Czy czeka nas najciekawszy sezon F1 w historii?

Wiele osób, m. in. boss F1 Bernie Ecclestone, twierdzi, że przed nami najciekawszy sezon Formuły 1 w historii. Na pierwszy rzut oka wcale się taki nie wydaje, ponieważ jedyną większą zmianą jest zakaz tankowania w czasie wyścigu. Jednak przyjrzyjmy się dokładnie i zastanówmy, czy warto w 2010 roku zainteresować się królową sportów motorowych.

Zacznijmy od wspomnianego zakazu. Mogłoby się wydawać, że od konstruktorów samochodów wymaga on jedynie zwiększenia pojemności baku paliwa. Teoretycznie tak, ale wiąże się z tym przeprojektowanie praktycznie całej tylnej części samochodu. Wiele elementów osprzętu będzie musiało zmienić miejsce swojego „zameldowania”. Większa ilość paliwa wpłynie na rozłożenie masy w samochodzie, co bezpośrednio wiąże się z prowadzeniem i przyczepnością samochodu, a więc z jednymi z najważniejszych jego cech wpływających na ogólną szybkość i uzyskiwane rezultaty. Z kolei konstruktorzy silników pracują także nad oszczędniejszymi silnikami, aby móc zabierać na pokład mniej paliwa, czyli mniej kilogramów (np. Ferrari). Te zespoły, które najlepiej odrobią „pracę domową” mają wielką szansę znaleźć się w nadchodzącym sezonie na przedzie stawki.

Wśród przepisów zmieniona została jeszcze punktacja na 25-18-15-10-8-6-5-3-2-1, rozszerzająca stawkę nagradzanych kierowców do 10 i bardziej promująca zwycięzcę. Mimo to według wyliczeń, gdyby obowiązywała w poprzednich sezonach, nie wprowadziłaby żadnych zmian w końcowych klasyfikacjach bądź byłyby one bardzo niewielkie. Zakazano także stosowania kołpaków na koła w celu ograniczania kosztów.

Kolejnymi najbardziej widocznymi różnicami w porównaniu z zeszłym sezonem jest rozszerzenie stawki zespołów do trzynastu ekip, a kalendarza wyścigów do 19 imprez. Z nowymi zespołami od samego początku wiążą się wątpliwości: czy w ogóle pojawią się na starcie w Bahrajnie? A jeśli tak to, czy będą okupować ostanie miejsca w klasyfikacjach? Dla nowych zespołów oraz Williamsa silniki dostarczał będzie powracający po kilkuletniej przerwie do F1 Cosworth. Jednostka nie będzie zupełni nowa, ale bardzo zmodyfikowana. Czy zostawi rywali z tyłu?

Wśród wyścigów do obecnych w sezonie 2009 powraca GP Kanady i debiutuje GP Korei Południoiwej. Kolejny wyścig w charakterze procesji czy emocje w stylu Monako albo Spa? Jak na razie wszystkie pytana pozostają bez odpowiedzi.

Obok nowych zespołów pojawią się także nowi kierowcy. Na razie potwierdzono czterech debiutantów: Nico Hülkenberg (Williams). Bruno Senna (Campos), Lucas di Grassi (Virgin) oraz Jose Maria Lopez (USF1). W kolejce czekają jeszcze Witalij Petrow (najbardziej prawdopodobny kandydat na drugi fotel w Renault). Także Kamui Kobayashi (Sauber) i Jaime Alguersuari (Scuderia Toro Rosso) w wielu wyścigach wystartują po raz pierwszy w swojej karierze. Wolne pozostają jeszcze fotele w Camposie i USF1, ale na razie o tym, kto może je zająć mówi się w charakterze plotek. Czy wśród wymienionych kierowców znajdziemy przyszłego mistrza świata?

Nie pojawią się za to Kimi Räikkönen, Nelson Piaquet Jr, Sébastien Bourdais, Kazuki Nakajima oraz prawdopodobnie Romain Grosjean, Nick Heidfeld i Giancarlo Fisichella (będzie testerem Ferrari).

Jednym z największych wydarzeń międzysezonowej przerwy pomiędzy sezonami F1 było ogłoszenie powrotu do ścigania w tej serii siedmiokrotnego mistrza świata Michaela Schumachera w zespole Mercedes Grand Prix (fani Ferrari byli w szoku). Powrót zrodził wiele pytań: w jakiej formie jest „Schumi”, czy da sobie radę z dużo młodszymi rywalami, czy jest szansa na ósmy tytuł? Dla wielu osób jest to największa niewiadoma.

Powrót Michaela doprowadził do sytuacji, w której na starcie do pierwszego w sezonie wyścigu stanie aż czterech mistrzów świata! Rywalizacja między nimi zapowiada się naprawdę ciekawie. Smaczku całemu „cyrkowi F1” dodawać będą zmagania wewnątrz ich zespołów. Wspomniany Schumacher będzie chciał pokonać młodszego Nico Rosberga i udowodnić fanom (a może przede wszystkim sobie), że nadal jest coś wart. Dwukrotny triumfator Formuły 1 Hiszpan Fernando Alonso będzie miał za kolegę w Ferrari pochodzącego z Brazylii Felipe Massę. Czy dwóch Latynosów może doprowadzić do spięć w zespole, np. takich jakie pamiętamy z rywalizacji Alonso i Lewisa Himiltona w McLarenie? To pytanie kibice zadają sobie już od chwili pojawienia się pierwszych plotek o przejściu byłego zawodnika Renault do zespołu z Maranello.

A skoro pojawił się temat McLarena to ma tam miejsce jeszcze gorętsza sytuacja: aż dwóch mistrzów świata z ostatnich dwóch lat. Jenson Button (2009) dołączył do Hamiltona (2008). Uwagę zwraca fakt, że cały zespół z Woking jest w opinii większości osób nastawiony na wspieranie Hamiltona, a Jenson może dostać drugiego kierowcy. Na pewno ma taką świadomość, ale mimo to zdecydował się podjąć wyzwanie i udowodnić, że wcale tak nie jest.

Między innymi z McLarenem wiąże się nasilenie innego trendu: zespoły narodowe. Ten team posiada dwóch Anglików za kierownicami samochodów, trzeciego jako testera (Gary Paffett), siedzibę w Wielkiej Brytanii i brytyjskiego sponsora (Vadafone). O wsparcie tamtejszych kibiców chyba nie muszą się martwić…

Z kolei Mercedes GP posiada dwóch Niemców „na stanie”, możliwe, że trzeci będzie kierowcą testowym (Nick Heidfeld). Tutaj jednak sponsor pochodzi z Malezji (Petronas), a siedziba mieści się w angielskim Brackley (spadek po zespole Brawn).

Z nowych zespołów także USF1 i Lotus F1 Racing chciałyby stanowić swoiste reprezentacje USA i Malezji w F1. Nie można zapominać oczywiście o Force India (gdzie nazwa mówi sama za siebie) i o Ferrari, które od 60 lat jest związane tylko z jednym krajem, z jednym miastem.

Jak widać sezon 2010 niesie ze sobą ogromne wątpliwości. Czy także niespodzianki i zaskoczenia?

Ja już nie mogę doczekać się Grand Prix Bahrajnu.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze