11 maja 2000 roku w berlińskim Atrium Deutsche Bahn ogłoszono narodziny nowej ery w niemieckich wyścigach samochodowych. Po czterech latach nieobecności na torach, DTM powróciła jako Deutsche Tourenwagen Masters. Ale zanim doszło do wielkiej prezentacji z udziałem czołowych kierowców i szefów sportowych wielkich marek, przez trzy lata w tajemnicy toczyły się intensywne prace nad reaktywacją serii, która wcześniej uległa samounicestwieniu pod ciężarem kosztów.
Koniec starej DTM i czas przejściowy
W 1996 roku, po 13 latach istnienia, DTM i jej międzynarodowa kontynuacja ITC zakończyły działalność. Przyczyną była astronomiczna eskalacja kosztów, która doprowadziła do utraty wsparcia nawet ze strony największych producentów. W ich miejsce pojawiła się Super Tourenwagen Cup (STW), seria oparta na 2-litrowych, przednionapędowych autach. Choć STW oferowała zaciętą rywalizację, nie potrafiła porwać fanów, przyzwyczajonych do brutalnych, widowiskowych maszyn starej DTM.
„Te auta nie są spektakularne, nic z nich nie bije”
– mówili kibice. Podobnie ocenił to reżyser transmisji Bernd Krämer: „Za mało hałasu, za mało dymu, za mało emocji. Te samochody są zbyt grzeczne”
.
Były kierowca DTM i komentator telewizyjny Christian Danner nie przebierał w słowach, określając auta STW jako „katastrofę z punktu widzenia fizyki jazdy”
.
Spisek w cieniu STW
Już w 1997 roku, w ukryciu przed władzami STW, rozpoczęto pierwsze nieoficjalne rozmowy o przywróceniu DTM. Głównym celem było stworzenie nowej serii z tylnonapędowymi samochodami, mocnymi silnikami V8, efektownym wyglądem – ale bez kosztowej pułapki, która pogrążyła poprzednią DTM.
Wiosną 1998 roku działania przybrały realny kształt. W Stuttgarcie, w Bierhaus West, odbyło się kluczowe spotkanie z udziałem sportowego szefa Mercedesa – Norberta Hauga – oraz Volkera Strycka z Opla. Haug był ostrożny, ale zadeklarował chęć dalszego śledzenia projektu.
Wkrótce zdefiniowano wstępne założenia techniczne: 4-litrowe silniki V8, obowiązkowy napęd na tył, nadwozia typu coupé. Powstały pierwsze szkice sylwetek aut Opla i Mercedesa.
Walka o producentów
Twórcy nowej DTM próbowali zainteresować również inne marki: BMW, Audi, Porsche, Volvo, Toyotę, Forda i Volkswagena. BMW wyraziło umiarkowane zainteresowanie, ale ze względu na napięte relacje z dawnym kierownictwem ITR nie zdecydowało się na powrót. Jeszcze bardziej zdecydowany był szef Audi Sport dr Wolfgang Ullrich: „Dopóki ja tu rządzę, nie będzie u nas tylnonapędowych aut wyścigowych”
. Historia pokazała, że zmienił zdanie.
Decydujące spotkanie
9 września 1999 roku, tuż przed rozpoczęciem targów IAA we Frankfurcie, w hotelu Walkershof koło Hockenheim odbyło się spotkanie kluczowych decydentów niemieckiego motorsportu. W gronie znaleźli się m.in. prezydent DMSB Winfried Urbinger, szefowie ITR Hans-Werner Aufrecht, Thomas Betzler i Walter Mertes, a także Peter Rumpfkeil i przedstawiciele Mercedesa i Opla.
W jego trakcie oficjalnie reaktywowano ITR – organizatora serii – niemal w niezmienionym składzie. Ustalono zasady techniczne i sportowe, podzielono role, a prace nad szczegółami miały potrwać przez zimę 1999/2000.
Powrót do gry
11 maja 2000 roku w Berlinie nastąpiła oficjalna prezentacja nowej serii. Na scenie pojawili się kierowcy, m.in. Bernd Schneider (Mercedes-Benz), Joachim Winkelhock (Opel) i Christian Abt z zespołu Abt Sportsline, który w ostatniej chwili dołączył do stawki z trzema Audi TT-R.
Publiczność została zaproszona na Gendarmenmarkt, gdzie odbyła się efektowna prezentacja maszyn, pokazowe przejazdy i spotkania z kierowcami. Nowa seria otrzymała nazwę Deutsche Tourenwagen Masters.
Debiutancki wyścig nowej DTM odbył się pod koniec maja 2000 roku w Hockenheim. Na starcie stanęło 19 samochodów: osiem Mercedesów CLK, osiem Opli Astra V8 Coupé oraz trzy Audi TT-R. Pierwsze dwa wyścigi wygrali – tak jak cztery lata wcześniej w Suzuce – Bernd Schneider i Mercedes-Benz.
Trwałość mimo burz
W 2025 roku nowa DTM świętuje swoje 25-lecie. Niewielu wierzyło, że ten projekt przetrwa tak długo. Gdyby nie ratunkowa interwencja ADAC pod koniec 2022 roku, seria mogłaby przejść do historii po raz drugi.
Dziś, z perspektywy ćwierćwiecza, można śmiało powiedzieć: powrót DTM był aktem pasji, determinacji i odwagi. Bez niego niemiecki motorsport nie byłby tym, czym jest.
Źródło: speedweek.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.