Najważniejsze motorsportowe momenty 2024 roku według redakcji ŚwiatWyścigów.pl

Sezon 2024 przyniósł w sporcie motorowym wiele emocji. Zobaczyliśmy nowych kierowców, nowych zwycięzców i nowe wyścigi, ale przede wszystkim wiele chwil znakomitego ścigania, w których najlepsi pokazali swoją klasę i umiejętności. Redaktorzy serwisu ŚwiatWyścigów.pl ponownie wybrali swoje najważniejsze motorsportowe momenty mijającego roku.

Daniel Wawiórka – GP São Paulo i mistrzowska szarża Maxa Verstappena po zwycięstwo

Verstappen wygrywa szalone GP São Paulo po starcie z 17. pola, Ocon i Gasly na podium

Wyścig o Grand Prix São Paulo stał się dla mnie jednym z najbardziej pamiętnych momentów sezonu, głównie ze względu na niesamowity występ Maxa Verstappena. Holender, startując dopiero z 17. pozycji, pokazał prawdziwe mistrzostwo na mokrym torze Interlagos.

Choć Verstappen miał dość spory zapas punktowy w klasyfikacji kierowców, nie zaliczył on udanych, przełożonych na niedzielę kwalifikacji. Po odpadnięciu w Q2, miał jeszcze dodatkowy ciężar w postaci kary za wymianę silnika, co oznaczało start praktycznie z końca stawki.

Po starcie do wyścigu, Max błyskawicznie zaczął odrabiać straty, wyprzedzając rywali, którzy nie czuli się tak pewnie, jak jeszcze ówczesny trzykrotny mistrz świata Formuły 1. Opady deszczu nasilały się z każdym okrążeniem, a inni kierowcy decydowali się na zmianę opon, w tym ówcześni liderzy: Lando Norris i George Russell. Verstappen, podobnie jak kierowcy Alpine, postanowili jednak wydłużyć przejazd i gdy wreszcie zneutralizowano wyścig samochodem bezpieczeństwa, a po wypadku Franco Colapinto całkowicie go przerwano czerwoną flagą, Verstappen awansował na drugie miejsce, za Estebana Ocona, mając dowolność w zmianie opon w alei serwisowej.

Sam późniejszy restart był znamienny w kwestii mistrzowskiego tytułu. Gdy Verstappen zaatakował w pierwszym zakręcie Ocona i wyszedł na prowadzenie, dokładnie w tym samym miejscu Norris, główny rywal Verstappena w walce o tytuł, wyjechał szeroko i stracił kilka lokat, spadając nawet na swojego zespołowego kolegę, Oscara Piastriego. Verstappen Holender wykręcił aż 17 najszybszych okrążeń z rzędu i wygrał wyścig z miażdżącą przewagą. 

Zwycięstwo w Brazylii było nie tylko pokazem umiejętności jazdy w trudnych warunkach, ale również strategicznego myślenia i wykorzystania sytuacji na torze. Verstappen, dzięki temu wyścigowi, praktycznie zapewnił sobie czwarty tytuł mistrza świata Formuły 1. Matematycznie tytuł nie był jeszcze jego, ale przewaga punktowa, jaką zdobył, ostatecznie wystarczyła, aby przypieczętował ją już w następnej rundzie w Las Vegas. To zwycięstwo było jednym z tych, które zapamiętam na lata.

Dariusz Szymczak – Powrót Sir Lewisa Hamiltona na zwycięski tron

Hamilton: Nie mogę przestać płakać

Grand Prix Wielkiej Brytanii 2024 zapisze się w historii motorsportu jako jedno z najważniejszych wydarzeń tego roku. Na legendarnym torze Silverstone Lewis Hamilton, po długiej przerwie od ostatniego zwycięstwa, udowodnił, dlaczego jest jednym z najlepszych kierowców w historii Formuły 1. To triumf, który nie tylko poruszył serca fanów na trybunach, ale również przypomniał wszystkim o niezłomnej woli walki i niesłabnącej pasji Brytyjczyka.

Już w piątkowych treningach widać było, że Mercedes przygotował na Silverstone samochód zdolny do rywalizacji z Red Bullem i McLarenem. Hamilton, napędzany energią domowej publiczności, prezentował wyjątkową formę. Kwalifikacje zakończyły się sukcesem zespołu Mercedesa – George Russell wywalczył pole position, a Hamilton zakwalifikował się na drugim miejscu, co dawało brytyjskiej ekipie doskonałą pozycję wyjściową.

Niedzielny wyścig był prawdziwym popisem strategii i determinacji po stronie siedmiokrotnego mistrza świata F1. Kluczowym momentem okazała się decyzja zespołu Mercedesa o podcięciu Lando Norrisa. Kończąc 52 okrążenie, jako lider, Brytyjczyk przekroczył linię mety w euforii i łzach, triumfując po raz dziewiąty na swoim domowym torze.

To zwycięstwo miało szczególne znaczenie, gdyż był to pierwszy triumf Hamiltona od sezonu 2021, a jego 104. w karierze, co podkreśla wyjątkowy charakter tego dnia. Przerwanie tak długiej serii bez wygranej na oczach tysięcy brytyjskich kibiców było momentem, który uosabia niezłomność i ducha walki siedmiokrotnego mistrza świata. Dla wielu to wydarzenie stało się symbolem powrotu Hamiltona na szczyt i przypomnieniem, że nawet w najtrudniejszych chwilach nigdy nie wolno się poddawać.

Grand Prix Wielkiej Brytanii 2024 zakończyło się, jako święto motorsportu, łącząc pokolenia fanów i celebrując dziedzictwo jednego z najbardziej ikonicznych torów w kalendarzu F1. Dla Lewisa Hamiltona był to nie tylko kolejny triumf, ale i hołd złożony swoim fanom, którzy zawsze wierzyli w jego powrót na najwyższy stopień podium. Jak mawia sam Hamilton: „Nigdy nie przestawaj marzyć, bo marzenia napędzają przyszłość”. Na Silverstone te słowa nabrały zupełnie nowego znaczenia.

Mikołaj Suchocki – Nieprzepisowy manewr Maxa Verstappena na Lando Norrisie w Meksyku

Norris: Verstappen dostał, na co zasłużył

Ten sezon to kolejny tryumf Maxa Verstappena. Niektórzy powiedzą, że jego najlepszy sezon w karierze. Są za tym silne argumenty, ale ten sezon powiedział też coś więcej o Verstappenie niż to, jak świetnym jest kierowcą. Powiedział coś o jego podejściu do ścigania i to coś niezbyt pozytywnego. Dlatego dla mnie najistotniejszym momentem sezonu był ten, w którym na idealnym obrazie Verstappena pokazała się poważna rysa. Moment, w którym znalazł się pod presją i zajrzała mu w oczy możliwość porażki. To jak zareagował na tę sytuację dużo o nim mówi. To istotne także dlatego, że w nadchodzącym sezonie 2025 Max może być pod presją znacznie częściej niż w mijającym roku 2024.

Max zawsze słynął z agresywnej jazdy, ale jego manewr w Meksyku, kiedy brutalnie wypchnął Lando Norrisa na pobocze szybkiego zakrętu, był czymś, co każe spojrzeć na niego znacznie bardziej krytycznie niż dotychczas. W przeciwieństwie do wielu innych nieprzepisowych manewrów, ten nie wynikał z błędu i niewłaściwej oceny sytuacji. Trudno nawet usprawiedliwić go emocjami, czy impulsywna reakcją. Tu nie było wątpliwości od początku, że przepisowo wyprzedzić się nie da i niebezpieczny manewr był całkowicie intencjonalny. Przywodził na myśl podobne, z premedytacją nieuczciwe manewry Michaela Schumachera i Ayrtona Senny.

Max jest obecnie bardzo doświadczonym zawodnikiem, mającym na koncie ogromną liczbę zwycięstw i też kierowcą, który w ostatnich sezonach nie tracił ani na moment pierwszego miejsca w klasyfikacji. Manewr z Meksyku nie dał mu nic, nie miał też tak naprawdę miejsca w szczególnie przełomowym momencie sezonu. Pozycja Verstappena wciąż była dość bezpieczna. Nie był też elementem szczególnie zaognionego osobistego konfliktu. Przeciwnie, Lando Norris jest podobno jego przyjacielem. Nie ma tu więc okoliczności łagodzących. Verstappen zrobił to, bo to jest sposób w jaki się ściga. Przyznaje sobie prawo do przekraczania granic.

Ten moment pokazał rys osobowości najlepszego obecnie kierowcy F1, który przywołuje echa dawnych mistrzów jak Schumacher, czy Senna. Ich obsesyjne dążenie do zwycięstwa również sprawiało, że przekraczali granicę tego na czym powinna polegać uczciwa rywalizacja. W ich przypadku spotykało się to z ogromną krytyką, wręcz wrogością innych kierowców.

Ten moment szaleństwa w Meksyku może okazać się bardzo ważny w kontekście przyszłego sezonu, gdzie Maxa może czekać wiele pojedynków z konkurentami. George Russell najwyraźniej podjął już decyzję, że nie odpuści i przeciwstawi się Verstappenowi, a jego team stanął za nim murem. Tą drogą mogą pójść inni. Być może incydent z Meksyku był kroplą, która przelała czarę i podobne zachowania Verstappena będą znacznie mocniej krytykowane niż to było dotychczas, w celu zmuszenia go do zmiany agresywnego stylu jazdy.

Gdy Lando Norris będzie analizował zimą, co mógł zrobić lepiej, może pojawi się refleksja, że nie musiał wcale godzić się na agresywny styl pojedynków z Verstappenem. Lando po kolizji w Austrii zaakceptował, że Max nie zmieni swojego stylu jazdy i musi go pokonać w uczciwej twardej walce. Ale incydent z Meksyku pokazał, że na uczciwość ze strony Verstappena nie ma co liczyć.

Tomasz Kubiak – Narodziny GTC

preview

Wyścigowe Samochodowe Mistrzostwa Polski przez lata były w nienajlepszej kondycji, przynajmniej, jeśli chodzi o czołową klasę. Aut GT stopniowo ubywało aż w 2023 roku w pełnym sezonie na starcie pozostał tylko jeden. Zacząłem się poważnie zastanawiać nad tym, czy ta forma ścigania ma jakąkolwiek przyszłość na naszym krajowym rynku i czy nie lepiej będzie skupić się na samochodach turystycznych.

Osoby decyzyjne miały jednak inny pomysł i reaktywowali dywizję GT poprzez wprowadzenie nowej klasy GTC, opartej o balance of performance. Po raz pierwszy «pucharówki» różnych producentów i generacji mogły ścigać się ze sobą w większości sprawiedliwych warunkach, a odpowiedź ze strony uczestników była fenomenalna.

Już podczas pierwszej rundy na starcie pojawiło się kilkanaście aut GT i stawka pozostawała mocna przez cały sezon. Auta były zbalansowane na tyle dobrze, by walka o tytuł mistrzowski pomiędzy kierowcami Porsche i Lamborghini trwała aż do ostatniej rundy.

Jesteśmy świadkami renesansu polskich wyścigów i wierzę, że wkrótce będzie jeszcze lepiej.

Kamil Niewiński – Wygrana Leclerca w GP Monako

Leclerc: Zwycięstwo w Monako było marzeniem nas wszystkich

Prawdopodobnie wybór Charlesa Leclerca nie jest żadnym oryginalnym podejściem, ale nie moja w tym wina, że był to – moim zdaniem – tak ważny moment całego sezonu. 

Oczywiście była to przede wszystkim niezwykle symboliczna chwila. Monakijczyk po tylu latach problemów, wpadek Ferrari, swoich własnych błędów i psikusów od losu nareszcie wygrał wyścig na ulicach, na których się wychowywał. Widać było, jak ogromny ciężar został zdjęty z jego barków, a także jak wielką radość sprawił mu ten triumf. Nie tylko zresztą jemu – naprawdę wyglądało to tak, jak gdyby cały zespół poczuł ulgę z tego zwycięstwa.

To zwycięstwo samo w sobie jest rzecz jasna pięknym momentem, ale według mnie jest ono ważniejsze z innego powodu. Po tym wyścigu bowiem Monakijczyk całkowicie się odblokował i wyglądał o wiele pewniej. Moim zdaniem od GP Monako, nie licząc tego miernego okresu od Kanady do Wielkiej Brytanii, mogliśmy oglądać najlepszego Leclerca w F1. Kiedykolwiek.

Jeśli Charles utrzyma tę formę również i w przyszłym roku, a Ferrari nie wywinie Grande Strategii i w 99% nowy bolid rzeczywiście się sprawdzi, “Il Predestinato” może być pretendentem do tytułu mistrza świata. I według mnie to stwierdzenie wcale nie jest przesadą.

Adrian Kleć – Zatrudnienie Colapinto w Williamsie

Colapinto: Jest potencjał na punkty!

Czasami jedna decyzja potrafi przełamać dotychczasowe schematy. James Vowles udowodnił, że warto postawić na swoje, zamiast na cudze oferty, choć te na pierwszy rzut oka wydawały się znacznie bardziej atrakcyjne.

W ostatnich sezonach Formuły 1 angaż w zespołach otrzymywali kierowcy, którzy mieli najkorzystniejsze położenie pod kątem powiązań ze sponsorami bądź zespołami. Akademie Red Bull Racing, Scuderii Ferrari, Mercedesa czy Alpine posiadają wielu wyśmienitych kierowców, a szefowie każdej z tych akademii potrafili zrobić wszystko, żeby ich podopieczny znalazł dodatkowy fotel. W tej atmosferze akademie mniejszych zespołów wyglądały mizernie. Były, żeby po prostu być, dla maksymalnie kilku kierowców, którzy, w większości przypadków nie mieli szans na przyszłość w F1.

Papiery Franco Colapinto wyglądały dobrze, lecz kilku jego konkurentów było w lepszym położeniu. Czy to Isack Hadjar z Red Bulla, który świetnie sobie radził w Formule 2, czy to Oliver Bearman lub Andrea Kimi Antonelli, których akademie byłyby w stanie sowicie wynagrodzić Williamsa za «okres przygotowawczy» przed sezonem 2025.

Jednak szef Williamsa James Vowles udowodnił, że chce coś więcej. Chce sprawić, że jego zespół będzie coś znaczył w Formule 1, a nie tylko miękkim graczem rozgrywanym na zasadzie «tu pieniądze za silnik, tu za kierowcę, a tu za części». Odrzucając wszystkie oferty szef Williamsa postawił na swojego – na Franco Colapinto. Okazało się, że można wywodzić się z małej akademii juniorskiej i wnieść sporo jakości do zespołu, jeżeli posiada się talent. Talent przez wielkie T to właśnie ta kluczowa kwestia, która sprawiła, że nazwisko Colapinto w kontekście F1 będzie się pojawiać przez kilka następnych lat, a James Vowles potwierdził, że jego sposób na zarządzanie zespołem może być czymś naprawdę obiecującym.

Paweł Rychlik – Dramatyczny wyścig NASCAR na Talladega Superspeedway

Wyścig YellaWood 500 na obiekcie Talladega Superspeedway w 2024 roku to wyścig, który na zawsze zapisał się w historii NASCAR.  

Jednym z najważniejszych wydarzeń tego dnia była gigantyczna kraksa, w której uczestniczyło aż 28 samochodów, najwięcej w całej historii NASCAR Cup Series. The Big One, bo tak określa się wypadki z dużą ilością samochodów w NASCAR, był jednocześnie widowiskowy i przerażający. Do zdarzenia doszło pod koniec wyścigu, Austin Cindric został uderzony od tyłu przez Brada Keselowskiego, co następnie doprowadziło do wielu zderzeń pojazdów na torze. Na szczęście wszyscy kierowcy wyszli z tego wypadku bez poważnych obrażeń, co świadczy o doskonałych standardach bezpieczeństwa współczesnych samochodów NASCAR.

Z powodu chaosu na torze wymagane było zastosowanie procedury Overtime (dogrywki), która okazała się szczególnie emocjonująca, gdy Ricky Stenhouse Jr. i Brad Keselowski rywalizowali o zwycięstwo. Ostatecznie Stenhouse okazał się lepszy, wygrywając zaledwie o 0,006 sekundy. Był to dwunasty najmniejszy odstęp czasowy w historii NASCAR, co jeszcze bardziej podkreśla intensywność tego wyścigu. 

YellaWood 500 w 2024 roku pozostanie w pamięci fanów jako dowód na to, że Talladega Superspeedway jest miejscem, gdzie historia NASCAR jest pisana na nowo. Wyścig był zarówno sprawdzianem umiejętności kierowców, jak i przykładem nieprzewidywalności, co czyni NASCAR tak fascynującym sportem. Talladega po raz kolejny udowodniła, że jest jednym z najważniejszych i najbardziej ekscytujących torów w kalendarzu NASCAR. 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze