Słynne wyścigi: Grand Prix Stanów Zjednoczonych 2018

W 2018 Kimi Räikkönen był już od wielu lat ulubieńcem kibiców. Jego druga w karierze przygoda z Ferrari musiała być jednak rozczarowująca dla jego fanów. Przed Grand Prix USA 2018 Kimi nie wygrał od stu trzynastu wyścigów. Wiadomo było już, że za rok odejdzie do znacznie słabszego Saubera. Przed wyścigiem w centrum uwagi był Lewis Hamilton, który miał zapewnić sobie swój piąty tytuł mistrzowski.

Mało kto wątpił w to, że Grand Prix USA będzie sukcesem Lewisa. Z poprzednich sześciu wyścigów na COTA, Anglik wygrał pięć. Tu zapewnił sobie mistrzostwo trzy lata wcześniej, również w poprzednim sezonie jego zwycięstwo w Austin praktycznie rozstrzygnęło rywalizację. Dzięki tryumfowi w Austin Hamilton mógł też osiągnąć coś, co nie udało mu się wcześniej w Silverstone. Wyrównanie rekordu Ayrtona Senny, wygrania tego samego Grand Prix pięć razy z rzędu. Jego fani szykowali się na celebrację.

Nie wszystko jednak zależało od Lewisa. Nawet w przypadku jego zwycięstwa, nie zapewniłby sobie mistrzostwa, gdyby Sebastian Vettel przyjechał na metę drugi. Tutaj swoją rolę do odegrania miał Valtteri Bottas. Mercedes liczył na trzecie podwójne zwycięstwo z rzędu. To właśnie forma Mercedesa była głównym powodem optymizmu fanów Hamiltona.

Ferrari już nie miało realistycznych nadziei na mistrzostwo, więc walczyło głównie o wizerunek. Zwycięstwo i przerwanie złej passy miałoby dla nich duże znaczenie i poprawiłyby bardzo atmosferę w zespole. Chcieli w końcu zaliczyć udany weekend. Ustrzec się niewymuszonych błędów i sprawić, by najnowsze poprawki samochodu wreszcie zaczęły działać.

Właśnie z poprawkami wiązał się pierwszy punkt zwrotny weekendu. Kimi testował w FP1 nową podłogę, ale ostatecznie, być może z powodu braku możliwości ustawienia samochodu w oparciu o dane z deszczowych piątkowych treningów, zdecydowano się na bardzo konserwatywne rozwiązanie, czyli na powrót do specyfikacji z Grand Prix Belgii. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, który natychmiast spowodował powrót do świetnej formy. Tym samym powód kryzysu Ferrari został wyjaśniony. Nowe ulepszenia nie zadziałały, a co więcej, gdyby ich nie wprowadzono, prawdopodobnie Ferrari byłoby znacznie bardziej konkurencyjne podczas poprzedzających Grand Prix USA wyścigów.

Deszczowy piątek przyniósł też jednak złe wieści dla włoskiego zespołu. Trywialny incydent, podczas zupełnie pozbawionego znaczenia piątkowego treningu, spowodował karę trzech pozycji na starcie dla Vettela, po tym jak nie zwolnił on odpowiednio, gdy pokazano czerwoną flagę. Było to postrzegane jako ostateczny cios dla mistrzowskich aspiracji Niemca. Mistrzostwo Hamiltona było już niemal zapewnione.

Mercedes wybrał opony supermiękkie (w przeciwieństwie do ultramiękkich) w Q2, żeby mieć teoretycznie korzystniejszą taktykę na wyścig. Problem polegał na tym, że poziom zużycia opon był po deszczowym piątku totalną zagadką, a start Mercedesów na wolniejszej mieszance, dawał niespodziewanie Räikkönenowi, w bardzo szybkim samochodzie, szansę na zyskanie pozycji po starcie.

W kwalifikacjach Ferrari pokazało szybkość na prostych, wobec której Mercedes okazał się kompletnie bezradny. Niemiecki zespół miał powody do zmartwień, ale uratował ich rozstrzygający atut w postaci Hamiltona. Na przesychającym torze Lewis pokazał jeszcze raz klasę.

Vettel i Kimi byli bardzo blisko, ale znowu czegoś zabrakło. Odpowiednio sześciu i siedmiu setnych sekundy. Znowu kierowcy zrobili różnicę. Zwłaszcza Vettel, który wyraźnie zepsuł ostatni zakręt, był niepocieszony. Dodatkowo w wyniku jego błędu z treningów, ustawienie na starcie zupełnie nie odzwierciedlało potencjału Ferrari, które znowu, po raz pierwszy od dawna, było w Austin najszybsze w stawce.

W niedzielę po raz pierwszy w ten weekend wyszło słońce. Spowodowało to drastyczną zmianę temperatury toru. Zachowanie opon w takich warunkach było wielką niewiadomą. Räikkönen miał stoczyć z Hamiltonem walkę na pierwszym zakręcie. Problem polegał na tym, że Fin od dwóch sezonów, nie potrafił ani razu zyskać pozycji na pierwszym okrążeniu. Tym razem jednak kombinacja supermiękkich opon i mocy Ferrari sprawiła, że Lewis nie zdołał zablokować Kimiego, który natychmiast objął prowadzenie.

Vettel starał się jak najszybciej nadrabiać straty, jednak, po tym jak wyprzedził Daniela Ricciardo, przegapił nieco moment hamowania, dając Australijczykowi szansę na rewanż w następnej sekcji zakrętów.

Chwilę później, już trzeci raz w ciągu ostatnich kilku tygodni kibice zobaczyli samochód Vettela obracający się wokół własnej osi po kontakcie z innym zawodnikiem, tym razem Ricciardo. Uznano to za incydent wyścigowy, ale Sebastian mógł być zły na siebie. Po raz kolejny jego atak okazał się niezdarny i miał dla niego bardzo przykre konsekwencje. Seb przechodził kryzys, który przypominał to, co przechodził na początku tamtego sezonu Max Verstappen, ale miał on potrwać znacznie dłużej. W Austin błąd zabolał, tym bardziej że istniała realna szansa na zwycięstwo. Miało się bowiem okazać, że Mercedes miał przed sobą wyjątkowo trudny wyścig.

Jedyną nadzieją Ferrari stał się Kimi, który, tak jak wcześniej w Monza, miał stoczyć walkę z Hamiltonem. Trzeci był Bottas, dalej jechali Nico Hulkenberg i Carlos Sainz. Bardzo szybko tuż za samochodami Renault, które niespodziewanie w Austin powróciły do formy, znalazł się Verstappen. Holender, w wyniku błędu w Q2, kiedy uszkodził zawieszenie o krawężnik i kary za wymianę skrzyni biegów, startował z osiemnastego miejsca, ale po pierwszym okrążeniu był już dziewiąty. Vettel również szybko nadrabiał straty, co było kolejnym dowodem na ogromną przewagę pierwszej trójki konstruktorów nad resztą stawki.

Gdy na dziewiątym okrążeniu tradycyjnej awarii uległ silnik w samochodzie Ricciardo, Verstappen był już przed zawodnikami Renault i zastąpił go na czwartym miejscu. Australijczyka nadal nie opuszczał pech. Oprócz swoich dwóch wygranych, nie był jeszcze w tamtym sezonie na podium, a w Austin miał naprawdę dużą szansę nawet na zwycięstwo, co potwierdziła później szybkość Verstappena.

Räikkönen prowadził, a Hamilton nie mógł utrzymać się za nim, nie niszcząc opon, co sprowokowało taktyków Mercedesa do przyjęcia ryzykownej strategii, by odmienić losy wyścigu. Hamilton był nieco zaskoczony decyzją o bardzo szybkim zjeździe do boksu, na jedenastym okrążeniu, podczas fazy wirtualnego samochodu bezpieczeństwa, po awarii Ricciardo. Skazało go to na strategię na dwa pit stopy. Chodziło o to, by podjąć decyzje inną niż Räikkönen, by nie jechać tuż za nim. Ferrari obawiało się takiej strategii Mercedesa. Kimi nawet delikatnie zamarkował swój zjazd do boksu, żeby sprowokować Lewisa do pozostania na torze.

Hamilton zaczął szybko doganiać Kimiego i wydawało się, że było to dobre posunięcie, jednak z perspektywy Anglika wyglądało to inaczej. Musiał gonić Kimiego niszcząc swoje opony. Fin umiejętnie blokował go przez parę okrążeń, sprawiając, że Anglik tracił cenne sekundy, po czym sam zjechał na pit stop i na świeżych oponach zaczął wykręcać szybsze od Hamiltona czasy.

Z perspektywy czasu lepiej być może lepiej byłoby oszczędzać opony i czekać na zjazd do boksu Kimiego. Zamiast tego Fin dostał możliwość jazdy bez presji ze strony Hamiltona, co pozwoliło mu optymalnie zarządzać oponami podczas jazdy na ultramiękkiej mieszance. Sprawiło to, że stał się faworytem do zwycięstwa.

Następnym wydarzeniem, które pomogło Kimiemu, był pit stop Bottasa, który dał się podciąć Verstappenowi. Max jechał perfekcyjny wyścig i po swoim pit stopie znalazł się na trzecim miejscu.

Hamilton ciągle miał kilkanaście sekund przewagi na prowadzeniu i kuszącym pomysłem byłaby próba dojechania do mety bez drugiego pit stopu. Jednak zarówno stan jego opon jak i przewaga Ferrari na prostych, nie pozostawiały wątpliwości, że nie udałoby mu się w ten sposób utrzymać prowadzenia do końca. Lewis nie oszczędzał więc opon, utrzymując przez jakiś czas przewagę, ale po trzydziestym okrążeniu jego czasy zaczęły spadać. Zjechał w końcu po trzydziestym siódmym okrążeniu, spadając za Verstappena i Bottasa,  i wyjeżdżając dwanaście sekund za Kimim. Miał dziewiętnaście okrążeń, żeby wrócić na drugie miejsce.

Hamilton był wtedy najszybszy na torze. Taktyka Mercedesa mogłaby wypalić, gdyby nie obecność Verstappena. Max niespodziewanie czuł się świetnie na supermiękkiej mieszance i cały czas utrzymywał dobre tempo, zbliżając się do, dbającego o stan swoich opon, Kimiego. Lewis z kolei musiał cisnąć, co sprawiało, że jego opony również nie były w najlepszym stanie, kiedy dogonił czołową dwójkę.

Kibice Räikkönena, którzy w większości stracili już dawno nadzieje, że jeszcze kiedyś zobaczą swojego ulubieńca na najwyższym stopniu podium, teraz przeżywali ogromne emocje, bojąc się, że w ostatniej chwili zwycięstwo wymknie mu się z rąk. Dwaj rywale byli blisko, a na cztery okrążenia przed końcem zbliżyli się na tyle, że mogli korzystać z DRS.

Na pięćdziesiątym czwartym z pięćdziesięciu sześciu okrążeń broniący się przed Hamiltonem Verstappen nie najlepiej wyszedł z dwunastego zakrętu na końcu długiej prostej, co dało Lewisowi okazję do ataku. Przez kilka następnych zakrętów jechali obok siebie, ale reputacja Maxa i wiedza, że w kontekście mistrzostwa nie może pozwolić sobie na kolizję, przesądziła, że Lewis zostawił Holendrowi za dużo miejsca w zakręcie szesnastym i w efekcie dał się wypchnąć na zewnętrzną, gdzie nie było przyczepności. W tym momencie było wiadomo, że ze świętowaniem tytułu trzeba będzie jeszcze poczekać. Dla Maxa wygranie pojedynku z Hamiltonem było ukoronowaniem doskonałego wyścigu, w którym był bliski zwycięstwa po starcie z osiemnastej pozycji.

Lewis narzekał na błędną taktykę, ale taktyka na jeden stop nie wypaliła w przypadku Bottasa. Na przedostatnim okrążeniu Valtteri musiał ustąpić Vettelowi, który przecież był w pewnym momencie dopiero piętnasty. Ferrari było po prostu szybsze tego dnia. Gdyby nie dwa błędy, jeden w treningu, drugi na pierwszym okrążeniu, Seb prawie z pewnością wygrałby ten wyścig. Gdyby nie błędy z Włoch i Japonii, miałby jeszcze szansę na mistrzostwo.

Nie tylko Ferrari zanotowało w Austin niespodziewany powrót do formy.  Po kilku słabszych występach, Renault wywalczyło najlepszy wynik w sezonie, zdobywającc szóste i siódme miejsce i miało teraz 22 punkty przewagi nad zespołem Haas w klasyfikacji konstruktorów. Były one tym cenniejsze, że konkurencja miała w Austin spore problemy.

Esteban Ocon był mocno sfrustrowany faktem, że Sainz wyprzedził go na pierwszym okrążeniu poboczem, a kara pięciu sekund, którą Hiszpan za to otrzymał, w ogóle mu nie zaszkodziła. Po wyścigu z pewnością humor Francuza jeszcze się pogorszył, gdy dowiedział się, że to on został zdyskwalifikowany i stracił punkty za ósme miejsce, z powodu przekroczenia przepisów regulujących przepływ paliwa. Z podobnych powodów zdyskwalifikowano też Kevina Magnussena z dziewiątego miejsca. Oznaczało to zero punktów dla Haasa, ponieważ Romain Grosjean był jedną z ofiar bardzo chaotycznego pierwszego okrążenia i nie ukończył wyścigu. Z pewnością mało kto spodziewał się tak katastrofalnego obrotu sprawy w dla Haasa w ich domowym wyścigu.

W wyniku dyskwalifikacji 2 punkty za dziewiąte miejsce zdobył Brendon Hartley, co było jego najlepszym wynikiem w dotychczasowej karierze. Mimo dobrej jazdy, Nowozelandczyk wyglądał w Austin na sfrustrowanego z powodu poczucia, że zespół Toro Rosso już go nie wspiera, aktywnie szukając jego następcy. 

Kimi Räikkönen wywalczył swoje pierwsze od pięciu lat zwycięstwo dokładnie w jedenastą rocznicę zdobycia mistrzostwa świata dla Ferrari. "K***a, w końcu!" – skomentował przez radio. Wydawało się, że może ten jeden raz Kimi przestanie być Icemanem i okaże nieco emocji, ale nic z tego. "Wygrałeś mistrzostwo czy nie?" – spytał Hamiltona, gdy zobaczył go po wyścigu. Wydawał się najmniej podekscytowany ze wszystkich cieszących się z jego zwycięstwa. Wyglądało jakby traktował je po prostu jak kolejny dzień w pracy. Wykonał swoją robotę jak zwykle solidnie, tym razem akurat okoliczności ułożyły się tak, że wystarczyło to na zwycięstwo. Do pewnego stopnia tak wyglądała prawda o tym wyścigu. Ale z perspektywy kibiców wyglądało to zupełnie inaczej. Finisz, kiedy Kimi musiał utrzymać za sobą dwóch wielkich kierowców, do końca walczących o pozycję, był niezwykle emocjonujący i sprawił, że wyczekiwane przez fanów zwycięstwo Fina było jednym z najbardziej zapadających w pamięć momentów tego pełnego wrażeń sezonu.

 

Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze