Grand Prix Kanady w sezonie 2014 przypomniało kibicom, że Formuła 1 bywa nieprzewidywalna. Do tego momentu wszystkie wyścigi odbywały się według jednego scenariusza. Pierwsze dwa miejsca były okupowane przez Mercedesy, reszta kierowców walczyła o trzecie miejsce. Do nieoczekiwanego zbliżenia dwóch światów doszło, kiedy awaria w obu srebrnych samochodach zwolniła ich tempo na tyle, że zaczął im zagrażać peleton. A w nim działo się sporo.
Atmosfera po Grand Prix Monako, kiedy konflikt między Lewisem Hamiltonem a Nico Rosbergiem gwałtownie wybuchł, była w ekipie Mercedesa nadal napięta i Hamilton musiał czuć sporą presję. W Kanadzie miał udowodnić Rosbergowi, że to on zasługuje na prowadzenie w klasyfikacji. Jednak to Nico wygrał kwalifikacje, co musiało być sporym rozczarowaniem dla zwykle bardzo mocnego w Kanadzie Lewisa.
W Kanadzie dużo zależy od silnika, więc zespoły z silnikami Mercedesa szykowały się na szturm na podium, a Red Bull i Ferrari były przygotowane na trudny weekend. Sebastian Vettel uzyskał niespodziewanie trzeci czas, jednak to startujące za nim Williamsy wydawały się faworytami do zajęcia trzeciego miejsca na podium.
Vettelowi na stracie udało się wykorzystać walkę kierowców Mercedesa i odebrać Hamiltonowi drugie miejsce. Zanim Brytyjczyk mógł cokolwiek na to poradzić, na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa. Max Chilton po raz pierwszy w swojej karierze nie ukończył wyścigu i zrobił to w sposób spektakularny, wjeżdżając w swojego zespołowego kolegę Julesa Bianchiego, już na trzecim zakręcie wyścigu. Dla zespołu Marussi był to po wielkim sukcesie w Monako trudny powrót do rzeczywistości.
Hamilton po restarcie szybko wyprzedził Vettela i tradycyjny pojedynek Mercedesów mógł się rozpocząć. Po pierwszych pit stopach wydawało się, ze Hamilton jest dostatecznie blisko, by zaatakować. Na 25 okrążeniu nastąpiło zdarzenie, które byłoby najgoręcej dyskutowanym po wyścigu momentem, gdyby nie przyćmiły go późniejsze wydarzenia. Rosberg hamował za późno przed szykaną, zablokował koła i ratując się ściął szykanę. W efekcie zyskał prawie sekundę nad zbliżającym się Lewisem. Nie został jednak za to ukarany. Była to kontrowersyjna decyzja, ale szybko okazało się, że niewiele by od niej zależało. Nie był to bowiem kolejny wyścig, który kierowcy Mercedesa mieli rozstrzygnąć między sobą. Obaj kierowcy niemal równocześnie zaczęli mieć problemy z systemem MGU-K., którego awaria, odebrała zawodnikom Mercedesa około 160 KM mocy.
Po następnej serii pit stopów Lewis wyjechał na tor przed Rosbergiem, ale nie był to powód do świętowania. Przed nimi był Williams Felipe Massy, który jeszcze nie zjechał po raz drugi i mimo sfatygowanych opon zaczął się od Mercedesów oddalać. Oba samochody zaczęły mieć dodatkowo poważne problemy z przegrzewającymi się hamulcami, co było pokłosiem problemów z MGU-K, wykorzystującym energię generowaną podczas hamowania. Pierwszy zaczął mieć z nimi problemy Lewis. Najpierw omal nie wypadł z trasy na ciasnym nawrocie przed długa prostą, potem, walcząc z Rosbergiem, ściął szykanę w identyczny sposób, co wcześniej Nico. Tym samochodem nie dało się dalej jechać. Lewis wycofał się okrążenie później. Nico przykazano oszczędzać hamulce i starać się dojechać do mety.
Wobec kłopotów Mercedesa głównym faworytem wyścigu powinien być Williams. Jednak za Mercedesami podążał Sergio Perez. Force India wybrało taktykę na jedną zmianę. Okazała się bardzo skuteczna, ponieważ moc Mercedesa uniemożliwiała Red Bullom wyprzedzenie bolidów Force India na prostej. Za Perezem jechał Daniel Ricciardo, który wyprzedził Vettela, Valtteriego Bottasa i Nico Hulkenbrga, wykręcając bardzo szybkie okrążenia tuż przed zjazdem na pit stop. Sebastianowi udał się undercut na blokującym go Hulkenbergu, ale stracił pozycję na rzecz zespołowego kolegi. Red Bulle radziły sobie w wyścigu znacznie lepiej niż Williamsy. Po drugim pit stopie Felipe Massa wyjechał za Hulkenbergiem i próbującym go wyprzedzić Bottasem. Williamsy zajmowały więc rozczarowujące pozycje 7 i 8, ale świeże opony w samochodzie Massy były ich atutem. Brazylijczyk był w tym momencie zdecydowanie najszybszym zawodnikiem na torze. Bottas szybko dostał polecenie przepuszczenia swojego zespołowego kolegi. Co by było, gdyby dostał je trochę wcześniej? Tego nie dowiemy się nigdy. W każdym razie sposób w jaki Bottas przepuścił Massę na pewno zasługiwał na pochwałę. Zaatakował Hulkenberga spychając go z idealnego toru jazdy. Massa skorzystał z otwierającej się przed nim luki, wyprzedził Bottasa i wykorzystał lepszą trakcję na wyjściu z zakrętu by na prostej dopaść również Hulkenberga. Teraz mógł pokazać swoja prawdziwą szybkość. Szybko doganiał prowadzącą grupę i na 8 okrążeń przed końcem mógł po raz pierwszy włączyć DRS.
Gdy Massa dołączył do czołówki, Rosberg nadal prowadził. Jak było to możliwe? Jadący za nim Perez również miał problemy. Jego DRS nie działał i jego opony były w coraz gorszym stanie. Za to silnik Mercedesa w jego samochodzie działał świetnie, co sprawiało, że na prostej pozostawał nie do wyprzedzenia dla znacznie szybszych w zakrętach Red Bulli. Meksykanin skupił się więc na oszczędzaniu opon i trzymaniu za sobą Ricciardo i z pewnością najbardziej sfrustrowanego wymykającym mu się z rąk zwycięstwem Vettela. Massa szybko stracił rozpęd. Wyprzedzenie Vettela okazało się być bardzo trudnym zadaniem. Felipe spędzał oglądając tylne skrzydło Red Bulla okrążenie za okrążeniem, czując jak jego opony stopniowo tracą przewagę przyczepności. Jego problemy były jednak niczym wobec tych Pereza. Kiedy w samochodzie Meksykanina zaczęły się dodatkowo problemy z tylnymi hamulcami, stało się jasne jak trudnym zadaniem będzie utrzymanie miejsca na podium do końca wyścigu.
Ricciardo chciał czegoś więcej niż miejsca na podium i nie mógł czekać dłużej. Na 5 okrążeń przed końcem zdecydował się na ryzykowny manewr po zewnętrznej pierwszego zakrętu. Niewiele brakowało by skończyło się to bardzo źle. Wyjechał dwoma kołami na trawę, ale opanował samochód i przejął druga pozycję. Przed nim był już tylko Rosberg i dostatecznie dużo czasu, by jego okaleczony Mercedes stał się łatwym łupem dwa okrążenia później.
Vettel nie mógł się włączyć do tej walki, ale zdołał zająć należne mu miejsce na podium dopadając Pereza przed wejściem w szykanę na przedostatnim okrążeniu. Massa wiedział, że to jego ostatnia szansa i zaatakował po wewnętrznej w pierwszym zakręcie. Ułamek sekundy później wjeżdżający w pierwszy zakręt Vettel gwałtownie zahamował kiedy pozbawiony przedniego koła Williams Massy z ogromną prędkością przeleciał centymetry przed jego przednim skrzydłem by po chwili z impetem uderzyć w barierę z opon. Samochód Pereza stał obok również wbity w barierę. Gdy opadł kurz a trybuny odetchnęły widząc, że obaj kierowcy wyszli z tego bez szwanku, stało się jasne, że wyścig jest skończony. Na tor wyjechały samochody medyczne i samochód bezpieczeństwa, a w Red Bullu mogła się zacząć celebracja sensacyjnego wyniku, którego nikt się nie spodziewał.
Daniel Ricciardo wygrał na torze, na którym nikt nie spodziewał się dobrego występu Red Bulla. To nie było szczęśliwe zwycięstwo, lecz wywalczone w wielkim stylu. Najpierw oszczędzanie opon i wykorzystywanie właściwych momentów, by cisnąć, co w połączeniu z optymalną taktyką, pozwoliło znaleźć się przed Massą, Bottasem, Hulkenbergiem i Vettelem. Potem cierpliwa jazda za Perezem w oczekiwaniu na dogodny moment. Niezwykle odważny i bardzo skuteczny manewr, kiedy ten moment nadszedł. W końcu zimna krew, kiedy dogonił i bez problemu wyprzedził Rosberga. Ricciardo pokazywał rewelacyjną formę od początku sezonu i zwycięstwo w Kanadzie było ostatecznym potwierdzeniem narodzin nowej gwiazdy F1.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!