Heroes of Might and Magic, czyli wygrani i przegrani Rajdu Argentyny

Takiego rajdu, obfitującego w emocjonujące rozstrzygnięcia, niespodzianki i walkę o dziesiąte części sekundy do ostatnich metrów, nie mieliśmy już od dawna. Chociaż wyniki mogą pozostawiać pewien niedosyt, to udowadniają jak niesamowity i fascynujący jest ten sezon Rajdowych Mistrzostw Świata. Tego nam było trzeba! Chociaż wciąż żal Evansa...

HEROES OF MIGHT AND MAGIC

„Wow, co zrobiliście z samochodem Evansa?” pytałam ludzi z M-Sportu po pierwszym wygranym odcinku Walijczyka. „Magia zaczęła działać” - usłyszałam w odpowiedzi. Faktycznie, przez pierwszy dzień rajdu magia działała bez zarzutu i Evans wypracował ogromną minutową przewagę nad drugim kierowcą (którym był niespodziewanie Mads Østberg!). Niestety dzień później mana się wyczerpała i tym samym w aucie Walijczyka pojawiły się problemy techniczne, dzięki czemu Thierry Neuville mógł nadrobić stracone sekundy. W niedzielę kolejne awarie sprawiły, że przed ostatnim oesem jeszcze niedawno minutowa przewaga stopniała do zaledwie 0,6 s. Przygoda na mostku ostatecznie odebrała nadzieję, a Neuville mógł cieszyć się drugim z rzędu zwycięstwem. Nie zmienia to faktu, że był to rajd Evansa i jestem przekonana, że to o nim (podobnie jak o Tänaku w kontekście Rajdu Polski 2016) będzie się mówić jako o moralnym zwycięzcy. Tym bardziej, że to problemy techniczne sprawiły, że rajd zakończył się w taki a nie inny sposób, a nie mostek, jak to powszechnie się uważa. To była tylko wisienka na torcie, niestety w negatywnym znaczeniu.

Wydaje się, że M-Sport w tym rajdzie zdecydowaną większość magii skierował w stronę Evansa, bo w przypadku mistrza świata wyraźnie jej zabrakło. W piątek trudności związane z otwieraniem trasy to rzecz naturalna, jednak w kolejnych dniach rajdu Ogier był po prostu bezbarwny. W sobotę skarżył się na złe ustawienia, a w niedzielę pomimo celowania w dobry wynik na Power Stage, został pokonany zarówno przez Evansa, jak i Tänaka. Jeśli już o nim mowa, był to kolejny dobry rajd tego sezonu w wykonaniu Estończyka. Pewna jazda bez żadnego błędu i dobre tempo zaowocowały dużą liczbą punktów i zbliżeniem się do rywali w klasyfikacji generalnej mistrzostw. Z niecierpliwością czekam na pierwszą wygraną Tänaka.

Mówiąc o wojownikach za kierownicą Fiest, nie sposób nie wspomnieć o Madsie Østbergu, który w tym rajdzie po prostu błyszczał! Startował z dalekiej pozycji, więc miał ułatwione zadanie, ale nie zmienia to faktu, że pokazał (co rzadko się zdarza) wyśmienite tempo i przez dużą część rajdu plasował się na podium. Niestety i jego z walki o wysokie pozycje wyeliminowały problemy techniczne, a ostatecznie wypadek na trasie skutkujący zniszczeniem zawieszenia, ale cóż z tego skoro pokazał wreszcie, że potrafi!

KOMPLETNY NEUVILLE

Kierowca Hyundaia zdobył wreszcie komplet punktów za zwycięstwo i pierwsze miejsce na Power Stage i jest już bardzo bliski objęcia drugiego miejsca w klasyfikacji generalnej. Tak naprawdę powinien znajdować się na pierwszym z czterema zwycięstwami na koncie, ale jak to u Thierry'ego bywa – jego regularność czasem zawodzi. Tym razem Belg pokazał się z bardzo dobrej strony i po czyszczeniu trasy w pierwszym dniu rajdu, mógł zademonstrować pełną prędkość w sobotę i niedzielę. Nie odniósłby zwycięstwa, gdyby nie problemy techniczne Evansa, ale taki jest urok rajdów. Tak czy inaczej brawa dla Thierry'ego za świetną postawę od początku do samego końca.

MEEKE W SWOIM STYLU

Ciężko czasami pisać o Krisie. Rolka, Rally 2, kolejna rolka i wycofanie się z rywalizacji (aż żałuję że nie pojawił się w niedzielę na trasie, bo byłoby Rally 4 ;) ). I jak lubię Meeke'a, to czasami aż przykro patrzy się na jego przygody. Craig Breen, który w tym roku jeździł także ubiegłorocznym autem, ma o 6 punktów więcej od starszego Irlandczyka i mniej wypadków na koncie. Kris Meeke w obecnym sezonie tylko dwa razy dojechał do mety, a z każdym kolejną przygodą aż prosi się żeby zapytać: 'ile jeszcze?'. Brakuje stabilnego, bezwypadkowego Krisa, który mógłby zagrozić rywalom w drodze do tytułu (szybki jest już dawno, teraz tylko pora na regularność).

HISTORIA ŻYCIA PADDONA

„Nie moglibyście napisać lepszej opowieści o upadku ze szczytu do tak niskiego poziomu w ciągu zaledwie 12 miesięcy” – mówił na mecie Nowozelandczyk, gorzko się uśmiechając. Rolka na trasie drugiego odcinka specjalnego pokrzyżowała plany Paddona, który o powtórce ubiegłorocznego wyniku (zwycięstwa) mógł od tamtej pory tylko pomarzyć. Co prawda przejechał kilka dobrych odcinków specjalnych, wygrywając nawet jeden z nich, jednak nie mogło to już mocno zmienić jego sytuacji. Nie jest to sezon 29-latka, a wszystko rozpoczęło się od feralnego Rajdu Monte Carlo...

SORDO I HANNINEN Z MAŁYMI PUNKTAMI

Dani Sordo już na trzecim odcinku specjalnym wyeliminował się z rywalizacji, uderzając w kamień, co skutkowało zniszczeniami auta i utratą ponad 11 minut. A szkoda, bo zaczął całkiem nieźle. Tymczasem Juho Hänninen zarówno w piątek, jak i sobotę zmagał się z problemami związanymi ze spadkiem mocy, a w niedzielę jego tempo było wybitnie słabe. Zawodnicy Toyoty i Hyundaia uplasowali się dopiero na siódmym i ósmym miejscu i zdobyli tylko kilka oczek do kolekcji.

FIESTY RZĄDZĄ, RESZTA ZAWODZI

Tym razem aż trzy Fiesty zakończyły rajd w pierwszej czwórce, z kolei Citroëny nie po raz pierwszy mocno zawiodły – Breene'a wyeliminowała awaria techniczna, podczas gdy Meeke zrobił to własnoręcznie. Hyundaia uratował Neuville, a Toyotę Latvala.

Jak na razie nie zanosi się na to, aby ktokolwiek mógł wyrwać M-Sportowi z rąk zwycięstwo w klasyfikacji producentów. Bardzo dobra jazda zawodników tego teamu imponuje, a inni mogą tylko zazdrościć (i żałować że nie znalazło się w ich zespole miejsce dla Ogiera, czy bezrobotnego obecnie Mikkelsena).

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze