Felieton: Wnioski po próbnych jazdach w Barcelonie

Formuła 1 jest na ogromnej fali. Nie tylko ze względu na finał ubiegłego sezonu rozbudził ekscytację kibiców i przyciągnął przed telewizory wiele nowych oczu, ale również z uwagi na samochody nowej generacji, które z rocznym opóźnieniem w końcu zadebiutowały na torze podczas trzech dni prób w Barcelonie.

Trzydniowe wydarzenie, które według F1 nie powinno być nazywane testami, miało wokół siebie aurę tajemniczości. Trybuny były puste i początkowo tylko personel Liberty Media miał być na miejscu, aby dostarczać światu wyselekcjonowane informacje. Znaczące poluźnienie panujących restrykcji sprawiło jednak, że na miejsce wpuszczono również akredytowane media – w tym nas. Jesteśmy dumni, że jako jedni z zaledwie garstki polskich dziennikarzy byliśmy waszymi oczami i uszami w Barcelonie. Oto, co zaobserwowaliśmy u każdego z dziesięciu zespołów.

Mercedes-AMG

Mistrzowie świata konstruktorów zrobili dokładnie to samo, czym zaskoczyli nas podczas naszej ostatniej wizyty w Barcelonie w 2019 roku. Przez pierwsze dwa dni zespół nie wychylał się za bardzo, by w ostatniej godzinie wykonać potężną deklarację siły, zajmując dwa pierwsze miejsca.

Wiele mówi się o tym, że najlepszy czas Lewisa Hamiltona został wykręcony na oponach C5 i przez to nie jest reprezentatywny względem reszty. Trzeba jednak pamiętać, że Brytyjczyk pojechał tak samo szybko na mieszance C4 i definitywnie maskował swoje tempo, odpuszczając pod koniec okrążenia.

Toto Wolff jak zwykle odwracał od siebie uwagę, deklarując głośno, że jego zespół nie jest faworytem. Hamilton puścił jednak parę z ust i powiedział, że Mercedes-AMG oczywiście zrobi świetny samochód, bo jego zespół nie popełnia błędów. Hmm…

Można się także spodziewać, że w Bahrajnie ekipa zaprezentuje duży pakiet poprawek, po raz kolejny udowadniając, że przewodzą stawce pod względem szybkości rozwoju i reagowania na problemy czy podpatrzone nowe rozwiązania.

Red Bull

Samochód aktualnego mistrza świata Maxa Verstappena był ukrywany aż do ostatniej chwili, a gdy tylko wyjechał na tor, natychmiast wzbudził poruszenie swoimi bardzo agresywnymi sekcjami bocznymi. Ekipa od razu zabrała się do długich wyjazdów i nie paliła się do kręcenia najlepszych czasów – na to przyjdzie czas w Bahrajnie. Z całą pewnością długa i intensywna walka o tytuł mistrzowski w ubiegłym roku nie odbiła się czkawką.

McLaren

Lando Norris uzyskał prawie identyczny czas do Sergio Péreza w Red Bullu, co jest bardzo zachęcające. Brytyjska ekipa – jak sama przyznaje, nieco przypadkowo – odkryła rozwiązanie bardzo poważnego i irytującego problemu «morświnowania», który nie tylko przyprawiał kierowców o ból głowy, ale również powodował uszkodzenia samochodów. Jest nim kanał równoległy do krawędzi podłogi, który daje powietrzu drogę ucieczki w momencie uginania się podłogi. Nie potrwa długo zanim wszyscy skopiują to rozwiązanie.

Według Helmuta Marko, obecność McLarena w czołówce jest jedynie na pokaz i zespół celowo jeździł z minimalną ilością paliwa, żeby przyciągnąć do siebie sponsorów. Wydaje nam się jednak, że brytyjska ekipa najlepiej ze wszystkich spożytkowała czas na torze – co widać choćby po tym, że jako jedyni wyjechali na tor na początku ostatniej piątkowej sesji, gdy było jeszcze na tyle mokro, by móc wypróbować opony deszczowe.

Ferrari

Ogromne sekcje boczne nowego F1-75 od początku dawały do myślenia i wielu zastanawiało się, czy Ferrari po raz kolejny zupełnie nie zepsuło swojego samochodu. Szybko okazało się, że jest inaczej. Nowy model wygląda na szybki, zachowuje się na torze bardzo stabilnie i wykonał najwięcej okrążeń.

Najwięcej uwagi przykuwa jednak nowy silnik Ferrari. Mówi się, że włoski producent jako jedyny z całej stawki znalazł dodatkową moc od zeszłego sezonu, gdy dla reszty nowe paliwo E10 było poważną zagwozdką. Filozofią Ferrari już od czasów założyciela był dobry silnik i jeżeli faktycznie jest on lepszy od reszty, to może mocno zaprocentować – pamiętajmy, że układ napędowy będzie homologowany aż do 2026 roku, a całą resztę samochodu można w tym czasie jeszcze poprawić.

Aston Martin

Już na prezentacji AMR22 Lawrence Stroll mówił, że proces budowania zespołu nie jest jeszcze zakończony i nie należy spodziewać się cudów. Za kulisami dużo mówiło się o tym, że konstrukcja tegorocznego samochodu była bardzo mocno opóźniona i pojawił się nawet cytat mówiący, że jeśli zespół wyrobi się przed testami, okrzyki radości będzie dało się usłyszeć w kosmosie.

Aston Martin pojawił się na testach, więc pewnie nigdy nie dowiemy się, na ile doniesienia o problemach w fabryce miały pokrycie w rzeczywistości. Samochód prezentował się zupełnie poprawnie aż do połowy ostatniego dnia, gdy Sebastian Vettel nie dojechał do alei serwisowej. Wszyscy podejrzewaliśmy, że zespół kalibrował pomiary zużycia paliwa i po prostu go zabrakło, lecz wkrótce okazało się, że doszło do niewielkiego pożaru, po którym ekipa zaczęła się pakować.

To, że najlepszy czas Vettela na oponach C5 był gorszy od wyniku Leclerca i Verstappena na C3 rzuca sporo wątpliwości na tempo AMR22.

AlphaTauri

Jedyny zespół, który musiał naprawiać po testach rozbity samochód. Także tutaj mieliśmy déjà vu z 2019 roku, bo wypadek w Barcelonie miał Pierre Gasly. Wygląda na to, że zespół po raz kolejny skonstruował bardzo solidne auto środka stawki. Pozostaje jedynie pytanie, jak blisko ten środek stawki będzie czołówki.

Williams

Rozmawiając z nami w cztery oczy, Jost Capito powiedział, że nie wie jeszcze, jaka będzie filozofia samochodu na sezon 2022 i będzie to zależeć od tego, w którym miejscu stawki będą się znajdować. Było to dosyć dziwne spostrzeżenie, które mówi nam, że brytyjska ekipa nie jest tak przygotowana do sezonu jak większość rywali. Z drugiej strony może to oznaczać, że FW44 to auto z największym potencjałem rozwoju z całej stawki.

Alpine

Wokół francuskiej ekipy widać ogromną chmurę – podobną do tej, którą zostawił po sobie mocno przypalony samochód Fernando Alonso. Trudno nam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz jakiś zespół wydał oficjalne oświadczenie na temat tego, dlaczego ich samochód się popsuł i że to nic takiego, bo zdążyli do tego momentu zrobić wiele kilometrów. Zespół ma naprawdę dużo problemów, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że kierowcy nie mogli nawet korzystać z DRS?

Haas

Trudno chyba znaleźć jednego członka amerykańskiej ekipy, który dobrze się wyspał przez te trzy dni. Kryzys wizerunkowy związany ze sponsoringiem rosyjskiego koncernu Uralkali najpierw wywarł ogromny stres na osobach decyzyjnych, a później na mechanikach, którzy musieli zdrapywać niebieskie i czerwone nalepki z samochodu, ciężarówek i wszystkiego, co zostało przywiezione na tor.

Günther Steiner powiedział nam, że po trudach zeszłego roku, członkowie ekipy w końcu może zmienić nastawienie, wiedząc, że jeśli coś nie działa obecnie w samochodzie, to mogą zaprojektować i wyprodukować nowe części, aby naprawić problem – było to widoczne już drugiego dnia, kiedy zespół przywiózł nową podłogę, która znacząco zredukowała «morświnowanie» i sprawiła, że samochód przestał się sam z siebie rozpadać.

Mimo wszystko, nie da się przejść obojętnie obok faktu, że Haas przejechał najmniej okrążeń. Jeżeli do tego budżet zespołu w jednej chwili znacząco się uszczupli, to wrócą oni do trybu przetrwania, a to nic dobrego.

Alfa Romeo

W Hinwil na pewno będzie zadawanych wiele trudnych pytań. Model C42 w swojej najbardziej pierwotnej postaci wydaje się psuć, gdy tylko źle się na niego spojrzy. Ucierpiał na tym zwłaszcza Robert Kubica, który stracił okazję do zebrania odczuć i informacji niezbędnych do wykonywania swojej pracy w fabryce.

Zespół koniec końców doprowadził auto do takiego stanu, w którym możliwe było nazwanie jego obecności na torze «testami». To, że gdy Guanyu Zhou w końcu zdołał się rozpędzić, dwukrotnie wyleciał poza tor, nie mówi nic dobrego. Miejmy nadzieję, że zespół szybko zrozumie, co poszło nie tak i nie przyjedzie na pierwszy wyścig zupełnie zagubiony.

Galeria:

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze