Felieton: Strach przed legendą Ferrari

Ile pozostało z legendy Ferrari? To pytanie może śmiało sobie zadać każdy kibic włoskiego zespołu oraz Formuły 1. Jeśli spojrzymy na liczby, to nie ulega wątpliwości, że czerwony jest nie tylko charakterystyczny kolor zespołu z Maranello, ale i alarm w zespole.

Ostatni sukces, jaki odniósł zespół Scuderia Ferrari w F1, miał miejsce 2 listopada 2008, czyli po zakończeniu Grand Prix Brazylii. Sukces w postaci zdobycia mistrzostwa wśród konstruktorów i tak został przyćmiony przez walkę Felipe Massy z Lewisem Hamiltonem o indywidualne mistrzostwo do ostatnich metrów tamtego wyścigu.

Niemniej od wymienionego wydarzenia do rozpoczęcia 74 sezonu Formuły 1 i wyścigu w Bahrajnie minie 5236 dni. Ponad 14 lat bez choćby jednego tytułu mistrzowskiego. Gdzie się podziała legenda zespołu z Maranello i wizjonera Enzo Ferrari wraz z jego mądrościami?

Ferrari to marzenie i ludzie marzą o posiadaniu tego wyjątkowego pojazdu

Nie ma wątpliwości, że Ferrari to najbardziej utytułowany zespół w historii F1. Wśród konstruktorów 16 tytułów, a ich kierowcy 15 razy zdobywali indywidualne mistrzostwa. Najbardziej doświadczony zespół z 1052 wyścigami Grand Prix na koncie i jedyny, który ściga się od pierwszego sezonu. Wygrywali 242 razy i tak samo często startowali z pole position. To jednak cały obraz, ale ostatnie pociągnięcia na nim pędzlem nie robią już takiego wrażenia, szczególnie w erze hybrydowej, która zaczęła się w sezonie 2014.

Od tego momentu rozpoczęła się dominacja Mercedesa, a w minionych dwóch latach do głosu doszedł Red Bull. Ten wycinek obrazu wygląda aktualnie tak, że Max Verstappen tylko w poprzednim sezonie wygrał 15 Grand Prix, a zestawiając ten wynik z 21 wygranymi zespołu z Maranello w ciągu ostatnich 9 lat, musi wysnuć wniosek: Czy Ferrari to jeszcze legendarne Ferrari?

Enzo Ferrari mówił, że jego samochody dla większości pozostaną marzeniem z wyjątkiem nielicznych szczęśliwców. Zgadza się, nie każdy może jeździć Ferrari, ale czy teraz każdy chce jeździć w Formule 1 Ferrari, aby osiągnąć końcowy sukces na koniec sezonu?

Od sezonu 2014 do 2023 włoskim zespołem zarządzało czterech różnych szefów, wliczając w to rozpoczynającego pracę Frédérica Vasseura. Jeśli przyjrzeć się głównym konkurentom, to w Mercedesie i Red Bullu jedyne co można by wymienić na najwyższym szczeblu to krzesła w biurach Toto Wolffa i Christiana Hornera na bardziej wygodne.

Stabilność przy budowaniu mistrzowskiego zespołu F1 opiera się na długotrwałej strategii rozwoju i tak było w erze dominacji Michaela Schumachera. W tamtym czasie pełen potencjał został uwolniony po czterech latach od przybycia Schumiego do Maranello, a zmiany, które zachodziły, odbywały się na niższych szczeblach. Sama Formuła 1 od tego czasu bardzo się zmieniła, ale podstawy dojścia do sukcesu nie. A w Ferrari sukces jest potrzebny jak tlen, stąd też brak trzymania ciśnienia i żądanie głowy tego, kto prowadzi zespół. 

Strach przed ucięciem głowy tępym nożem nie pomoże w tym, aby ludzie na nowo chcieli marzyć o Ferrari i posiadali w CV ten wciąż wyjątkowy kawałek motosportu.

Ferrari musi być piękne i nie może się zatrzymywać na torze

Po ubiegłorocznej prezentacji F1-75 tifosi od razu okrzyknęli najnowsze dzieło z Maranello jednym z najpiękniejszych modeli w całej historii marki. Niektórzy mówią, że jeśli samochód wygląda ładnie, to powinien nieźle sobie radzić również w naturalnym środowisku – na torze.

Zastosowanie znanej maksymy „wygląda na szybki” nie było bez pokrycia. Podczas przedsezonowych testów model F1-75 sprawiał wrażenie najbardziej kompletnego pakietu w całej stawce i nieśmiało przebijały się głosy, że w końcu to może być TEN ROK i tak faktycznie zapowiadał początek sezonu.

Podczas trzech pierwszych rund Grand Prix Ferrari wyglądało na faworyta kampanii 2022, ale pierwsze oznaki kruchości nowego dziecka z fabryki w Maranello można było zauważyć podczas Grand Prix Hiszpanii, gdzie pewnie jadący na prowadzeniu Charles Leclerc musiał wycofać się z powodu usterki silnika. Wróciły demony przeszłości? Jeszcze jak!

Ferrari zwykle potrafi mocno przepracować zimową przerwę, co potwierdza sezon 2017,2018 i 2022, gdzie na otwarciu wydają się konkurencyjni, a nawet wysunąć się na czoło stawki, jednak wraz z postępem sezonu spada ich niezawodność i prace nad rozwojem samochodu.

Ubiegłoroczny sezon złamał serce kibicom Ferrari m.in. podczas Grand Prix Azerbejdżanu, gdzie silnik określany mianem supertfast kolejny raz uległ awarii w aucie z numerem 16, a problemy Carlos Sainz Jr. z układem hydraulicznym zmusiły Madrytczyka do zakończenia rywalizacji na jego wczesnym etapie. Samochód Hiszpana wyzionął ducha jeszcze raz na Red Bull Ring, ale tym razem przyczyna była podobna, jak u Leclerca – jednostka napędowa.  W całym sezonie 2023 samochody Ferrari sześciokrotnie nie dojeżdżały do mety, a to jest niedopuszczalne, jeśli chce się wejść na mistrzowski poziom.

Słowa Enzo Ferrari o tym, że jego samochody muszą być piękne, zwykle się sprawdzają, ale innym jego motto było to, że: „Samochody wyścigowe nie są ani piękne, ani brzydkie. Stają się piękne, kiedy wygrywają”.

Aerodynamika jest dla ludzi, którzy nie potrafią budować silników

Obecne jednostki napędowe są homologowane do końca sezonu 2025 pod względem osiągów i tylko zmiany związane z niezawodności są dozwolone. Ferrari w ostatnim sezonie postanowiło pójść ścieżką wydobycia maksymalnych osiągów kosztem wspomnianej niezawodności i na przestrzeni wszystkich rozegranych Grand Prix w 2022 roku efekty były jasne.

Ostatnia wygrana zespołu z Maranello przypadła dokładnie na połowę sezonu, następnie Red Bull zdominował 10 wyścigów, a jeden łup w sezonie 2022 zgarnął Mercedes. Jak więc przywrócić świetność słów il Commendatore?

Na przestrzeni kilku ostatnich lat w Ferrari wdrażano szereg rozwiązań, których nadrzędnym celem było zapewnienie najwyższej mocy silnika w stawce. Prawdopodobnie udało się to w sezonie 2019, ale ugoda między Scuderią i FIA mogła nakłonić dział silnikowy Maranello do obrania innej ścieżki wydobywania osiągów.

Jednostka napędowa projektowana pod kierownictwem Wolfa Zimmermanna na ten sezon ma być o około 15 koni mechanicznych mocniejsza i niezawodna, ale czy to pozwoli na walkę z Red Bullem i groźnym Mercedesem?

Przez wiele lat Ferrari starało się sprowadzić do siebie geniusza w dziedzinie projektowania samochodów i jednego z najlepszych w tej branży w całej historii F1 – Adriana Neweya. Dyrektor techniczny Red Bulla nigdy nie zdecydował się na angaż we włoskim zespole, ale sam przyznał, że od sezonu 2014 był niepocieszony sytuacją w ekipie z Milton Keynes, która dotyczyła silników Renault i był blisko podjęcia decyzji o odejściu: „Prawdę mówiąc byłem dość mocno rozczarowany całą sprawą. Prawie dołączyłem do Ferrari. Czułem się szczęśliwy w Red Bullu i tak naprawdę nie chciałem zmieniać barw, jedyną rzeczą, która skłoniła mnie do myślenia o przejściu, było to, że utknęliśmy z niekonkurencyjnym silnikiem”.

W pewien sposób słowa Enzo Ferrariego o budowaniu mocnego silnika potwierdza sam Newey, jednak samochód jest zawsze najbardziej konkurencyjny wtedy, kiedy wszystkie puzzle pasują do siebie idealnie. Silnik to jedno, ale dochodzi aerodynamika, zarządzanie oponami, przyczepność mechaniczna, strategia (Ferrari na ten temat przecież sporo wie) i szereg innych czynników. Skupienie się wyłącznie na tym, co napędza, w rzeczywistości może hamować wierzgającego konia.

Jesteś słaby? Załóż maskę, żeby się ukryć!

Postęp Internetu i mediów społecznościowych sprawił, że przed fanami i kibicami nie da się niczego ukryć. Transmisje telewizyjne, streaming, komunikacja radiowa i każdy inny przekaz informacji w mgnieniu oka potrafi pokazać, że obraz wykreowany przez dany zespół w swoim oficjalnym oświadczenie może zupełnie się różnić.

Enzo Ferrari mówił o sobie, że uważa się za słabego, więc zakłada coś w rodzaju maski, żeby się ukryć. Wydaje się, że ten trend może wciąż być utrzymywany w garażach zespołu z Maranello na torach, gdzie odbywają się rundy Grand Prix, a przykładów daleko nie trzeba szukać.

Ubiegłoroczny wyścig w Monako był kuriozalnym popisem błędów w komunikacji, gdzie liderujący Charles Leclerc zjeżdżał do boksu, po czym otrzymał komunikat, aby pozostać na torze. Efekt? Zamiast możliwości wygrania przed własną publicznością Monakijczyk kończy Grand Prix na czwartej pozycji. Jak to da się wytłumaczyć? Zarządzający wtedy Mattia Binotto przyznał, że popełnili błąd, ale zaczął od słów: „Po pierwsze, musimy przyznać, że jeśli prowadzisz w wyścigu, a potem znajdujesz się na czwartej pozycji, być może zrobiliśmy coś złego”. Oczywiście, „być może” mógł to być wypadek przy pracy, ale czemu akurat znowu w Ferrari?

Węgry 2022. Wydaje się, że mimo startu z drugiej i trzeciej pozycji do wyścigu, kierowcy Ferrari sprawnie zarządzają wyścigiem, a jedynie goniący z odległej pozycji Max Verstappen może nieco namieszać. Podwójne podium wydaje się jednak na wyciągnięcie ręki z realnymi wciąż szansami na zwycięstwo, ale wtedy…

...zespół decyduje się założyć swoim kierowcom opony, które nie nadają się do użytku przy niskich temperaturach, które panują w Hungaroring. Jak się wytłumaczyć, że na twardych oponach Sainz ostatecznie dojechał na 4. miejscu, a Leclerc na 6. pozycji? „Z pewnością nie mieliśmy dzisiaj osiągów, jakich oczekiwaliśmy. Niezależnie od tego, jakich opon używaliśmy, miękkich, średnich czy twardych, myślę, że pod koniec osiągi naszego samochodu nie były zgodne z oczekiwaniami, a samochód nie spisał się dobrze. Może warunki pogodowe [odegrały pewną rolę], było dużo chłodniej niż w piątek” – powiedział wtedy Binotto.

Każdy samochód reaguje inaczej na określone warunki, to oczywiste, ale skoro wcześniej inny zespół decyduje się na podobny ruch i w danych widać, że traci na pojedynczym okrążeniu po kilka sekund do reszty, to jasne jest, że skorzystanie z tej samej strategii jest gwoździem do trumny. I tak też się stało.

Przed wyścigiem na Węgrzech szef Ferrari próbował uspokajać, że nie widzi powodów, dla których jego kierowcy (a szczególnie Leclerc) nie mogą wygrać pozostałych dziesięciu Grand Prix do końca sezonu, aby wciąż liczyć się w walce o mistrzostwo. Nie wygrali ani jednego.

Próba uspokojenia otoczenia tym, że w zasadzie nic się nie dzieje, a błędy się zdarzają, nie przejdzie. Nie w Ferrari, które w czasach świetności potrafiło wygrać wyścig stosując strategię czterech postojów, a nawet zjeżdżając do boksu, aby odbyć karę tuż przed minięciem linii mety. Efektem gaszenia pożaru benzyną jest wystawienie zespołu, jako łatwy cel do drwin, zmniejsza morale pracowników, grozi utratą wiarygodności, a co gorsza – rozmienienia statusy legendy na drobne.

Nikt nie pamięta, kto zajął drugie miejsce, na pewno nigdy nie będę to ja

Od wspomnianych 14 lat kierowcy Ferrari 7 razy stawali na podium indywidualnej klasyfikacji kierowców, a zespół z Maranello 11 razy zajmował miejsce w czołowej trójce klasyfikacji konstruktorów. Kto o tym pamięta? Nikt, bo nie na miejscach na podium zależy Ferrari.

Sezon 2023 to kolejne nowe otwarcie w Ferrari, któremu będzie musiał sprostać przybywający z odsieczą Frédéric Vasseur. Uważany w padoku za jednego z najbardziej wyrazistych postaci Francuz ma przed sobą jeszcze większe oczekiwania do spełnienia niż jego poprzednik. Czas mija nieubłaganie, a najwyższe laury zgarnia konkurencja.

Prezes Ferrari John Elkan oczekuje, że przy obecnej stabilności przepisów do końca sezonu 2025, Scuderia Ferrari zdoła przynajmniej raz wygrać w obydwu klasyfikacjach generalnych.

Tylko ile razy kibice Ferrari już słyszeli takie zapowiedzi? I czy Vasseur jest na tyle kompetentny, aby móc galopować czarnym koniem?

Poprzedni pracodawca Francuza – Alfa Romeo – od tego roku będzie przechodzić restrukturyzacje, a tytularna nazwa prawdopodobnie zniknie po sezonie 2023 z Formuły 1, aby zrobić miejsce nowemu producentowi w strukturach Saubera – Audi. W kuluarach krążą informacje, że niemiecki koncern podjął działania mające na celu zmuszenie Saubera do usunięcia Vasseura ze stanowiska, ponieważ Francuz miał zostać oceniony negatywnie i jako osoba nieodpowiednia do kierowania tak ważnym dla niemieckiego koncernu projektem.

Pozostaje zapytać: skoro zupełnie niedoświadczony zespół dochodzi do takich wniosków, to dlaczego najbardziej doświadczone w stawce Ferrari uważa na odwrót? Przed rozpoczęciem rozmów z Vasseurem Prezes Elkan miał rozmawiać o stanowisku kierowniczym w Scuderii Ferrari z Rossem Brawnem, Christianem Hornerem i Andreasem Seidlem, jednak zdecydowanie odmówili.

Nie chcą prowadzić legendy? Nie chcą spróbować zapisać się na kartach historii, jako ta osoba, która przywróciła świetność Ferrari? Pytań jest więcej niż odpowiedzi. W świecie piłki nożnej nie raz można usłyszeć, że zespołom takim jak Real Madryt czy FC Barcelona nie można odmówić. W Formule 1 takim przykładem jest Ferrari. 

Frédéric Vasseur od pierwszego Grand Prix sezonu 2023 stanie przed szansą, z której nie chcieli skorzystać bardziej cenieni koledzy po fachu. Jeśli szef Ferrari odniesie sukces, to będzie to jego wielkie zwycięstwo, ale przede wszystkim powrót Ferrari na mistrzowską ścieżkę. Teoretycznie z zapowiedzi prezesa Elkana wynika, że Vasseur będzie miał na to trzy sezony, ale w F1 nie można być niczego pewnym. Jeśli w tym czasie Ferrari nie zdobędzie mistrzostwa, to nikt o „drugich” miejscach nie będzie pamiętał, a strach przed legendą Ferrari jeszcze bardziej urośnie.  

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze