Max Verstappen, Lando Norris i Oscar Piastri. Trójka kierowców, którzy darzą się sporą dozą sympatii, w tym roku rywalizują o tytuł. Kontrowersja z pierwszego zakrętu w Arabii Saudyjskiej pokazuje, jak niewiele trzeba, by atmosfera się mocno popsuła.
Cooldown room w Arabii Saudyjskiej wyglądał trochę inaczej niż zwykle. O ile normą są tam żarty i wyluzowana atmosfera, to tym razem jeden z kierowców, Max Verstappen, siedział naburmuszony i wyjątkowo nieskory do rozmowy ze zwycięzcą i, na tę chwilę faworytem do tytułu, Oscarem Piastrim.
Powód takiego zachowania jest oczywisty. Verstappen, jak i cały zespół Red Bulla był przekonany, że Verstappen został ograbiony z potencjalnego zwycięstwa w wyścigu, przez decyzję sędziów nakładającą na Verstappena karę pięciu sekund, mimo że to on został wypchnięty z toru przez Oscara Piastriego. Przynajmniej ich zdaniem, bo zespół Red Bulla wielu sojuszników nie znalazł.
Co zaszło na pierwszej szykanie?
Zatrzymajmy się na moment przy samym incydencie. Według Verstappena Oscar Piastri powinien zostawić Verstappenowi miejsce, ponieważ ten znajdował się obok niego w szczycie zakrętu. Ten argument jest dość słaby. Piastri wjechał w zakręt tak szybko jak mógł i sam ledwo się w nim zmieścił. Tymczasem Verstappen przed zakrętem był nieco z tyłu, a dopiero w środku zakrętu zaczął się z nim zrównywać. Co prawda Holender może powiedzieć, że wcześniej odbił na zewnętrzną i miał w związku z tym szybszą trajektorię jazdy, ale i tak bardzo wątpliwe, by mógł zmieścić się w zakręcie w inny sposób niż gwałtownie hamując. Wjeżdżał w zamykającą się lukę i gdyby nie uciekł na pobocze, tylko próbował pozostać na torze, doszłoby najprawdopodobniej do kraksy.
Ta argumentacja jest jeszcze bardziej wątpliwa, ponieważ Max Verstappen ma grubą kartotekę wypełnioną ostrymi pojedynkami koło w koło i jeszcze się nie zdarzyło, żeby zrobił to, czego wymaga od Piastriego, czyli żeby ustąpił miejsca kierowcy po zewnętrznej. Co więcej jest mnóstwo przykładów, kiedy Verstappen wciska się po wewnętrznej wypychając konkurenta poza tor. Należy tu przypomnieć wyścig w Austin z zeszłego roku i sposób w jaki bronił się przed Lando Norrisem.
Nie zawsze winny takiego zachowania jest Verstappen. Osobiście od lat twierdzę, że Lewis Hamilton powinien był oddać miejsce Verstappenowi na pierwszym okrążeniu niesławnego Grand Prix Abu Zabi 2021, kiedy zrobił dokładnie to co ostatnio Verstappen. Więc bądźmy konsekwentni.
Taktyka Red Bulla
Eksperci mogą snuć swoje analizy do znudzenia. Nie zmieni to absolutnie nic, bo Verstappen nadal będzie uważał, że cały świat jest przeciwko niemu i jego team będzie go wspierał w tym błędnym przekonaniu. Mogli kazać Maxowi oddać pozycję, ale wybrali upieranie się razem z nim przy z góry przegranej sprawie. Jaki to ma sens?
Wystarczy cofnąć się pamięcią do końcówki sezonu 2021, czyli ostatniego momentu, kiedy Verstappen i Red Bull nie byli w uprzywilejowanej sytuacji. Pamiętamy nieustające pretensje i nacisk na sędziów oraz Michaela Masiego, które w ostatecznym rozrachunku się opłaciły. My przeciwko wszystkim - to sposób i konsolidowania zespołu i motywowania Verstappena. Należy oczekiwać, że Red Bull będzie obstawał przy swoim i narracja o preferowaniu McLarena będzie podbijana przy każdej okazji.
To co jest tu nowym i ciekawym aspektem, to przyjaźń Maxa z Lando Norrisem i zupełnie nowy pojedynek Verstappen kontra Piastri. Jeśli jest jakiś kierowca, którego nie da się wyprowadzić z równowagi, to jest to właśnie Australijczyk. Więc gierki psychologiczne z nim mogą być całkowicie nieskuteczne, co poniekąd pokazał wyścig w Arabii Saudyjskiej.
Tym niemniej pierwsza szykana w Arabii Saudyjskiej, to potencjalnie bardzo ważny moment, po którym emocje wejdą na wyższy poziom i stawka wzrośnie.
Rola emocji
Z historii wiemy, że takie emocje często doprowadzają do eskalacji, a to dopiero początek sezonu. W przeszłości widzieliśmy to często, ostatnio właśnie w 2021 roku. Złe emocje między pretendentami do tytułu powodowały kontrowersyjne sytuacje i kolejne spięcia. W tym roku wydaje się, że mamy sytuację zupełnie inną. Verstappen i Lando Norris to przyjaciele, również stosunki w teamie McLarena układają się jak dotąd wzorowo.
Pytanie czy tak zostanie. Incydent z Arabii Saudyjskiej, zupełnie banalny, pokazał jak niewiele trzeba, by atmosfera zaczęła się psuć.
Przyjacielskie stosunki między konkurentami do mistrzostwa tak naprawdę są trochę wbrew naturze Formuły 1. W tak doświadczonym zespole jak Red Bull wiedzą to doskonale. Przypomnijmy sezon 2021, albo incydent w Monako rok później, gdy Max Verstappen, znowu widać tu jego skłonność do paranoi, był przekonany, że Perez celowo rozbił się w kwalifikacjach, by przeszkodzić mu w zdobyciu pole position. To była dodatkowa motywacja dla Maxa, który potem zaczął nad Perezem dominować jeszcze bardziej niż wcześniej. Inny podobny incydent z Monako oczywiście zepsuł kiedyś ostatecznie stosunki między Lewisem Hamiltonem i Nico Rosbergiem.
Trudna przyjaźń
Jak pamiętamy Ayrton Senna i Alain Prost zostali przyjaciółmi dokładnie w momencie kiedy Prost zakończył karierę, wcześniej byli śmiertelnymi wrogami. To nie przypadek.
Ktoś może powiedzieć, że przecież Norris i Verstappen rywalizowali o tytuł już w zeszłym sezonie i nadal się lubią. Teoretycznie jest to prawda, ale gdy spojrzeć na sprawę bliżej, pojawiają się wątpliwości. Po pierwsze Verstappen tak naprawdę miał bezpieczną przewagę przez większość sezonu, więc ta walka o mistrzostwo nie do końca się zmaterializowała. Po drugie, w momencie gdy wydawało się, że Norris ma realne szanse włączyć się do walki, Verstappen natychmiast zaczął być bardzo nerwowy, czego kulminacja był zupełnie skandaliczny i niebezpieczny manewr w Meksyku. Wtedy Norris nie robił z tego wielkiego problemu, pytanie czy tak będzie też w tym sezonie. Norris mógł, i moim zdaniem powinien, od tamtego czasu dojść do wniosku, że akceptowanie stylu jazdy Verstappena bez protestów, nie wychodzi mu na dobre.
Jeśli chodzi o wewnętrzną walkę w McLarenie to już w zeszłym sezonie mieliśmy mocno napiętą sytuację na Węgrzech.
To wszystko jest zupełnie naturalne. Wszyscy kierowcy non stop protestują przez radio, kwestionują decyzje sędziów, domagają się przepuszczenia przez zespołowego partnera. Te wszystkie zachowania to normalna część gry i zazwyczaj po wyjściu z kokpitu nie wpływa to bardzo na stosunki między kierowcami. Jednak w przypadku mistrzostwa jest inaczej. Zawodnikom zależy nieporównanie bardziej, a każda kontrowersja jest dodatkowo rozdmuchiwana przez media.
To, co widzieliśmy w Arabii Saudyskiej, to była normalna walka na pierwszej szykanie i standardowa decyzja sędziów. Mimo to Red Bull i Verstappen wybrali nakręcanie wokół tego kontrowersji i odgrywanie skrzywdzonych. Jeśli nadal będą postępowali w ten sposób, będę bardzo zdziwiony, jeśli dobre stosunki między kierowcami nie ucierpią.
Czeka nas przecież jeszcze kilkanaście wyścigów, w których czołowi kierowcy będą walczyć o zwycięstwo, a o wyniku decydować będą ułamki sekundy i drobiazgowe detale. Każdy z konkurentów będzie musiał dać z siebie wszystko i przyjąć bezkompromisową i mocno samolubną mentalność, bo taka jest natura tego sportu. Nie ma tu miejsca na wzajemne uprzejmości, trzeba wykorzystywać swoje szanse do maksimum, czasami w kontrowersyjny sposób. A każde nieporozumienie będzie powodowało u konkurenta chęć rewanżu.
Utrzymywanie przyjaźni z konkurentem w momencie gdy na torze trwa otwarta wojna o najwyższą stawkę wydaje się zadaniem karkołomnym.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.