Arrivederci Imola? Gigantyczna kasa zdecyduje o losach toru w F1

Siódma runda sezonu z formalnego względu była ostatnim wyścigiem obiektu imienia Enzo i Dino Ferrari w kalendarzu Formuły 1. Legendarny obiekt Imola nie ma podpisanej umowy na organizację Grand Prix w sezonie 2026 i wielce prawdopodobne jest to, że taki stan rzeczy się utrzyma, choć istnieje cień nadziei. O wszystkim zadecyduje nic innego jak…pieniądze.

Legendarny tor po dłuższej nieobecności w kalendarzu F1 powrócił do niego w sezonie 2020, jako zastępstwo innych obiektów ze względu panującej pandemii. Sam wyścig organizowany pod szyldem Grand Prix Emilii-Romanii cieszył się dość sporym zainteresowaniem wśród kibiców, choć w sezonie 2023 ci musieli pogodzić się z faktem odwołania całej rundy, gdyż organizację wydarzenia uniemożliwiła powódź.

W dwóch kolejnych edycjach fani już bez przeszkód mogli oglądać rywalizację na trybunach i przed telewizorami, a sam obiekt na niedzielne popołudnia wyprzedawał bilety, jak ciepłe bułki.

Zaporowa kwota na pozostanie w kalendarzu F1

Nie jest jednak tajemnicą, że utrzymanie toru Imola w kalendarzu F1 nie jest na rękę Liberty Media w dłuższej perspektywie. Globalizacja królowej motorsportu stawia organizację dwóch wyścigów we Włoszech na półce z podpisem „niemożliwe”, z czym włodarze obiektu musieli się liczyć, dołączając ponownie do kalendarza w sezonie 2020.

Negocjacje z Tajlandią na organizację Grand Prix od sezonu 2028, planowany powrót F1 do Afryki, chęci Turcji czy też próby reanimacji wyścigu w Argentynie sprawiają, że część lokalizacji musi pogodzić się z utratą GP u siebie. Szczególnie europejskie tory są tego dobrym przykładem, o czym przekonało się holenderskie Zandvoort, które po raz ostatni będzie u siebie gościć kierowców F1 przyszłym roku oraz Spa-Francorchamps. Belgijski tor zgodził się jednak na umiejscowienie go w rotacyjnym kalendarzu.

Stawką zapewnienia stałego miejsca w kalendarzu są oczywiście pieniądze, a z tymi Imola ma problemy, mimo szczerych chęci. W kuluarach mówi się o tym, że Formuła 1 chciałaby od włoskiego organizatora 60 milionów euro, co jest kwotą dwukrotnie wyższą od tej, którą do tej pory Imola przekazywała za jedno Grand Prix. Czy stać na to obiekt położony w regionie Emilii-Romanii?

Podczas weekendu GP 2025 na torze było łącznie 242 tysiące kibiców, co dało łączną kwotę ze sprzedaży biletów na poziomie 21 mln euro. Do łącznego budżetu dochodzą również wpłaty z włoskiego Ministerstwa Infrastruktury i Transportu, Agencji Promocji Zagranicznej i Internacjonalizacji Włoskich Firm, oraz regionu Emilii-Romanii i samego miasta Imola. Łącznie daje to kolejne 22 mln euro.

Koszt organizacji edycji GP Emilii-Romanii 2025 sięgnął kwoty 9,1 mln euro i z roku na rok stale rośnie, więc propozycja Formuły 1 na poziomie 60 mln jest niemal dwukrotnie większa.

Imola pierwsza w kolejce za Madryt?

W biznesie nie ma rzeczy niemożliwych, a nierzadko na drodze negocjacji można osiągnąć kompromis lub inne zadowalające rozwiązanie. Stefano Domenicali na początku roku zasugerował, że Imola mogłaby się wpasować w format rotacyjnego kalendarz, co jednak wiązałoby się z brakiem wyścigu w sezonie 2026. Tu „z pomocą” może przyjść…wyścig w Madrycie.

W kwietniu pojawiły się informacje, że uliczny tor w Madrycie może nie zdążyć z organizacją wyścigu w sezonie 2026 w wyniku opóźnień dotyczących budowy i rozstrzygnięć przetargów. Burmistrz Madrytu Jose Luis Martinez-Almeida przekonywał jednak, że prace powinny rozpocząć się w maju i rzeczywiście tak się stało. Ceremonia rozpoczęcia budowy miała miejsce w obecności Carlosa Sainza Jr jeszcze w ostatnich dniach kwietnia.

Nie zamyka to jednak sprawy. Organizacje ekologiczne utworzyły projekt STOP F-1 Madrid, który ma nakłaniać do odrzucenia projektu „F1 w Madrycie” ze względu na wysoki poziom hałasu i zanieczyszczenia, jakie generowałby tor, uciążliwość dla mieszkańców, naruszanie terenów zielonych i szlaków dla zwierząt oraz brak przejrzystości i udział obywateli w realizacji projektu. Mieszkańcy okolicy, w której powstaje tor, ostrzegają, że prace, wykonywane co roku przez dziesięć lat przy budowie i demontażu obiektu, będą miały ciągły negatywny wpływ na jakość życia. Przeciwnicy krytykują również wykorzystanie środków publicznych na sfinansowanie wydarzenia i obawiają się, że jak przed laty w Walencji, korzyści przypadną na ręce prywatne, a koszty spadną na społeczeństwo.

Burmistrz Almeida stoi na twardym stanowisku, że wyścig dojdzie do skutku w sezonie 2026 i będzie sukcesem, choć zdaje sobie sprawę, że czas nieubłaganie płynie: „Formuła 1 jest tuż za rogiem, a my musimy mieć gotowy tor i wszystkie obiekty. Wszyscy zaangażowani w ten projekt ciężko pracują, aby to się udało”.

Nadzieja umiera ostatnia

Według przewidywań pierwsze Grand Prix w Madrycie miałoby się odbyć we wrześniu 2026 i jeśli problemy zostaną zażegnane, to Imola nie będzie miała innej karty przetargowej w ręku, jak negocjować miejsce w rotacyjnym kalendarzu. Taki scenariusz zdaje się potwierdzać prezes Hiszpańskiej Federacji Samochodowej, który świadomie lub nie powiedział podczas ceremonii zakopania kamienia węgielnego, iż „Hiszpania będzie jedynym krajem, obok USA, który będzie gospodarzem dwóch GP Formuły 1”.

W podobnym tonie wypowiedział się w kwietniu Domenicali. Szef F1 stwierdził, że decyzja o potencjalnym usunięciu Imoli z kalendarza nie będzie dla niego łatwa. Dla Włocha dodatkową presją może być to, że sam urodził się...w Imoli: „W miarę jak Formuła 1 nadal rozwija się na nowych terytoriach globalnych, ewolucja tego sportu może wymagać trudnych decyzji – nawet kosztem miejsc, które pomogły utrzymać ją przy życiu w najciemniejszych momentach”.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze