Dylematy Daniela

Daniela Ricciardo nie zobaczymy najprawdopodobniej w stawce F1 w przyszłym roku. Decyzja Australijczyka o (co najmniej) roku przerwy w karierze wydaje się bardzo ryzykowna. Wywiad, którego Ricciardo udzielił niedawno The Race opowiada o jego problemach w McLarenie i rzuca trochę światła na powody jego decyzji.

Daniel Ricciardo ogłosił ostatnio, że w przyszłym sezonie nie będzie go w stawce kierowców F1. Australijczyka czeka rok przerwy. Będzie czekał na lepszą szansę w 2024 roku, do tego czasu być może pracując jako kierowca testowy jednego z czołowych teamów. To ryzykowna taktyka. Czy Ricciardo został do niej zmuszony, czy wybrał ją sam, a jeśli tak, to dlaczego?

Przerwa w F1 i powrót do czołowego zespołu, to coś, co w przeszłości udawało się prawie wyłącznie mistrzom świata, a przynajmniej kierowcom o bardzo mocnej reputacji, bo takich właśnie szukają czołowe zespoły. Ricciardo to kierowca, który taką reputację miał, ale właśnie ją stracił i teraz potrzebuje ją odbudować. Z tego punktu widzenia logiczne wydaje się, że powinien raczej szukać angażu u Haasa bądź Williamsa, które to teamy ciągle mają wolne miejsca. Fakt, że Haas rozważa obecnie zatrudnienie Nico Hulkenberga, świadczy o tym, że ktoś taki jak Ricciardo byłby tam tym bardziej przyjęty z otwartymi ramionami.

Pierre Gasly i Alex Albon udowodnili ostatnio, że dobre występy w słabszym teamie mogą pomóc odbudować nadwątloną reputację. Nyck de Vries na Monzy i Kevin Magnussen w Bahrajnie pokazali, że nawet jeden dobry występ może przywrócić do łask wcześniej zapomnianego kierowcę. Z kolei George Russell pokazał, że dobre występy nawet w zespole końca stawki mogą zapewnić fotel w czołowym teamie, jednak kluczowym dla niego momentem najprawdopodobniej był jednorazowy występ w Mercedesie. Właśnie na coś takiego liczy pewnie Ricciardo, który zdaje sobie sprawę z tego jak łatwo w F1 stracić, bądź odzyskać swoją reputację.

„Jest to nieco frustrujące w tym sporcie, że w jednym roku jesteś zapomniany, ale w następnym roku masz lepszy samochód i wszyscy mówią, że jesteś najlepszy” – mówi Ricciardo. - „Nie wiem, co o tym sądzić. To chyba coś, czego najbardziej… nienawiść nie jest właściwym słowem, ale to jest jak relacja miłość-nienawiść, którą mam z tym sportem.”

„Kiedy wszystko się zgadza, jest to najlepszy sport na świecie, a najlepsze momenty są naprawdę wspaniałe. Ale oczywiście rzeczy dzieją się poza twoją kontrolą i możesz włożyć to w 100%, ale nie zawsze dostajesz nagrodę. Wtedy jest ciężka harówka. Choć ciągle wspaniała i niesamowita, jak ten sport. Ale, tak jak ciągle czuję się uprzywilejowany, że ​​mogę to robić, jako moją pracę i spełnienie moich marzenie, to naprawdę jest harówka.”

Ricciardo ma na myśli oczywiście ostatnie sezony, kiedy samochód McLarena okazał się nie tylko nie odpowiadający jego stylowi jazdy, ale również nieprzewidywalny. Z weekendu na weekend postęp nie następował, a zachowanie samochodu nadal było zagadką.

„Niekończące się schody” – mówi Ricciardo - „Uczyliśmy się czegoś w weekend i to był krok do przodu. Ale potem był kolejny krok, który musieliśmy zrobić, lub następowało jakieś nowe odkrycie. I prawie w każdy weekend była jakaś nowa nieprzewidziana przeszkoda.”

Kierowca musi umieć modyfikować swój styl jazdy, ale, by mógł to zrobić, potrzebuje przewidywalnie zachowującego się pojazdu.

 „Zbliżasz się do zakrętu i w pewnym sensie twój umysł powinien być już na wyjściu z zakrętu. Ale przez większość czasu wygląda to tak: „OK, jadę w strefie hamowania”, „teraz jadę w strefie wjazdu”, „teraz jadę w fazie przepustnicy”. To tak, jakbym skręcał w pięciu krokach, kiedy w pewnym sensie powinieneś podejść do tego jak do całości.”

Głównym problemem dla reputacji Ricciardo była jednak strata do zespołowego parnera Lando Norrisa.

 „Oczywiście mamy tak dużo danych i patrzę również na onboardy Lando. I czasami widzę, co jest w stanie zrobić, i mówię po prostu: „OK, widzę to, ale nie mogę tego zrobić”.”

Dlaczego więc Norris poradził sobie lepiej? Anglik również przyznawał, że tegoroczny McLaren był dla niego bardzo trudny w prowadzeniu.

 „Jeśli mam udzielić krótkiej odpowiedzi, sprowadzę to do dwóch rzeczy” – mówi Ricciardo. - „Po pierwsze – dzieciak jest dobry. Nie da się temu zaprzeczyć. A jeśli powiem, że nie, to po prostu jestem zgorzkniałym przegranym. Po drugie, ignorancja to błogosławieństwo. I nie mówię, że nie zna się na samochodach wyścigowych. Myślę, że z technicznego punktu widzenia jest całkiem świadomy, co robi. Ale to jedyny samochód F1, którym jeździł. Oczywiście istniały różne odmiany McLarena. Ale nie jeździł dla innego zespołu. Jestem więc pewien, że w pewien sposób przyzwyczaił się do niektórych elementów tego samochodu. Prawdopodobnie jest trochę tak, że oczywiście mam trochę – nienawidzę tego słowa, ale muszę go teraz użyć z powodu braku lepszych słów – oczekiwań, co do tego, co może robić samochód Formuły 1, lub powinien robić, lub gdzie leży jakiś potencjał.”

Ricciardo nadal wyraża przekonanie,  że w zwycięskim samochodzie, ciągle jest w stanie wygrywać. Upewnia go o tym także zeszłoroczna wygrana w Grand Prix Włoch.

„Nie porównuję się do Vettela, ale kiedy on miał pewność siebie w samochodzie, wygrywał” – mówi Ricciardo. - „Jest kierowcą, który, kiedy poczuje się w samochodzie jak w domu, zdominuje pieprzony świat. Są pewni kierowcy, którzy moim zdaniem z pewnością potrafią wejść na wyższy poziom, gdy wszystko się idealnie zazębia i mogą działać na tej pewności. Myślę, że to jest coś, co udowodniłem. Nie mówię, że to jedyny sposób, w jaki mogę wygrać, ale z pewnością to pomaga.”

Brzmi to dobrze, ale czy nie znaczy to też, że w nienajlepszym samochodzie nie jest w stanie uzyskać wartościowych wyników?

Rywalizacja Lewisa Hamiltona z George’em Russellem w Mercedesie sugeruje, że coś jest na rzeczy. Widać, że Lewis radził sobie gorzej w porównaniu z Russellem na początku sezonu, a gdy samochód zaczął zachowywać się lepiej, znów stał się liderem zespołu. Jednak Lewis nigdy nie odstawał od Russella tak bardzo jak Ricciardo od Norrisa i potrafił pomóc zespołowi rozwijać samochód w dobrą stronę.

Umiejętność maksymalizacji osiągów fantastycznego samochodu jest oczywiście kluczowa, ale wielu kierowców pewnie umiałoby wygrać idealnym samochodem. By kierowca kiedykolwiek doczekał jazdy w mistrzowskim aucie, musi zazwyczaj wykazać się też innymi umiejętnościami. A wśród nich maksymalizowanie osiągów samochodów z problemami, jest kluczowe.

Przykład Sergio Pereza w tym sezonie pokazuje z kolei jak rozwój samochodu może sprawić, że kierowca zacznie mieć problemy. Szybszy samochód, to czasem samochód trudny w prowadzeniu. Czasem gdy samochód staje się szybszy, kierowca musi zmodyfikować styl jazdy. Perez w tym roku ma spory problem, bo preferowane przez niego, ze względu na styl jazdy ustawienia, są po prostu wolniejsze niż te stosowane przez Verstappena. Z kolei stosując takie same ustawienia jak Verstappen trudno pokonać mistrza w jego własnej grze. Dużo do powiedzenia na ten temat miałby Rubens Barrichello, a właściwie każdy partner zespołowy Michaela Schumachera.

Innym przykładem z historii jest Riccardo Patrese w sezonie 1991 dotrzymujący kroku swojemu zespołowemu partnerowi Nigelowi Mansellowi, a rok później kompletnie przez niego zniszczony. Nowe aktywne zawieszenie, sprawiło, że samochód zaczął zachowywać się inaczej, w sposób zupełnie nieintuicyjny dla Patrese. Mansell natomiast umiał wycisnąć z nowego samochodu maksimum i dzięki dominował przez cały sezon.

Z kolei Fernando Alonso pokazał umiejętność znajdowania optymalnego stylu jazdy dla samochodu już w czasach startów dla Renault, gdzie miał wyjątkowo dziwny na pozór styl jazdy, jednakoptymalny dla samochodu i opon Michelin. Zastanawiano się wtedy, czy z jego stylem jazdy Fernando byłby równie szybki w samochodzie o innej charakterystyce. Okazało się, że był szybki w każdym samochodzie, po prostu zmieniał styl jazdy.

Te przykłady pokazują, że problem, na który napotkał Ricciardo jest chlebem powszednim zawodników F1, a nawet szybkie samochody mogą sprawiać problemy. Również Carlos Sainz w tym sezonie napotkał na samochód, który był bardzo szybki, ale kompletnie nie odpowiadający jego stylowi jazdy. Jednak Hiszpan, po fatalnym początku sezonu, pokazał, że robi postępy.

Wniosek z tego może być taki, że dostosowanie stylu jazdy do charakterystyki samochodu, to jedna z bardzo ważnych umiejętności kierowców, której Ricciardo nie posiada w zadowalającym stopniu. Może dlatego woli nie ryzykować następnej przygody z mocno niedopracowanym samochodem, która mogłaby ostatecznie pogrzebać jego karierę? Jednak sytuacja w McLarenie była wyjątkowo zła i złożyło się na nią wiele powodów. W innym zespole zrozumienie samochodu mogłoby być łatwiejsze.

W Renault Ricciardo umiał dostosować się do nowego samochodu, mimo że zajęło mu to trochę czasu. W innym zespole mógłby poradzić sobie lepiej, ale musi zaryzykować i udowodnić to światu, a także sobie. Czy nie jest tak, że traumatyczne przeżycia z McLarenem pozbawiły Australijczyka pewności co do swoich umiejętności?

„Nikt nie chce być oceniany. To nie jest zabawne. Ale to coś, co wiąże się z byciem w czymś najlepszym na świecie. Rozumiem, że to część gry.”

Czy Ricciardo nie powinien więc skonfrontować się ze swoimi słabościami, zamiast starać się od nich uciec? „Oczywiście nie chodzi o to, że nie chcę pracować nad swoimi słabościami! Ale nie mogę się na tym za bardzo skupiać” – mówi. Wydaje się, że jego zdaniem potrzebuje raczej podbudowania pewności siebie, by wrócić do dawnej formy.

„Z pewnością zdaję sobie sprawę, że nie jestem doskonały” – mówi Ricciardo The Race. „Mam słabości. I niestety ten samochód ostatecznie to ujawnił. Tak więc jest to, co u czy pokory. Nadal mogę pracować i poprawiać się. Ale wtedy pewna siebie część mnie mówi… dasz mi samochód, który może wygrać, a ja wygram!”

Ten rok przerwy potrzebny jest Ricciardo na reset. Należy życzyć mu, by doczekał jeszcze samochodu, w którym ta jego pewna siebie część znów dojdzie do głosu. Czy jednak musi to być koniecznie czołowy samochód?

Może praca w symulatorze, może jazda innym rodzajem pojazdów okażą się sposobami na jego przypadłość, ale problem istnieje i jest zbyt duży, by go ignorować. Bycie kierowcą testowym rzadko prowadzi do awansu na fotel wyścigowy. Bardziej niż praca w symulatorze liczą się ostatnie występy na torze, a w przypadku Ricciardo będą to niestety nieudane występy dla McLarena.

Z wykorzystaniem wywiadu dla the-race.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze