsonem Piquetem, który zdobywając dziewiąte pole position w sezonie wyrównał rekord wszechczasów, jednak było to małe pocieszenie, ponieważ tylko dwa razy udało mu się dowieźć pierwsze miejsce do mety. Brazylijczyk przyjaźnił się z Laudą, a w owym czasie nie przepadał za Prostem i przed wyścigiem obiecał Laudzie pomoc, ale na pierwszym okrążeniu najpierw słabo wystartował, a chwilę później się obrócił.

Prowadzenie objął, świetnie startujący z czwartej pozycji Keke Rosberg, a przed Prosta wepchnął się jeszcze, startujący z szóstej pozycji Nigel Mansell. Jednak już po ośmiu okrążeniach Prost wyszedł na prowadzenie, odtąd spokojnie kontrolując wyścig.

Lauda na starcie spadł jeszcze niżej, na trzynaste miejsce. Zdołał jednak uniknąć problemów w chaosie pierwszego okrążenia i miał teraz cały wyścig, by spokojnie i metodycznie przebijać się przez stawkę.

Lauda był bardzo wyrachowanym i taktycznie nastawionym zawodnikiem. W tym wyścigu jednak musiał postawić wszystko na jedną kartę. Jego turbo boost był zepsuty, nie mógł więc korzystać z dodatkowej mocy na prostej. Sprawiało to, że zwykle bardzo proste dla niego podczas wyścigów, wyprzedzanie wolniejszych samochodów, stało się niezwykle trudnym zadaniem. Trzeba było zapomnieć o oszczędzaniu samochodu i podjąć walkę. Wydawało się, że to będzie dzień, w którym Prost w końcu sięgnie po upragnione mistrzostwo, którego już dwa razy był bardzo blisko.

Rosberg po świetnym starcie nie prezentował się już tak dobrze i szybko został wyprzedzony przez Mansella, a także Ayrtona Sennę. Za, prezentującym nienajlepsze tempo, Finem ustawiła się kolejka szybszych samochodów składająca się z Ferrari Michele Alboreto, Tolemana Stefana Johanssona oraz Laudy, który przedostał się już na siódme miejsce. Wkrótce awansował o jeszcze jedna pozycję, ale dość ryzykowny manewr przy wyprzedzaniu Johanssona omal nie zakończył się kraksą. Na szczęście samochód Laudy wyszedł z tego bez szwanku, a jedyna ofiarą było przednie skrzydło Johanssona.

Samochód Laudy, poza problemem z turbosprężarką, był bardzo szybki. Lauda potrafił zbliżać się w zakrętach na tyle, by wykorzystywać aerodynamiczny cień na prostych. Był też świetny na dohamowaniu. Ale problem z mocą na prostych sprawiał, że każdy manewr wyprzedzania był bardzo trudny. Przed sobą miał jeszcze Alboreto, Rosberga, Sennę i Mansella. Trzech pierwszych udało mu się wyprzedzić, ale, gdy w końcu znalazł się na trzecim miejscu, stało się jasne, że jadący na drugim miejscu Mansell jest już poza jego zasięgiem. Wydawało się, że Lauda będzie musiał pogodzić się z porażką. Wtedy jednak Anglik niespodziewanie obrócił się. Stało się jasne, że ma ogromne problemy z hamulcami. Powrócił na tor, ale Niki był już tuż za nim i Mansell był teraz kompletnie bezbronny. Lauda wyprzedził go bez problemu i znalazł się na potrzebnym mu drugim miejscu. Nigel wycofał się chwilę później, a na podium awansował Senna. Z perspektywy czasu trzeba skład tego podium uznać za jeden z najlepszych w historii.

Na dwóch ostatnich okrążeniach z silnika Laudy zaczęły dobiegać dziwne dźwięki i Austriak zwolnił, bojąc się, że mistrzostwo odbierze mu awaria. Samochód jednak nie zawiódł go i dotrwał do mety.

Mantrą Laudy było by nie podejmować zbędnego ryzyka, tylko wygrywać jak najmniejszą potrzebną przewagą. Wygranie mistrzostwa o 0,5 punktu wydawało się doprowadzeniem tej filozofii do ekstremum, ale prawda o tym ostatnim wyścigu w sezonie była taka, że Niki nie zostawił sobie żadnego marginesu i musiał jechać na granicy możliwości swoich i samochodu.  

Zdublowany właśnie Nelson Piquet chciał przekroczyć linię mety obok niego, by mu pogratulować, ale musiał wycofać się z tego pomysły, by nie rozjechać mechaników McLarena, którzy wbiegli na tor. Piquet podjechał do Laudy zaraz potem, chcąc upewnić się czy Lauda jest mistrzem.

Nawet Alain Prost, który musiał być bardzo rozczarowany, że rekordowe siedem zwycięstw w sezonie nie przyniosło mu mistrzostwa, potrafił świętować razem z Laudą. Atmosfera w teamie była wtedy świetna.

Impreza w klubie nocnym trwała do rana, ale lecząc kaca następnego dnia Prost musiał zastanawiać się, co musi zrobić, by w końcu zostać mistrzem świata. Lekcja tego sezonu była bardzo ważna i w przyszłości Prost niejednokrotnie wygrywał nie szybkością, ale właśnie bezbłędną regularnością i taktyką.

Lauda stwierdził, że to mistrzostwo znaczy dla niego najwięcej, bo było najtrudniejsze do osiągnięcia. Pokonanie pod koniec kariery największej gwiazdy nowego pokolenia w takim samym samochodzie i to po powrocie ze sportowej emerytury i dostosowaniu stylu jazdy do zupełnie nowej generacji samochodów, to ogromne osiągnięcie. Już druga w jego karierze historia niewiarygodnego powrotu.

Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze