Felieton: Lewis kontra Nico

Przed rozpoczęciem kwalifikacji nikt w ekipie Mercedesa nie spodziewał się, że jeden z ich kierowców będzie musiał startować z alei serwisowej, a ekipa będzie zmuszona pracować całą noc by doprowadzić samochód do stanu używalności. 

Pożar W05 oznaczonego numerem 44 spowodował, że wielu kibiców zacierało ręce na myśl, że w niedzielę dojdzie do pasjonującego pojedynku pomiędzy kierowcami „Srebrnych Strzał”, jednak nikt się nie spodziewał paniki oraz Team Orders, które nie miało podstaw, by istnieć.

Jednak od początku. Nikt pewnie nie spodziewał się, że to właśnie Mercedes będzie dominować przez cały obecny sezon – no dobrze, testy o tym co nieco mówiły, ale zawsze się mówi po testach przedsezonowych, że to tylko próba, a w trakcie sezonu może być inaczej. Jednak w maszynie spod znaku Mercedesa wszystko zaskoczyło od pierwszego uruchomienia.

Początkowa rywalizacja kierowców Mercedesa cieszyła widzów, ponieważ w końcu „nie był to Red Bull i Vettel”. Jednak z czasem kibice zaczęli interesować się czymś więcej niż tylko rywalizacją na torze. Zainteresowanie przeniosło się do środka zespołu. Każdy chciał i nadal chce wiedzieć, jak to jest naprawdę. Czy naprawdę przyjaciele z dzieciństwa nagle przestali się przyjaźnić? Czy po prostu nigdy nie było żadnej przyjaźni i po prostu teraz mamy prawdziwy obraz rywalizacji?

Na początku były wspólne akcje PR-owe, zdjęcia, autografy, wywiady, wizyty w zakładach pracy, jak to by powiedziano za dawnych lat. Nawet przepełnione słodyczą filmiki promocyjne, ale wszystko skończyło się wraz z uświadomieniem sobie przez obu kierowców, że mają szansę sięgnąć po koronę mistrza, a kolega obok to już nie kolega/przyjaciel, a najgroźniejszy rywal.

Grand Prix Węgier jest chyba dowodem, że troszeczkę ekipa sobie nie radzi. Niki Lauda stwierdził, że Team Orders skierowane do Hamiltona było efektem paniki, która udzieliła się wszystkim, a co na to szefostwo i Nico Rosberg? Oboje zgodnie twierdzą, że nieposłuszeństwo Anglika kosztowało ekipę zwycięstwo na Hungaroringu. I teraz pytanie: o co tu chodzi?

Jedni twierdzą, że problem leży w szefostwie, które jest „zbyt eleganckie i miłe” jak na team, w którym za chwilę może dojść do rękoczynów. Inni twierdzą, że nie ma żadnego problemu i obecna sytuacja w Mercedesie podniesie tylko oglądalność Formuły 1.

A jak to widzą osoby związane z Królową Sportów Motorowych? Jacques Villeneuve uważa, że Rosberg swoim zachowaniem i reakcjami na brak reakcji ze strony Hamiltona chciał zepsuć Anglikowi wyścig. Kanadyjczyk uważa, że nie było żadnych podstwa ku temu, by Lewis przepuścił Rosberga, ponieważ nie był wystarczająco blisko i zwycięstwo stracił przez opony, a nie przez to, że nie przepuścił go kolega z zespołu. Natomiast John Watson – były kierowca F1 – uważa, że zespół nie ma ma nikogo, kto może trzymać to wszystko w ryzach a w razie konieczności uderzyć pięścią w stół.

Na razie musimy się przyzwyczaić do tego, że ekipa panikuje a potem się do tego przyznaje i przeprasza, a potem znów to samo. Pytanie, kiedy ekipa spanikuje, bo kierowcy stoczą walkę na torze, jak to się mawia, na noże? Miejmy nadzieję, że do końca sezonu będzie to zdrowa rywalizacja, a Nico przestanie płakać, że kolega nie chce puścić, mimo iż traci do niego więcej niż sekundę... 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze