Grand Prix Monako 1984 przeszło do legendy z wielu powodów. Był to jeden z bardziej szalonych wyścigów w historii księstwa, ale też bardzo ważny moment w historii F1. To właśnie wtedy świat po raz pierwszy zobaczył ogromny talent Ayrtona Senny. Był to jeden z najlepszych w historii pokazów doskonałej jazdy w wyjątkowo ekstremalnym deszczu. Od tego momentu Senna stał się w powszechnej świadomości genialnym kierowcą i przyszłym wielkim mistrzem.
Grand Prix Monako było szóstym wyścigiem w sezonie 1984. Wcześniej, jadący dla McLarena, Niki Lauda i Alain Prost stali się faworytami do mistrzostwa wygrywając po dwa wyścigi. Nikt inny nie mógł zbliżyć się do ich regularności i wyścigowego tempa.
Pierwszym pamiętnym zdarzeniem weekendu w Monako był wypadek Martina Brundle’a na treningu, w zakręcie Tabac. Samochód Anglika po uderzeniu w barierę przewrócił się, tak że Brundle uderzył kaskiem w asfalt. Wrócił do boksu o własnych siłach, ale kiedy okazało się, że nie pamięta jak się tam dostał, doktor Sid Watkins zakazał mu startu.
Pole position wywalczył Prost. Drugie miejsce zajął Nigel Mansell. Anglik, który po raz pierwszy w karierze dysponował naprawdę niezłym samochodem, pokazał w kwalifikacjach, że należy do najzdolniejszych kierowców swojego pokolenia. Następne miejsca zajęli zawodnicy Ferrari i Renault. Z siódmego miejsca niespodziewanie startował Andrea de Cesaris w samochodzie Ligier, wyprzedzając trzech mistrzów, Laudę, Nelsona Piqueta i Keke Rosberga. Zadowolony ze swojej pozycji nie mógł być Ayrton Senna, który był zaledwie trzynasty.
Liczbę startujących ograniczono do dwudziestu. Spowodowało to, że Eddie Cheever i Thierry Boutsen niespodziewanie nie zdołali się zakwalifikować. Samochodom z silnikami turbo nie było w Monako łatwo. BMW specjalnie ograniczyło moc silników, by ułatwić kierowcom panowanie nad samochodami. Tym bardziej szkoda było zmarnowanej szansy Brundle’a. Jego Tyrrell był jedynym samochodem w stawce ze starym silnikiem Cosworth. Jego partner Stefan Bellof startował z ostatniej pozycji. Wydawało się, że Tyrrell zmarnuje swoją szansę, ale pomogła mu pogoda.
W niedzielę spadł deszcz. Tor był całkowicie pokryty wodą. Dotyczyło to nawet tunelu. Po interwencji trasę w tunelu Laudy też podlano, by ułatwić przejazd samochodom na deszczówkach. Widoczność była niemal zerowa.
Wyścig od początku był pełen wydarzeń. Kierowcy Renault, Derek Warwick i Patrick Tambay, odpadli już na pierwszym zakręcie. Tambay złamał nogę i musiał opuścić następny wyścig, Warwick również wyszedł z samochodu kulejąc. Rene Arnoux i Michele Alboreto w Ferrari utrzymali na starcie trzecią i czwartą pozycję, za nimi jechali Lauda i Rosberg.
Mansell trzymał się tuż za Prostem i kiedy ten zaczął mieć problemy z silnikiem, Anglik stał się najszybszy na torze. Wyprzedził Francuza na jedenastym okrążeniu i po raz pierwszy w karierze znalazł się na prowadzeniu. Szybko zaczął powiększać przewagę. W międzyczasie Lauda zdołał wyprzedzić obu kierowców Ferrari. Alboreto wkrótce wypadł z czołówki po obróceniu samochodu w Mirabeu. Na szóstym miejscu, tuż za Rosbergiem, pojawił się wtedy młody Ayrton Senna. Jadąc za Finem był bliski zakończenia wyścigu, gdy oślepiony wodą źle wjechał w szykanę. Siódmy był Manfred Winkelhock w ATS, a Stefan Bellof był już ósmy. Niemiec perfekcyjnie wykorzystywał możliwości swojego samochodu na mokrej nawierzchni i problemy innych.
Radość Mansella z prowadzenia nie trwała długo. Zaledwie po kilku okrążeniach w roli lidera wyścigu popełnił błąd przy wejściu w Massenet, wpadł w poślizg i zawadził prawym tylnym kołem o barierę, łamiąc zawieszenie. Na pierwsze zwycięstwo Nigela jego fani musieli jeszcze poczekać.
Po wypadnięciu Mansella, Prost odziedziczył pozornie bezpieczne prowadzenie, ale Senna i Bellof pokazywali, że Francuz nie może być jeszcze pewny zwycięstwa. Brazylijczyk wyprzedzał kolejnych zawodników i w końcu dopadł Laudę przed zakrętem Sainte Devote. Ten manewr na wielkim Austriackim mistrzu był czymś, czego nikt się nie spodziewał, ale Senna dopiero zaczynał pokazywać na co go stać w tym wyścigu. Stało się jasne, że będzie walczył o zwycięstwo.
W tym czasie Stefan Bellof musiał sobie jeszcze poradzić z Rosbergiem, Arnoux i Laudą. Austriak ułatwił mu zadanie wpadając w poślizg w Cassino na dwudziestym trzecim okrążeniu i w konsekwencji odpadając z wyścigu, Niemiec był wtedy już tuż za Arnoux, po wyprzedzeniu Rosberga przy wyjściu z tunelu. Był zdecydowanie szybszy od wszystkich samochodów z silnikami Turbo. Francuz okazał się jednak trudną przeszkodą. Gdy Bellof wyprzedzał go, omal nie doszło do kolizji.
Po wyprzedzeniu Laudy, Senna tracił ponad pół minuty do Prosta. Francuz wydawał się mieć zwycięstwo w kieszeni. Jednak Brazylijczyk nie zamierzał zadowalać się drugim miejscem i prezentował rewelacyjne jak na te warunki tempo, zbliżając się coraz bardziej. Gdy Bellof w końcu poradził sobie z Arnoux, w pełni pokazał możliwości swojego Tyrrella i również zaczął zbliżać się do prowadzącej dwójki.
Senna i Bellof w deszczu pokazywali fantastyczna jazdę, która musiała spowodować zachwyt komentatorów i zwrócić uwagę szefów największych teamów. Brazylijczyk był wschodzącą gwiazdą F1. Niedawno zwrócił na siebie uwagę wygrywając pokazowy wyścig, w którym kierowcy F1 ścigali się samochodami DTM na nowo otwartym Nurburgringu. Jazda Senny robiła jeszcze większe wrażenie niż popisy Bellofa, gdyż jego samochód, nowy, jadący dopiero swój drugi wyścig, model Tolemana, był znacznie trudniejszy w prowadzeniu niż sprawdzona konstrukcja Tyrrella z silnikiem Coswortha. Bellof nie musiał się martwić o opóźnienie Turbo, co dawało mu dużą przewagę, a brak mocy, na tym torze i w tych warunkach, nie był żadnym problemem.
Deszcz padał coraz bardziej. Senna zbliżał się do Prosta o cztery sekundy na okrążeniu. Francuz zaczął gestykulować, starając się spowodować szybszy koniec wyścigu. Z pewnością były to jedne z najgorszych warunków w historii, z drugiej strony jednak nie były wiele gorsze od tych, które panowały na początku wyścigu. Teraz, gdy stawka się rozciągnęła, na torze, na którym prędkości nie są duże i nie ma problemu z odprowadzaniem wody, decyzja o skróceniu zawodów nie była wcale oczywista.
Jacky Ickx, który pełnił rolę kierownika wyścigu, zdecydował się jednak zakończyć zawody przed czasem. Zrobił to w idealnym dla Prosta momencie. Na następnym okrążeniu Senna by go dogonił. Fakt, że Ickx był francuskojęzycznym Belgiem współpracującym z Porsche, a cała rzecz miała miejsce w francuskojęzycznym Monako, stawiał całą historię w dwuznacznym świetle. Dla Senny i jego fanów sprawa była oczywista. Brazylijczykowi odebrano zwycięstwo. Senna minął Prosta, kiedy ten zatrzymał się przed flagą w szachownicę. Nie miało to znaczenia, liczyła się kolejność na poprzednim okrążeniu. Brazylijczyk jednak rozpoczął rundę honorową pozdrawiając tłumy jak zwycięzca. Nie ważne, że dostał za ten wyścig marne trzy punkty. Wygrał tego dnia znacznie więcej. Stał się tym, kim zawsze chciał być. Wielką gwiazdą F1. Dla Bellofa historia okazała się mniej łaskawa. Podium zostało mu później odebrane po dyskwalifikacji zespołu Tyrrella z całego sezonu. Mimo ogromnego talentu, w swoim zbyt krótkim życiu nie miał już później okazji, by walczyć w czołówce F1.
Z powodu nie przejechania wymaganego dystansu, punkty podzielono na pół. Prost wywalczył więc 4,5 punktu za swoje zwycięstwo. Na koniec sezonu okazało się to mieć duże znaczenie. Możliwe, że gdyby Jacky Ickx podjął inną decyzję, historia F1 wyglądałaby nieco inaczej.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!