Słynne wyścigi: Grand Prix Europy 1997

Grand Prix Europy 1997 to chyba najbardziej kontrowersyjny finał sezonu w historii F1. Obok bezpardonowej walki na torze, weekend zdominowały kontrowersje i zakulisowe rozgrywki. Gęsta atmosfera skumulowała się w wydarzeniu, które, bardziej niż jakiekolwiek inne, zaciążyło na reputacji Michaela Schumachera.

Sezon 1997 nie przeszedł do historii jako jeden z "klasycznych". Walka Schumachera z Jacquesem Villeneuvem, nie rozpalała kibiców tak, jak jego wcześniejsze pojedynki z Damonem Hillem i późniejsze z Miką Häkkinenem. Być może stało się tak dlatego, że ich pojedynek rozgrywany był "korespondencyjnie". Przed finałem sezonu pretendenci do tytułu, nie tylko bardzo rzadko walczyli koło w koło na torze, ale, w co trudno uwierzyć, ani razu nie stanęli razem na podium.

Przed sezonem spodziewano się absolutnej dominacji Williamsa i Villeneuve był krytykowany za to, że nie wykorzystuje potencjału samochodu. Jednak jego dominacja nad zespołowym kolegą Heinzem-Haraldem Frentzenem, sugerowała, że to nie kierowca, ale cały team ma problemy. Ferrari za to zrobiło znaczny postęp od poprzedniego sezonu i po raz pierwszy od czasów Alaina Prosta w sezonie 1990, regularnie walczyło o zwycięstwa.

Ostatni wyścig rozegrano w Jerez. Tor, który nie gościł wyścigu F1 od trzech lat, został dodany do kalendarza w ostatniej chwili, zastępując odwołane Grand Prix Portugalii. Ze względu na to, że żegnające się z F1 Renault nie chciało ostatniego wyścigu w Japonii, sezon kończył się w Europie po raz pierwszy od trzynastu lat i zaledwie po raz drugi od początku lat sześćdziesiątych.

Kontrowersje zaczęły się już przed wyścigiem. Villeneuve został ukarany odjęciem dwóch punktów za ignorowanie żółtych flag w Japonii, co sprawiało, że, identycznie jak Damon Hill trzy lata wcześniej, przed ostatnim wyścigiem miał do Schumachera 1 punkt straty. Wspomnienie kontrowersyjnej kraksy w Adelajdzie ciągle było bardzo świeże i już przed wyścigiem Villeneuve głośno wyrażał obawę, że Michael nie będzie grał czysto. Ten normalny w tej sytuacji element wojny psychologicznej, stał się rzecz jasna tematem podsycanym przez dziennikarzy.

Kwalifikacje przeszły do historii. Trzech pierwszych kierowców, Schumacher, Villeneuve i Frentzen, wykręciło dokładnie identyczne (co do jednej tysięcznej sekundy) czasy. Prawdopodobieństwo, że coś takiego się kiedykolwiek zdarzy jest bliskie zeru. To nie miało prawa się wydarzyć, a jednak wydarzyło się w najważniejszych kwalifikacjach sezonu. Spiskowa teoria mówi, że było to ukartowane jako chwyt reklamowy. W tej sytuacji o kolejności na starcie zadecydowała kolejność uzyskania czasu. Najszybciej wykręcił go Villeneuve, Schumacher ustawił się więc na starcie na drugiej pozycji.

Z czwartego miejsca startował niespodziewanie Damon Hill w Arrowsie, któremu zabrakło tylko 0.058 sekundy do sensacyjnego pole position, ale który nie powinien być zagrożeniem dla czołowej trójki w wyścigu, Eddie Irvine w drugim Ferrari startował dopiero z siódmego miejsca za dwoma McLarenami, nie mógł więc wspierać Schumachera. Wszystko miało rozegrać się więc pomiędzy Schumim i dwoma Williamsami.

Schumacher zdecydowanie wygrał start. Na drugim miejscu znalazł się Frentzen. W Williamsie uznano, że należy najpierw użyć Niemca do ataku na Schumachera. Villeneuve miał cierpliwie czekać na szansę w drugiej części wyścigu.

Frentzenowi nie udało się zagrozić Schumacherowi i po pewnym czasie ustąpił Villeneuve'owi, który musiał teraz znaleźć tempo, by dogonić Michaela. W tym sezonie zarówno Ferrari jak i Williams przeplatali dobre występy ze słabymi. W tym wyścigu jednak w końcu miało dojść do bezpośredniej walki między Schumacherem i Villeneuvem. Nie tylko o zwycięstwo, ale też o mistrzostwo. Życie podyktowało scenariusz, który zmierzał do dramatycznego rozstrzygnięcia.

Po czasach kolejnych okrążeń widać było, że w drugiej części wyścigu Villeneuve jest szybszy. Napotykał jednak na nieprzewidziane trudności. Jadący dla, wyposażonego w silnik Ferrari, Saubera Norberto Fontana ewidentnie blokował Villeneuve’a podczas dublowania. Nikt z Ferrari do dziś nie przyznał się do wydania kierowcy Saubera polecenia, ale dla obserwatorów sytuacja była jednoznaczna. Fontana dekadę później przyznał, że polecenie wydał mu sam Jean Todt.

Mimo takich przygód, Villeneuve coraz bardziej się zbliżał, a tempo Schumachera spadało. Kibice przygotowywali się do nieuchronnej konfrontacji. Po drugich pit stopach Jacques był już naprawdę blisko. Jedynym atutem Niemca, była natura toru w Jerez. Obiekt ten przypomina charakterystyką Hungaroring, co oznacza, że bardzo trudno tu wyprzedzać. Villeneuve wiedział, że nie będzie miał wielu szans i musi zaskoczyć przeciwnika. Gdyby utknął za Schumacherem na kilka okrążeń, zniszczyłby opony i zmarnował swoją szansę.

Na 48 okrążeniu, po wyjściu na prostą, Kanadyjczyk zobaczył, że jest bliżej niż był kiedykolwiek wcześniej i że taka szansa może się nie powtórzyć. Wiedział też, że manewr musi być wykonany w ostatniej chwili, by Schumacher nie miał czasu na reakcję. Teraz trzeba było zaryzykować.

Villeneuve nie przeszedł do historii jako jeden z największych talentów w swoim pokoleniu, jeśli chodzi o czystą szybkość, ale zawsze był bardzo mocny mentalnie i nie wahał się podjąć ryzyka, gdy to było potrzebne. Wykonał bardzo odważny manewr, jednak gdy znalazł się obok Schumachera wiedział już, że zmieści się w zakręcie, wyjedzie z niego na prowadzeniu i mistrzostwo będzie jego. Wtedy poczuł uderzenie z lewej strony.

„Tym razem się nie udało”, zakrzyknął radośnie komentujący wyścig Martin Brundle, gdy czerwone Ferrari Michaela Schumachera utknęło na piaszczystym poboczu, po niezdarnej próbie zablokowania Villeneuve’a, czy raczej próbie spowodowania kolizji z nim. Tak to właśnie odebrali niemal wszyscy obserwatorzy, może poza najwierniejszymi fanami Schumiego. To wydarzenie miało przejść do historii jako najbardziej niesławny moment w karierze niemieckiego mistrza, uosabiający ciemną, bezwzględną stronę jego charakteru. Ci, którzy krytykowali go za kolizję z Hillem trzy lata wcześniej, teraz zyskali ostateczny argument, że Schumacher jest oszustem.

Niemca pogrążył widoczny ruch kierownicą w kierunku Villeneuve’a. Bronił się później wskazując, że jechał normalną w tym zakręcie linią, a Jacques opóźnił hamowanie i przez to wypchnął go na zewnętrzną. Można by przyjąć to tłumaczenie, gdyby nie fakt, że wyraźnie widać jak Schumacher najpierw widząc Villeneuve’a odbija w lewo, a potem skręca kierownicę, wjeżdżając prosto w jego Williamsa.

Po odpadnięciu Schumachera Villeneuve nie musiał już wygrać wyścigu, wystarczyło mu zdobycie jednego punktu. Odpuścił więc, skupiając się na dbaniu o to, by uszkodzony samochód dojechał do mety. Była to świetna wiadomość dla teamu McLarena.

Przed wyścigiem zespoły Williamsa i Mclarena zawarły swoisty pakt o nieagresji przeciwko Ferrari. Kierowcy McLarena mieli nie przeszkadzać Villeneuve’owi w walce o mistrzostwo, a w zamian Williams miał pomóc McLarenowi w uzyskaniu dobrego wyniku, kiedy losy tytułu będą już rozstrzygnięte. Teraz właśnie miała miejsce taka sytuacja. Kierowcy McLarena jechali na drugiej i trzeciej pozycji i zbliżali się do Kanadyjczyka. Jedynym problemem w tym, idealnym dla McLarena scenariuszu, była kolejność w jakiej ich zawodnicy jechali na torze. Mika Häkkinen jechał przed Davidem Coulthardem, do momentu kiedy team nakazał mu zjechać do boksu, by nie blokować Villeneuve’a. Gdyby w konsekwencji tego manewru, to Coulthard został zwycięzcą, dla Fina byłoby to bardzo frustrujące. Coulthard miał już na swoim koncie dwa zwycięstwa w tym sezonie, podczas gdy Häkkinena ciągle prześladował pech. Mimo że od czterech lat był liderem McLarena nadal pozostawał bez zwycięstwa w F1. W tych okolicznościach Ron Dennis zdecydował, że dla teamu lepiej będzie, jeśli tego dnia wygra Mika. Trzeba było jednak jeszcze powiedzieć o tym Coulthardowi.

David rzecz jasna nie był szczęśliwy na wiadomość, że ma oddać zwycięstwo Hakkinenowi, zwłaszcza, że nie rozumiał dlaczego, gdyż układ z Williamsem pozostawał tajemnicą. Ostatecznie jednak ustąpił. Dopiero po wyścigu dowiedział się szczegółów. McLareny dogoniły Villeneuve’a na ostatnim okrążeniu. Kanadyjczyk nie stawiał żadnego oporu. Mówił potem, że gdyby pamiętał o tym, że czwarty na mecie Gerhard Berger jedzie swój ostatni wyścig w F1, sprezentowałby podium także jemu.

O układzie McLarena i Williamsa nikt nie wiedział i nikt nie drążył tematu. Nawet sukces Villeneuve’a, który zaledwie w drugim sezonie w F1 osiągnął to, co nigdy nie udało się jego ojcu, nie wzbudził specjalnego zainteresowania mediów. Wszyscy mówili tylko o Schumacherze.

Niemiec musiał zmierzyć się z wielką falą krytyki. Jego zachowanie spowodowało ogromne oburzenie, także w Niemczech i we Włoszech i zupełnie przesłoniło fakt, że Michael miał za sobą świetny sezon, walcząc do końca z wyposażonym w lepszy samochód rywalem. Zderzenie z Villeneuve’em nie tylko sprawiło, że już na zawsze przylgnęła do niego łatka człowieka nieuczciwego, który chce wygrać za wszelką cenę, ale odebrało mu tytuł wicemistrzowski. Schumacher został wykluczony z klasyfikacji, a Frentzen został oficjalnie uznany za wicemistrza, co nie odzwierciedlało ani trochę prawdy o przebiegu rywalizacji. Do wyścigu w Jerez wydawało się, że to Michael i Ferrari bardziej zasługują na mistrzostwo, a powrót Ferrari po latach porażek byłby bardzo pozytywnym bodźcem dla F1. Cały ten pozytywny potencjał został momentalnie zaprzepaszczony, a kibice odczuwali ogromny niesmak. Wszystko to spowodowało, że sezon 1997 jest dziś nieco zapomniany, a z rywalizacji Schumacher-Villeneuve wspomina się zazwyczaj wyłącznie jeden incydent.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze