Grand Prix Monako – przyzwyczajenie czy tradycja?

Grand Prix Monako to jeden z najsłynniejszych wyścigów Formuły 1 i jedna z najstarszych rozgrywanych rund motorsportowych na świecie. Niemal od zawsze kojarzy się z wielkimi jachtami, gwiazdami z pierwszych stron gazet, a także wlicza się w tak zwaną potrójną koronę sportów motorowych. Czy jednak wciąż wywołuje takie emocje jak kiedyś? Jaka przyszłość czeka rundę na ulicach Monte Carlo?

Historia wyścigu i jedyna jej ofiara

Grand Prix Monako znajduje się w kalendarzu Formuły 1 od 1950 roku i jest organizowany przez Automobile Club de Monaco, który organizuje również słynny Rajd Monte Carlo. Tylko raz wyścig nie był zaliczany do mistrzostw świata, a miało to miejsce w sezonie 1952. Jego historia sięga jednak znacznie głębiej. Pierwsze GP Monako odbyło się w 1929 roku, a jego zwycięzcą był William Grover-Williams w Bugatti. Wyścig był rozgrywany aż do wybuchu II wojny światowej w 1939 roku. Powrót na ulice Monte Carlo nastąpił w 1948 roku, lecz przyszłoroczna runda znów się nie odbyła. Dopiero narodziny Formuły 1 w sezonie 1950 spowodowały, że wyścig jest obecny w kalendarzu mistrzostw po dziś dzień. Wyjątkiem był sezon 2020, kiedy to runda została odwołana ze względu na pandemię koronawirusa.

Wąskie i kręte ulice Księstwa od zawsze budziły postrach nie tylko wśród kibiców, ale także kierowców. Jak przyznał kiedyś Nelson Piquet: „ściganie się w Monako jest jak latanie śmigłowcem po pokoju w mieszkaniu”, lecz nie mówił tego żartobliwie. Wielu kierowców poczuło na własnej skórze, jak bolesne mogą być skutki otarcia się o bandę lub ścięcie szykany zbyt mocno. Przekonał się o tym chociażby Charles Leclerc w 2021 roku, który uderzył swoim Ferrari w barierę przed szykaną przy dawnym basenie, a następnie przelatując przez szykanę zakończył swój udział w kwalifikacjach w następnej barierze. Monakijczyk znajdował się wówczas na prowizorycznym pole position, ale chciał jeszcze bardziej poprawić swój czas.

Leclerc utrzymał pierwsze pole startowe, ale kolejny dramat rozegrał się dzień później. Po wypadku Ferrari dokonano inspekcji samochodu, szczególnie wokół skrzyni biegów, jednak przez brak wykrytych usterek wypuszczono Monakijczyka z garażu. Dopiero w drodze na pola startowe okazało się, że lewa przednia półoś jest uszkodzona i nie została wcześniej sprawdzona. Z powodu niewystarczającej ilości czasu na naprawę, oznaczało to, że Leclerc nawet nie wystartował w swojej domowej rundzie.

Pomimo poziomu trudności i wąskich uliczek, na torze zginął tylko jeden kierowca. W 1967 roku prowadzący bolid Ferrari Lorenzo Bandini stracił kontrolę nad swoim samochodem w szykanie portowej. Lewe tylne koło uderzyło w barierkę, a następnie w słup, w wyniku czego pojazd przewrócił się do góry nogami i stanął w płomieniach. Kierowcę udało się wyciągnąć z płonącego wraku, ale Bandini zmarł z powodu rozległych obrażeń. Po wypadku pojawiły się wątpliwości co do samej akcji ratunkowej, ale po wnikliwym śledztwie orzeczono, że zachowano wszystkie procedury. Rok później bele słomy, które również miały wpływ na wypadek i samo bezpieczeństwo kierowców, zastąpiono metalową barierką.

Potrójna korona sportów motorowych

Zwycięstwo w wyścigu o GP Monako jest celem każdego kierowcy, który tylko stanie na starcie. Jest to jedna z trzech rund składających się na potrójną koronę w sportach motorowych, obok Indianapolis 500 oraz 24h Le Mans. Jedynym kierowcą, który tego dokonał, jest Graham Hill, ojciec Damona Hilla, mistrza świata z sezonu 1996 roku. Z obecnych kierowców Formuły 1 mianem zwycięzcy Grand Prix może pochwalić się Fernando Alonso (który dodatkowo wygrał 24h Le Mans i stawał na starcie Indianapolis 500), Max Verstappen, Daniel Ricciardo, Lewis Hamilton oraz Sebastian Vettel. Teraz przed wielką szansą wygrania swojego domowego wyścigu ponownie staje Charles Leclerc, który w tym sezonie jest na absolutnym szczycie, mając już w swojej kieszeni dwie wygrane: w Bahrajnie oraz w Australii.

Przy temacie potrójnej korony wielokrotnie również wspomina się Juana Pablo Montoyę, który ma na swoim koncie wygraną w Monako oraz w Indianapolis 500, a do pełni sukcesu brakuje mu tylko zwycięstwa w 24h Le Mans.

Monako zniknie z kalendarza Formuły 1?

Pomimo swojego prestiżu i historii, coraz głośniej mówi się o tym, że Grand Prix Monako może całkowicie zniknąć z kalendarza. Organizatorzy nie płacą nic za organizację rundy, a podczas samego weekendu korzysta z własnej ochrony, która jest bardziej rygorystyczna i stanowcza w swoich działaniach. Nieoficjalnie włodarzom Formuły 1 coraz mniej podoba się wizja braku zysków i pojawiają się spekulacje, według których runda zostanie zamieniona z innym wyścigiem, szczególnie przy stale rosnącym zainteresowaniem ze strony innych krajów.

Byłaby to jednak poważna strata wizerunkowa, co zauważa m.in. Pierre Gasly: „To byłby szok, gdyby Monako zniknęło z kalendarza. To być może najsłynniejszy wyścig na świecie. Gdy rozmawiam z ludźmi, którzy nie są fanami F1, każdy słyszał o Monako z różnych powodów – czy to wyścigu, imprez czy tego, co się dzieje wokół Grand Prix. To ikoniczny weekend. Dla kierowców to również najtrudniejszy tor w kalendarzu i mój ulubiony”.

Podpisanie nowej umowy jest podobno tylko kwestią czasu, o czym zapewnia szef Automobilklubu Monako Michel Boeri. Po raz kolejny jednak następuje konflikt pomiędzy pieniądzem, a tym, co Formuła 1 sobą reprezentuje.

 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze