Czy McLaren zrobi w końcu to, co konieczne?

Wydaje się oczywiste, że McLaren musi zacząć stosować polecenia zespołowe, by wesprzeć Lando Norrisa w walce o mistrzostwo. Tylko czy nie było to oczywiste także przed GP Włoch?

Charles Leclerc wygrał GP Włoch, ale tak naprawdę przegrał je McLaren. Znowu. Ile już razy w tym sezonie można coś takiego powiedzieć? McLaren zyskał reputacje zespołu, który nie potrafi wygrywać i nie może od niej uciec. Tak naprawdę mają najlepszy samochód od Miami, a wygrali tylko trzy wyścigi.

Głównym powodem tego stanu rzeczy jest fakt, że w McLarenie ciągle z uporem i do znudzenia powtarzają, że mają dwóch kierowców numer jeden. Dla wszystkich, którzy wiedzą jak wygląda sytuacja w klasyfikacji, to twierdzenie po prostu nie jest prawdziwe. Może na początku sezonu było dwóch kierowców numer jeden, ale w sytuacji, gdy tylko jeden z tych kierowców ma realistyczną szansę na mistrzostwo, sytuacja się zmienia. To wydaje się oczywiste dla wszystkich, poza kierownictwem McLarena.

Postawa McLarena jest zagadkowa. Temat pojawił się już po Grand Prix Węgier, gdzie McLaren zamienił swoje wielkie zwycięstwo w wielki problem. Już wtedy kwestionowano czy McLaren nie powinien jasno postawić na Lando Norrisa, który ma realistyczne szanse na mistrzostwo.

Co poszło nie tak w GP Węgier

McLaren odniósł wtedy zwycięstwo, które powinno być ich legendarnym tryumfem, ale stało się ich legendarną wtopą. Jak udało im się wyglądać jak przegrani, mimo spektakularnej wygranej? Tylko oni wiedzą.

Przypomnijmy. Oscar Piastri prowadził i pewnie zmierzał po swoje pierwsze zwycięstwo. Jego tempo wyścigowe nie było gorsze od jego zespołowego partnera Lando Norrisa. Jednak zespół jako pierwszego postanowił skierować do boksu Norrisa, umożliwiając mu skuteczne podcięcie Piasriego.

Team chciał zabezpieczyć się, przez ewentualnym podcięciem przez Hamiltona, ale wydawała się to kompletnie zbędna ostrożność. Hamilton nie miał realnej szansy im zagrozić.  W efekcie Norris znalazł się na prowadzeniu, co wyglądało jakby team chciał sprezentować mu zwycięstwo.

McLaren kazał jednak Norrisowi oddać pozycję Piastriemu, ale nie zrobił tego szybko i w zdecydowany sposób.  Zostawiono mu decyzję jak i kiedy to zrobić i Lando zaczął kwestionować decyzję zespołu i szukać sposobu, by pozostać na prowadzeniu. To jest dość naturalne zachowanie dla kierowcy wyścigowego.

Dyskusje przez radio trwały długo i sprawiały totalnie nieprofesjonalne wrażenie i wszystko kompletnie bez potrzeby. Szef zespołu Andrea Stella nie włączył się do rozmowy, a coraz bardziej kuriozalne błagania wysyłał do Norrisa jego inżynier wyścigowy.

W końcu na trzy okrążenia przed końcem Norris skapitulował, wcześniej pokazując jednak, że jest szybszy od Piastriego. Naraził się przez to na zarzuty z obu stron. Krytykowano zarówno to, że ustąpił miejsca Piastriemu i nie pokazał bezwzględnej walki o swoje, charakterystycznej dla mistrzów, jak i za to, że długo nie chciał ustąpić.

Z perspektywy czasu Lando powinien wtedy natychmiast przepuścić Piastriego, ale McLaren stworzył mu problem. Zaszkodzili też Piastriemu, którego pierwsze zwycięstwo w F1 zeszło na dalszy plan.

Niewłaściwe wnioski

W efekcie tamto zwycięstwo miało gorzki posmak dla wszystkich zainteresowanych, a McLaren chyba zraził się do poleceń zespołowych, od których wszystkie problemy się wtedy zaczęły i postanowił na przyszłość po prostu pozwolić kierowcom się ścigać. Możliwe zresztą, że oni sami byli zwolennikami tego rozwiązania. Problem w tym, że o ile polecenia zespołowe na Węgrzech były złym pomysłem, to we Włoszech bardzo by się przydały.

Na Węgrzech w grę wchodziło pozbawienie Piastriego jego pierwszego zwycięstwa. Dodatkowo można było wtedy zastanawiać się, czy w McLarenie w ogóle wierzą w możliwość dogonienia Verstappena, dominującego przecież od lat.

Teraz jednak sytuacja jest zupełnie inna. Już po kwalifikacjach na Monzy widać było, że Red Bull ma kolosalne kłopoty, natomiast McLaren jest najszybszy w drugim kolejnym, po GP Holandii, wyścigu, na dwóch torach o zupełnie różnej charakterystyce. To świadczyło jednoznacznie o tym, że McLaren jest obecnie teamem numer 1, a Red Bull numer 4 i w związku z tym szansa na mistrzostwo w obu klasyfikacjach jest jak najbardziej realna. 

Co poszło nie tak w GP Włoch

Podstawowym problemem podczas wyścigu na Monzy, i wszyscy wiedzieli o tym od początku, było zużycie opon. Z tego punktu widzenia, dwa samochody w pierwszym rzędzie to był ogromny atut. Jeśli udałoby się utrzymać na prowadzeniu po pierwszych zakrętach, można było w szyku jechać na czele stawki, może nawet czasami zmieniając się na pozycji lidera, dbając o opony i maksymalizować swoją strategię. To byłoby możliwe oczywiście tylko w tedy jeśli kierowcom kazano by realizować zespołowe polecenia. Tymczasem pozwolono im się ścigać i w efekcie, od początku obaj uwikłali się w walkę, najpierw między sobą a potem z Ferrari i oddali kontrolę nad wyścigiem.

Po manewrze Piastriego, Który zepchnął Norrisa na trzecie miejsce za Leclerca, zespół został pozbawiony wszelkich atutów i zamiast dbać o opony, kierowcy musieli walczyć z Ferrari. Norris zjechał dość wcześnie, bo musiał wykonać undercut na Leclercu. To wszystko sprawiło, że Ferrari, mimo że było wolniejsze, wygrało dzięki lepszemu zarządzaniu oponami. Decydujący okazał się tu moment wyścigu, gdzie Leclerc, nie naciskany przez nikogo, mógł skupić się na oszczędzaniu opon. McLaren pozbawił się takiej możliwości na własne życzenie. Wygrał o dwie sekundy. Gdyby nie wyprzedził Norrisa na pierwszym okrążeniu zapewne by mu tych dwóch sekund zabrakło.

Perspektywa Norrisa

Lando jeszcze przed wyścigiem na Węgrzech mówił, że chce pozostać miłym facetem. Po wyścigu, mimo że zrobił co od niego wymagano i tak wyszedł na rozkapryszonego dzieciaka. Prawda jest taka, że żaden z wielkich mistrzów miły nie był. Nawet Ayrton Senna, do którego teraz wszyscy się niemal modlą, za życia był znienawidzony przez innych kierowców z powodu swojej nieustępliwości i egoizmu. Tak samo Schumacher.

Na Węgrzech zespół postawił Lando w sytuacji, w której nie było dobrego wyjścia. Poświęcenie swojego wyniku dla dobra zespołu, jest dla kierowcy mającego mistrzowską mentalność traumatyczne. Robienie tego Norrisowi w momencie, gdy zarzucano mu, że nie jest gotowy, by walczyć o mistrzostwo, tylko zwiększało na niego presję.

Już wcześniej był krytykowany za brak instynktu zabójcy, charakteryzującego najlepszych.

Kiedyś McLaren sprezentował już pierwsze zwycięstwo Mice Hakkinenowi. Tak się złożyło, że GP Węgier komentował dla F1 TV David Coulthard, któremu wtedy kazano ustąpić koledze. I powiedział na antenie, że trochę tego żałuje.

Myślę, że żałuje nawet bardzo i zaliczył po tym epizodzie kilka nieprzespanych nocy. Za to Seb Vettel, po słynnej aferze Multi 21 pewnie nie miał problemów ze snem. Może naruszył reguły, może ściągnął na siebie gniew kibiców, ale zrobił to, co było dla niego dobre. Wysłał też kierownictwu zespołu jednoznaczny przekaz. Atmosfera w zespole się trochę zepsuła, ale miało to przykre konsekwencje raczej dla Marka Webbera.

Teraz przykre konsekwencje postępowania zgodnie z wolą zespołu spadają na Norrisa, a wygranym jest Piastri, co pewnie cieszy jego menedżera, którym jest Webber.

Norris nie powie złego słowa o teamie publicznie i to mu się chwali, ale za kulisami powinien walczyć o swoje. Na jego miejscu z pewnością zrobiłbym sporą awanturę po Grand Prix Włoch. Mówiłbym, że zespół pozbawił się na własne życzenie zwycięstwa, że nie czuję wsparcia zespołu, na które zasługuje, bo zdobyłem tyle punktów, że jestem w walce o mistrza a Piastri nie. Pytałbym, czy McLarenowi w ogóle zależy na mistrzostwie kierowców. Wyśmiewałbym okrągłe formułki szefostwa zespołu o tym jak jest świetnie, mimo kolejnych porażek. Miałbym przede wszystkim poczucie, że zrobiłem wystarczająco dużo, by zespół stanął po mojej stronie. Nie należy mieć pretensji do Piastriego, że wykonał ryzykowny manewr. Zespół pozwolił się ścigać, to się ścigał. Natomiast Norris może mieć uzasadnione pretensje do zespołu, że w ogóle na to pozwolił.

Absolutnie nie chodzi tu o to, że Norris jest znacznie szybszy od Piastriego i powinien być zawsze numerem jeden. Chodzi tu po prostu o fakty, a konkretnie o to ile poszczególnie zawodnicy mają punktów. Po GP Włoch sytuacja wygląda następująco: Verstappen 303, Norris 241, Piastri 197. Wnioski wydają się oczywiste.

Historyczne precedensy

McLaren jest wierny etosowi dwóch kierowców numer 1, ale nie ma to logicznego uzasadnienia. I pokazuje to historia zespołu. Coulthard w sezonach 1999 i 2000 ścigał się z Hakkinenem, bo miał autentyczną szansę na mistrzostwo, tak samo oczywiście Hamilton w 2007 roku, gdy rzucił wyzwanie Alonso. Swoją drogą, gdyby Hamiltonowi kazano wtedy wspierać Alonso, McLaren miałby wtedy mistrzostwo.

Alonso nie przyjmował faktu, że zespół nie wspiera go jako lidera zbyt dobrze, bo, jak wiemy, ma mentalność mistrza świata. Ale Lando Norris ma więcej powodów do frustracji na zespół, niż wtedy miał Hiszpan. Obecna sytuacja wskazuje jednoznacznie na Norrisa jako lidera i jest to pozycja, którą sam sobie wywalczył.

Ayrton Senna w sezonie 1991, gdy walczył z Nigelem Mansellem w szybszym Williamsie, miał w McLarenie wsparcie Gerharda Bergera, który w GP San Marino i GP Belgii potulnie dojeżdżał za nim na drugim miejscu, mimo że miał szansę z nim powalczyć. Berger nie podpisywał kontraktu jako kierowca nr 2. Po prostu zaakceptował, że Senna wywalczył sobie pozycję numeru jeden. To w historii F1 zawsze było regułą. Numerem jeden jest ten, który ma lepsze wyniki.

Podstawowym przykładem historycznym jest oczywiście Ferrari z czasów Schumachera. Co prawda Eddie Irvine był zatrudniony jako numer dwa i był dla Schumachera wsparciem, ale w wyjątkowych okolicznościach Schumacher wystąpił w roli kierowcy numer dwa w sezonie 1999. Szef Norrisa, Andrea Stella, doskonale zna tę historię, bo pracował w Ferrari

Priorytety McLarena

Jeszcze na Węgrzech mogło się wydawać, że, zamiast mistrzostwa Norrisa, McLaren jako priorytet traktuje wynik zespołu. Jednak  zadbanie o dynamikę między kierowcami i wybitnie im wtedy nie wyszło. Przypominali kierowcom do znudzenia jak ważny jest team, ale sami trochę zapomnieli uszanować chęć wygrywania kierowców. We Włoszech pozwolili im się ścigać i przegrali na tym.

McLaren zachowuje się, jakby spokojnie przygotowywał się na erę swojej dominacji i starał się dbać o relacje między kierowcami długofalowo. To błąd. Po pierwsze w F1 nigdy nie ma nic pewnego i to może być niepowtarzalna i jedyna szansa na mistrzostwo na wiele lat. Po drugie to nie działa. Kierowcy niby są traktowani równo, ale de facto Lando traktowany jest gorzej, bo nie zyskuje przywilejów, na które zasłużył.

Mistrzostwo to nie tylko konsekwentne realizowanie planów. To przede wszystkim twarda walka. Dbanie o dobrą atmosferę w zespole to utopia. Któryś z kierowców zawsze przegra i będzie się czuł źle. Istotne żeby wszyscy wiedzieli jakie są zasady i czuli wsparcie zespołu. Kierowcy F1 zawsze mieli paranoje na tym punkcie, bo nie ma nic gorszego niż podejrzenie, że zespół wspiera bardziej twojego zespołowego kolegę, ale w pewnych sytuacjach jeden z kierowców jest preferowany i ważne, żeby było wiadomo dlaczego. Teraz powody preferowania Norrisa są oczywiste.

Należy tez pamiętać, że to co stało się w Grand Prix Włoch absolutnie nie było najgorszym możliwym scenariuszem. Przecież ich kierowcy walcząc z sobą mogli się zderzyć już na pierwszym okrążeniu. Słynne papaya rules co prawda mówią, że kierowcy mają szanować się nawzajem i unikać kolizji, ale łatwo to powiedzieć, a co innego wykonać walcząc ze sobą na pełnej szybkości.

Co dalej?

Jedyny aspekt tej historii, o którym nic nie wiemy to zapisy w kontrakcie Piastriego. Jeśli jednak nie ma on obowiązku podporządkowania się poleceniom, w sytuacji kiedy jego partner potrzebuje wsparcia, to z punktu widzenia zespołu nie jest to dobrze napisany kontrakt. Może jednak być tak, że konkretne zapisy powodują, iż obecna strata Piastriego nie jest jeszcze wystarczająca, by porzucił walkę o swoje mistrzostwo. On sam zdaje się nie brać pomagania Norrisowi pod uwagę.

Niezależnie od tego, wiadomo co jest w interesie zespołu. Piastri ma już swoje pierwsze zwycięstwo, które zapewniła mu współpraca Norrisa, więc teraz jego kolej, by pomóc Norrisowi zdobyć pierwsze mistrzostwo. Jeśli McLaren nie pójdzie tą drogą i mistrzostwa nie wywalczy, mimo naprawdę ogromnych na to szans, to może mieć bardzo daleko idące konsekwencje dla relacji Norrisa z zespołem.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze