Zmiana warty? Nie tak szybko – podsumowanie GP Holandii

Szalona karuzela transferowa, którą zapowiadałem w podsumowaniu GP Belgii, okazała się być równie zepsuta co bolid Saubera w tym sezonie. Sergio Pérez uratował swój fotel w Formule 1 a Logan Sargeant nadal nie wie, czy zachowa swój do końca sezonu. Oprócz tego na okładkach gazet ponownie zagościł kolor pomarańczowy, ale nie na cześć Maxa Verstappena.

 Wyniki doganiają ego

W tym sezonie oglądamy narodziny kolejnego kierowcy, którego albo się kocha, albo się go do szpiku kości nienawidzi. Mowa oczywiście o Lando Norrisie, który w maju tego roku po raz pierwszy posmakował wygranej i w jego zachowaniu zaszły pewne…zmiany. Od tamtego czasu wypowiedzi Brytyjczyka wypełnione są dziwnymi przytykami w stronę innych kierowców, między innymi w stosunku do Lewisa Hamiltona. Internauci ochrzcili Norrisa „nieznośnym” i „samolubnym”, oczywiście po przefiltrowaniu obelg we wszystkich językach świata.

Trzeba jednak przyznać, że w momencie, gdy pojawiła się szansa na regularną walkę o wygraną, doszło u Lando do gwałtownej zmiany charakteru. Twierdzenie na wizji, że przyjaźń z Maxem zostanie zakończona po GP Austrii, ignorowanie inżyniera wyścigowego przez kilkanaście okrążeń podczas GP Węgier. Lista drobnych, choć irytujących zachowań Lando piętrzy się z każdym kolejnym weekendem wyścigowym.

W tym momencie następuje jednak zderzenie z rzeczywistością, po publika nie przyzwala na takie zachowania komuś, kto nie jest bezdyskusyjnie najlepszy. Do tej pory Norris miał na koncie jedną wygraną w wyścigu, w którym nie wyprzedził nikogo na torze… ale przynajmniej mógł w końcu zedrzeć z siebie łatkę „Lando NoWins” – faceta, który nigdy nic nie wygra.

Teraz do swojego dorobku Norris dorzuca drugie, dużo bardziej okazałe zwycięstwo. Zbudowanie przewagi 22 sekund nad Maxem w jego domowym wyścigu to nie jest zabawa dla zwykłych śmiertelników. Lando nie zamierza póki co wracać do środka stawki. Zachowanie w stylu bezczelnego kilkukrotnego mistrza świata ma już opanowane do perfekcji. Tylko że w tej kluczowej statystyce wciąż widnieje cyfra 0. Nie twierdzę, że zachowanie Norrisa jest złe – jednak, żeby móc pozwolić sobie na przestawianie wszystkich dookoła, trzeba mieć coś na swoim koncie. Jeżeli Norris dołoży do swojego nowego wizerunku wyniki, będzie wielki, ale jeżeli sportowo pozostanie w miejscu – stanie się pośmiewiskiem. Media ruszyły już, by ogłosić, że mamy nowego króla i następuje zmiana na tronie. Czy nie za wcześnie?

Finał Amerykański filmu?

Przedwcześnie może skończyć się również kariera Logana Sargeanta w Formule 1. Niestety dla kierowcy Williamsa, nie żyjemy w Amerykańskim filmie katastroficznym, gdzie na koniec Stany Zjednoczone znów ratują świat, kamera robi zbliżenie na flagę a „Star Spangled Banner” zaczyna grać, gdy pojawiają się napisy końcowe. Logan wie, że w przyszłym sezonie zastąpi go Carlos Sainz, postanowił więc wycisnąć jak najwięcej z czasu, który mu pozostał…i spektakularnie roztrzaskał swój bolid o bariery. Znowu. Internetowe kompilacje kraks Amerykanina znów wydłużyły się o kilkadziesiąt sekund, a cierpliwość Jamesa Vowlesa osiągnęła już swój limit. Szef stajni z Woking miał spotkać się z przedstawicielami zarówno Red Bulla, jak i Mercedesa w poszukiwaniu potencjalnego zastępstwa już teraz.

Niestety przez wyniki (a raczej ich brak) Logana, ciężko jest skonstruować dla niego jakąkolwiek linie obrony. Jego kariera w seriach juniorskich była przyzwoita, co w połączeniu z sowitym Amerykańskim budżetem zagwarantowało mu miejsce w królowej motorsportu. Bardzo ciężko pisze się ten akapit, ponieważ o Sargeancie nie da się po prostu powiedzieć nic konkretnego. Po prostu był, jeździł, ale jego nazwisko słyszeliśmy tylko w momencie, gdy kolejny raz rozbijał się o bariery.

Żaden kierowca nie jest idealny, a sztuką jest umiejętność redukowania swoich wad innymi atutami. Verstappen być może miał problemy z agresją, ale redukował je za pomocą zabójczego tempa. Esteban Ocon nie wydaje się być najmilszym kolegą zespołowym, ale potrafi spełniać oczekiwania sportowe. Nawet Lance Stroll, który też nie jest najostrzejszą kredką w piórniku, ma wyskoki formy i potrafi pojechać dobrze, gdy ma dobry dzień. Do tej wyliczanki nie da się w żaden sposób dopisać Logana i przez to GP Holandii mogło być jego ostatnim występem na tym poziomie.

Pomarańczowy alarm

No dobrze, a co wydarzyło się na torze? Moje stwierdzenie o czterech zespołach walczących o wygrane jak równy z równym okazuje się być przesadnie optymistyczne. Po kwalifikacjach można było łudzić się na epicki pojedynek Verstappena i Norrisa. Nic z tego. Za ich plecami Leclerc i Ferrari w pięknym stylu rozprawili się z Oscarem Piastrim, a Mercedes był zbyt zajęty sprawdzaniem, ile kolorów opon jeszcze im zostało, by liczyć się w walce o coś więcej. Po przerwie wakacyjnej wszystkie karty trzyma Mclaren. Zegar tyka, a ekipie Andrei Stelli pozostało tylko 9 rund, by zmienić odcień tronu F1 z «oranje» na «papaya orange».

 Szalona karuzela transferowa, którą zapowiadałem w podsumowaniu GP Belgii, okazała się być równie zepsuta co bolid Saubera w tym sezonie. Sergio Pérez uratował swój fotel w Formule 1 a Logan Sargeant nadal nie wie, czy zachowa swój do końca sezonu. Oprócz tego na okładkach gazet ponownie zagościł kolor pomarańczowy, ale nie na cześć Maxa Verstappena.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze