Pięciu naprawdę zapomnianych, utalentowanych kierowców Formuły 1

O takich kierowcach jak Ronnie Peterson, Gilles Villeneuve czy Juan Pablo Montoya, często się mówi jak o «zapomnianych talentach» Formuły 1. Z tego powodu można ich nazwiska są powtarzane przez znawców tematu, co sprawia, że ci zapomniani nie są tak naprawdę niepamiętani i ich sylwetki są dobrze znane kibicom królowej motosportu.

W gąszczu tego typu publikacji giną nazwiska tych kierowców, którzy również byli bardzo utalentowani, ale nie posiadali wystarczająco medialnej siły bądź historii, do przebicia się w świadomość czytelników. Dlatego przedstawiamy wam pięciu kierowców, którzy naprawdę nie są znani szerszej publiczności, a swoimi występami na to zasłużyli.

Alessandro Nannini

Embed from Getty Images

Włoski kierowca, którego przygodę w Formule 1 zakończyła katastrofa lotnicza. Jego kariera trwała od 1986 do 1990 roku. Przez pierwsze dwa sezony ścigał się dla słabego zespołu Minardi, by zostać zauważonym przez Benettona, z którym już został do końca.

Na tle swoich utalentowanych zespołowych kolegów prezentował się naprawdę dobrze, choć nie miał takiego doświadczenia jak oni. Jego jedyną wygraną w Formule 1 był słynny wyścig o Grand Prix Japonii z 1989 roku, gdzie doszło do elektryzującego rozstrzygnięcia walki o tytuł pomiędzy Ayrtonem Senną i Alainem Prostem. Kolizja obu legend spowodowała, że Ayrton musiał powrócić do rywalizacji przez inny fragment toru, który był przeznaczony do pokonania zakrętu w przypadku jego «przestrzelenia». Choć Brazylijczyk przekroczył linię mety jako zwycięzca, to został zdyskwalifikowany, z powodu braku przejechania pełnego dystansu wyścigu, co dało wygraną Nanniniemu.

Poza tą wygraną włoski kierowca był w stanie ukończyć wyścig na podium aż osiem razy. Biorąc pod uwagę fakt, że nie dysponował tak dobrym bolidem jak Ferrari, Williams, czy Mclaren, to radził sobie bardzo dobrze, najwyżej kończąc rywalizację na szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej (w 1989 roku). Wtedy wielu spekulowało o jego możliwym przejściu do Ferrari. Widziano w nim nawet przyszłego mistrza świata. Niestety zrządzenie losu sprawiło, że tak się nie stało. Warto wspomnieć, że generalnie poradził sobie w życiu bardzo dobrze, lecz nie w dziedzinie sportowej, a restauracyjnej.

Carlos Reutemann

Embed from Getty Images

Jedyna osoba z tego zestawienia, która w Formule 1 osiągnęła dużo, ale jest na tyle niemedialna w porównaniu do reszty, że można z pełną odpowiedzialnością nazwać go tym prawdziwym zapomnianym. Było wielu znakomitych kierowców w latach 70. i 80., a Reutemann zaliczał się do tego ścisłego grona. Jest wicemistrzem świata z 1981 roku, trzykrotnie zajmował 3. miejsce w klasyfikacji generalnej, wygrał 12 wyścigów i zdobył aż 45 podiów. Tego wszystkiego dokonał w 146 wyścigach.

Dlaczego trafił do tej listy, choć wielu z was może powiedzieć, że go zna i kojarzy? Otóż w porównaniu do innych równie znakomitych kierowców tego okresu, jego historia w Formule 1 nie jest tak dobrze znana. Przeważnie jego postać występuje gdzieś w tle innych artykułów. To już tacy kierowcy jak Jean Alesi czy Jacky Ickx są lepiej osadzeni w pamięci kibiców niż Argentyńczyk. A przecież jego wyniki wskazują, że nie zasługuje na takie zapomnienie.

Jean Behra

Embed from Getty Images

Początkowe lata Formuły 1 zdominowały takie nazwiska jak Fangio, Moss, Ascari czy Farina. Poza nimi był jeszcze kierowca, którego można śmiało dodać do tego zestawienia, jako jednego z najbardziej utalentowanych kierowców lat 50. Mowa tu o Jeanie Behra. W wyścigach zaliczanych do klasyfikacji generalnej nigdy nie wygrał, ale zdobył 9 miejsc na podium, kończąc najwyżej sezon na czwartym miejscu w 1956 roku.

Jego talent dało się lepiej zauważyć w wyścigach niezaliczanych do cyklu mistrzostw świata Formuły 1. Na przestrzeni lat 1952-1959 wygrał aż dwanaście tego typu wyścigów. Warto dodać, że wszystkie rezultaty, w wyścigach oficjalnych oraz nieoficjalnych, osiągał w bolidach, które nie zaliczały się do czołówki stawki. Rywalizował przede wszystkim samochodami zespołów Gordini i Maserati. To, w połączeniu z bardzo silną stawką początkowych lat Formuły 1 oraz mocniejszymi bolidami rywali, jest świetnym wyznacznikiem tego, jak dobrze francuski kierowca się spisywał.

Gunnar Nilsson

Embed from Getty Images

Został namaszczony jako następca jego słynnego rodaka Ronnie Petersona. Przez dwa sezony, które spędził w Formule 1, radził sobie lepiej, niż jego idol w tamtym okresie. Jego karierę zakończyła przedwcześnie choroba nowotworowa, ale zdążył pokazać swój talent, lecz nie zdążył tego zrobić w pełnym

Pojawił się dosłownie znikąd i od samego początku był w stanie zaprezentować wysoki poziom, na tyle, że w jednym wyścigu wygrał, a w trzech stanął na najniższym stopniu podium. Swoje pierwsze podium zdobył w zaledwie swoim trzecim starcie w Formule 1.

Jego brak sukcesów w liczbach jest spowodowany nie tylko przedwczesną śmiercią, ale też awaryjnością bolidów Lotusa w tamtym okresie. Gdyby dojeżdżał do mety częściej, to odnosiłby więcej spektakularnych wyników, gdyż wyścigi kończył przedwcześnie, będąc często na wysokich pozycjach.

Stefan Bellof

Embed from Getty Images

Każdy pamięta fenomenalny wyścig Ayrtona Senny w Monako w 1984 roku. Niestety jego sukces przyćmił wyczyny innego bohatera, który również jechał tego dnia fantastycznie (najprawdopodobniej nawet lepszym tempem niż Brazylijczyk) i zajął najniższy stopień podium. Mowa tutaj o Niemcu Stefanie Bellofie.

Zapomniany dla Formuły 1, lecz nie dla wyścigów samochodów sportowych. Zdobył mistrzostwo WEC w 1984 roku za kierownicą samochodu zespołu Porsche, dla którego wygrał również wiele innych wyścigów. Pomimo upływu tak wielu lat jest do tej pory rekordzistą toru Nürburgring Nordschleife z czasem 6:25 w wyścigu i 6:11 w kwalifikacjach.

W Formule 1 zadebiutował w 1984 roku w wieku 27 lat i przejechał niecałe dwa sezony. W debiutanckim sezonie trzy razy kończył wyścig na punktowanej pozycji oraz zdobył jedno podium. Niestety wraz z całym zespołem Tyrrella został zdyskwalifikowany z wszystkich osiągniętych wyników, gdyż brytyjska ekipa w wielu miejscach naruszyła regulamin techniczny. Rok później miał problemy z osiągnięciem dobrych rezultatów, ale było to spowodowanie przede wszystkim niekonkurencyjną maszyną.

Miał renomę w padoku. Przed jego śmiercią na torze Spa-Francorchamps w 1985 roku mówiła się o nim jak o możliwym, przyszłym mistrzu świata. Był idolem w czasach młodości siedmiokrotnego mistrza świata Michaela Schumachera i niech ten sam fakt będzie wystarczającym dowodem na to, jak dobry to był kierowca.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze